Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jesteśmy skazani na gaz z Rosji

Treść

Z Pawłem Nieradą, ekspertem ds. energetyki z Instytutu Sobieskiego, rozmawia Paweł Tunia

Według władz Ukrainy, może dojść do poważnych problemów z tranzytem rosyjskiego gazu na zachód Europy za dwa tygodnie...
- Jest to pewnie związane z okresem, w którym strona ukraińska i rosyjska powinny zawrzeć nową umowę na tranzyt gazu. Pojawia się tu taki motyw, że skoro stara umowa przestała obowiązywać, a powiązana z nią częściowo była umowa na tranzyt, więc to może być funkcją tego, że brak umowy na dostawy na Ukrainę wiąże się również z brakiem umowy na tranzyt.

W tym półroczu Unii Europejskiej przewodniczą Czechy. Wicepremier tego kraju ds. europejskich Alexandr Vondra zapewnia, że Unia potrafi zapewnić w dłuższym okresie dostawy gazu, nawet gdyby Rosja i Ukraina nie osiągnęły szybko porozumienia. Czy rzeczywiście nie mamy się czego obawiać?
- To jest bardzo dobre pytanie, jak miałoby się odbywać to alternatywne dostarczanie gazu do Polski w sytuacji, kiedy nie mamy fizycznej możliwości prowadzenia importu tego surowca na dużą skalę z kierunku innego niż rosyjski.

Wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak zapewniał, że bilans dostaw gazu do Polski ze Wschodu jest utrzymany, a zmienione zostały kierunki i punkty wtłaczania gazu do polskiego systemu. Więcej gazu sprowadzamy obecnie przez Białoruś. Jednak zwiększanie odbioru gazu na granicy z Białorusią ma swoje ograniczenia. Jakie?
- Rura przez Białoruś to jeden jedyny obok Ukrainy kierunek hurtowego sprowadzania do Polski gazu, poza większym wydobyciem w Polsce. Jesteśmy w stanie cały wolumen gazu dotychczas idący przez Ukrainę przerzucić przez węzeł białoruski. Oczywiście poważnym ograniczeniem jest przepustowość tego rurociągu. Druga kwestia to wolumeny wykupione i realizowane przez obecne dostawy. W związku z tym trzeba się zastanowić, jaka jest dodatkowa zdolność przesyłowa rurociągu przez Białoruś, która do tej pory nie została obłożona długoterminowymi kontraktami. I to pokazuje nam bilans rezerw mocy przesyłowych.

Gazu w Polsce ma wystarczyć już tylko na miesiąc...
- Przy założeniu, że dostaw by zabrakło, to jest to nawet optymistyczny scenariusz.

To jest kolejny kryzys gazowy wywołany przez stronę rosyjską grożącą wstrzymaniem dostaw surowca...
- Jest to przykład na to, jak bardzo jest nam potrzebna infrastruktura, która umożliwiałaby sprowadzanie do Polski gazu z kierunku innego niż rosyjski. Pojawiło się kilka projektów - gazoport w Świnoujściu, budowanie systemów przyłączy z krajów UE, żeby można było importować gaz poprzez port w Hamburgu i tłoczyć do nas. Jest projekt norweski. Nie dochodzą do skutku. W każdym razie problemem przede wszystkim Polski jest to, że chociaż byśmy bardzo chcieli i możemy kupić gaz, gdzie tylko chcemy, bo nikt nam tego nie zabroni, to nie mamy jak go dostarczyć. Nie ma systemu pozwalającego na wpompowanie do nas gazu innego niż wydobywanego w Polsce lub tłoczonego z Rosji.

Problem ciągnie się już długie lata...
- Problem jest przynajmniej od 10 lat ten sam. Sytuacja, kiedy Gazprom będzie wiedział, że w każdej chwili możemy przestać kupować od nich gaz i nabyć go z innych źródeł, spowoduje, iż strona rosyjska stanie się świetnym partnerem handlowym. Gaz będzie tańszy i na bardzo dogodnych warunkach dostarczany. Dopóki będziemy zakładnikami, to wiecznie będziemy świadkami podobnych scen i zakręcania kurka z miliona powodów. Inwestycje infrastrukturalne są kosztowne i mogą się wydawać nieopłacalne z ekonomicznego punktu widzenia, jednak dywersyfikacja dostaw jest niezbędna z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego. Myślę, że znalazłoby się kilka krajów w naszej części Europy, które mogłyby być zainteresowane współpracą przy tego typu projekcie, np. kraje bałtyckie, Czechy, a może nawet Ukraina czy Białoruś.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-01-06

Autor: wa