Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jesteśmy bezsilni, Lwów niszczeje

Treść

Z Tomaszem Mertą, wiceministrem kultury i dziedzictwa narodowego, rozmawia Jacek Dytkowski

Polacy ze Lwowa niepokoją się stanem lwowskiego Starego Miasta i podkreślają brak zrozumienia miejscowych władz dla ochrony tego cennego zespołu zabytków. Resort monitoruje tę sprawę?
- Tak. Odbywają się komisje polsko-ukraińskie, gdzie staramy się o tych sprawach rozmawiać, ale istnieje pewna granica możliwego oddziaływania na inne państwo. Jesteśmy w stanie zajmować się rzeczami szczególnie cennymi, apelować o to, ażeby troszczono się o wygląd tak ważnego i pięknego miasta jak Lwów. Jesteśmy gotowi do pomagania w tych działaniach w granicach rozsądku, ale każdy rząd odpowiada za swoje terytorium. Natomiast nie jesteśmy w stanie rozstrzygać o tym, jak kształtowane jest centrum historycznego miasta takiego jak Grodno na Białorusi czy Lwów. Możemy tylko tłumaczyć, apelować i mówić, jakie to jest istotne i ważne.

W jaki sposób resort interesuje się sytuacją naszych dóbr kultury na Wschodzie?
- Jest to jedno z podstawowych zadań MKiDN. Uważamy za swoją powinność zajmowanie się także tym dziedzictwem, które znajduje się poza granicami naszego kraju. Dbanie bowiem o ślady polskości jest pewnym sposobem pokazywania, jaka była siła oddziaływania i promieniowania polskiej kultury. Dlatego siłą rzeczy jednym z najważniejszych kierunków naszych działań jest Wschód, czyli dawne tereny Rzeczypospolitej. Staramy się działać tutaj w porozumieniu z różnymi partnerami - z tymi państwami, które leżą na wschód od Polski. Istnieje szereg umów zawartych z poszczególnymi krajami o współpracy kulturalnej i dotyczącej dóbr kultury. To nam daje tytuł i przestrzeń do podejmowania tam działań.

Na czym one polegają?
- Sprowadzają się do kilku zasadniczych kierunków. Po pierwsze - są to sprawy dokumentacji i inwentaryzacji. Często jest to tak naprawdę jedyne możliwe działanie. Wprawdzie nie jesteśmy w stanie wszystkiego uratować, do wszystkiego dotrzeć, ale prace dokumentacyjne są bardzo istotne. To fundamentalna zasada konserwacji, że należy jak najwięcej obiektów udokumentować i zinwentaryzować. Zresztą prowadzimy tu już bardzo zaawansowane prace. Na przykład istnieje wielki projekt naukowy uczonych z Krakowa i Warszawy, którzy systematycznie od lat badają, dokumentują i inwentaryzują kościoły na Wschodzie. Wynikiem tych prac jest dwadzieścia tomów publikacji - są to więc ogromne zbiory. Dokumentacja dotyczy oczywiście także cmentarzy.

A inne działania?
- Drugi kierunek dotyczy bezpośrednich prac konserwatorskich. Sprowadzają się one do tego, że staramy się pomagać konkretnym ludziom w terenie. Na przykład gdy w jakiejś parafii miejscowy ksiądz zainteresowany jest konserwacją zabytkowego kościoła, wtedy jesteśmy gotowi wysłać tam ekspertów, by pomóc w opracowaniu programu prac konserwatorskich i sporządzić dokumentację. W przypadku zabytków szczególnie ważnych - niekoniecznie całych obiektów, ale konkretnej kaplicy czy obrazu - bezpośrednio możemy wysyłać polskich konserwatorów i finansować ich prace po to, ażeby te zabytki odzyskały swój blask, a przynajmniej nie niszczały.

Jakie konserwacje są obecnie prowadzone?
- Z takich najważniejszych prac, które warto wymienić, to np. wreszcie kończąca się sukcesem wieloletnia, bardzo skomplikowana sprawa konserwacji kolegiaty w Żółkwi. Zaawansowany jest także program konserwacji w katedrze łacińskiej we Lwowie, który będzie jeszcze trwał, oraz w katedrze ormiańskiej. Tych naszych działań jest bardzo dużo - choć zawsze trzeba dodać, że znacznie mniej, niż stanowi rzeczywista skala potrzeb.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-01-09

Autor: wa