"Jesteście kimś jednym w Chrystusie"
Treść
Starzec powiedział: „Spędziłem dwadzieścia lat, walcząc z jedną myślą, by wszystkich ludzi widzieć jako jednego” (Apoftegmaty Ojców Pustyni, t. II, 19[1105]).
Anonimowy abba z tego apoftegmatu wyraził się dość niejasno: co oznaczają jego słowa, by wszystkich widzieć jako jednego? Wolno przypuszczać, że nie to było źródłem pokusy — kto z nas czuje się „kuszony” do jedności z innymi i do nieczynienia różnic między ludźmi? Z pewnością nasze namiętności kierują nas w inną stronę: dbania o własną korzyść kosztem drugiego, podporządkowywania sobie innych i postrzegania samych siebie jako lepszych.
Abba zmagał się z jakąś pokusą, ale po to, by osiągnąć określony cel: by wszystkich ludzi widzieć jako jednego. To wyrażenie może budzić słuszny sprzeciw. Ludzie różnią się między sobą i zrównywanie osób cnotliwych i zasłużonych ze zbrodniarzami wydaje się być głęboko niesprawiedliwe. Co więcej, takie stawianie sprawy może dowodzić wyjątkowo niezdrowego oderwania od rzeczywistości: czyżby dla starca nie miało już znaczenia, kto przed nim staje i z kim się spotyka? Czy wszystkie napotykane przezeń osoby pełnią w jego życiu tę samą rolę? Chrystus chyba nie wezwał nad do umiłowania bliźniego jedynie po to, by ćwiczyć na nim osobistą cnotę. Spojrzenie na twarz każdego człowieka powinno w nas wzbudzić wspomnienie słów Pana: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25,40).
Ową „jedność” spojrzenia, o którą walczył nasz abba, możemy rozumieć na dwa sposoby. Po pierwsze, chrześcijaństwo głosi orędzie jedności wszystkich ludzi w Jezusie Chrystusie. Poprzez swe zbawcze dzieło Pan nie tylko zburzył mur między żydami a poganami. Przede wszystkim każdy z nas może spojrzeć na siebie jako na część ciała Chrystusa, czyli Kościoła. To logiczne, że skoro widzimy tak samych siebie, tym samym spojrzeniem powinniśmy ująć naszych braci: wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Jezusie Chrystusie (zob. Ga 3,28). Przez chrzest wszczepieni w Pana, zachowujemy jedność z każdym: skoro Bóg zapragnął, byśmy jako Kościół byli Jego ciałem, jaka poważna racja może nas skłonić, by odrzucić drugiego człowieka? Przez krew Chrystusa każdy człowiek jest nam tak samo bliski.
To pewna prawda teologiczna, która rzadko przedziera się przez warstwę naszej emocjonalności. Z doświadczenia wiemy, że nawet krzywe spojrzenie może stanowić casus belli z bliźnim.
Stąd drugie spojrzenie na tajemnicę jedności: każda osoba została powołana do życia jako wypełnienie szczególnego Bożego zamysłu. Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam (zob. Rdz 1,26) — każdy człowiek nosi w sobie pokrewieństwo z Bogiem, które uległo zatarciu wskutek grzechu pierworodnego. Gdy spotykamy naszego bliźniego, musimy zdobyć się na akt wiary: ten człowiek jest stworzony, chciany i kochany przez Boga; jest też do Niego podobny. Nieraz przyjdzie nam to łatwiej, innym razem z wielkim trudem — stąd nieodzowność wiary.
Wady drugiego, których doświadczamy, są jak zasłona: trzeba wejrzeć za nią i ujrzeć, że za słabościami kryje się dobre serce, zdolne do kochania i do przyjmowania miłości. Być może nasi bliźni nie zdołają wyzwolić się ze swych niedoskonałości przez całe życie. Tak wyzwolonych jednak spodziewamy się ich spotkać w wieczności — gdy Bóg będzie wszystkim we wszystkich (zob. 1 Kor 15,28).
Co robić zatem? Na pewno nie wystarczy wbijanie wzroku w twarz innego człowieka, w nadziei, że obraz Boży raptownie w nim zajaśnieje. To nie intensywność spojrzenia, lecz czystość serca ma tutaj znaczenie. Dlatego Ojcowie wskazują nam inną drogę: po pierwsze, musimy walczyć z pokusą przypisywania grzechom naszych bliźnich znaczenia większego, niż jest to konieczne: niech Bożego obrazu nie zasłaniają dodatkowo nasze pretensje, uprzedzenia i bezlitosna pamiętliwość! Po drugie, mamy nieustannie obcować z Bogiem: gdy poznamy tego, który wszystko stworzył i który jako jedyny jest dobry, sami w sobie oczyścimy Jego obraz i nauczymy się patrzeć na innych nowym wzrokiem.
To zadanie na całe życie. Ale może w trakcie jego realizacji uda się osiągnąć coś jeszcze i sprawimy, że innym będzie łatwiej dostrzec Boży obraz… w nas samych.
Materiały dodatkowe:
Grzegorz Hawryłeczko OSB
Źródło: ps-po.pl, 1 lutego 2017
Autor: mj