Jest ulga, deficytu nie ma
Treść
Fragmenty wczorajszej rozmowy z wicepremier, minister finansów Zytą Gilowską, "Sygnały Dnia", Polskie Radio
Kiedy będziemy płacić niższe podatki? Kiedy nadejdzie ten dobry czas?
- Ale ja myślę, że on już nadszedł. Przecież wszyscy zauważyli, że od połowy roku otrzymują trochę wyższe pensje, ponieważ zmniejszyły się składki, a konkretnie jedna - składka rentowa - o 4 punkty procentowe, czyli ponad jedną trzecią. Od 1 stycznia nastąpi dalszy spadek tejże składki. Ona się nie nazywa podatkiem, ale to w istocie jest podatek. I tę składkę rentową zmniejszyliśmy o ponad połowę. Więc chyba wszyscy zatrudnieni posiadający umowę o pracę zdołali to zauważyć. Równocześnie odmroziliśmy wszystkie parametry tworzące podatek dochodowy od osób fizycznych.
Ale czy tych pieniędzy w naszych kieszeniach rzeczywiście będzie więcej? Bo jednocześnie Ministerstwo Zdrowia planuje podniesienie składki zdrowotnej z 9 do 13 proc. w 2012 roku.
- Ja mam nadzieję, że nie, bo składka rentowa już została obniżona, natomiast myśl o tym, żeby podwyższyć składkę zdrowotną, to jest właśnie myśl, to jest koncepcja, do realizacji jeszcze trochę czasu mamy i czasu na namysł czy jesteśmy pewni, że chcemy to zrobić, czy przypadkiem nie powinniśmy poczekać, żeby się przekonać, jakie są skutki dodatkowego zasilania finansowego systemu ochrony zdrowia, ponieważ przez ostatnie dwa lata w systemie ochrony zdrowia jest o 12 mld zł więcej. Przez 2008 rok będzie o kolejne 11 mld zł więcej. To znaczy, że w systemie będzie więcej o 60 proc. w stosunku do stanu z końca 2005 roku.
Pani przez wiele lat uchodziła za osobę, która jest zwolennikiem podatku liniowego.
- W dalszym ciągu jestem, dlatego że to jest podatek tani, prosty w poborze i eliminujący to coroczne tak zwane, przepraszam, "pitowanie", czyli wypełnianie rozliczeń podatkowych. Natomiast teraz jesteśmy w fazie sprawdzania, czy można podatek dochodowy zastosować do prowadzenia przez państwo aktywnej polityki prorodzinnej. Sejm uchwalił bardzo wysokie ulgi prorodzinne i nawet ja, mocny zwolennik podatku liniowego, proponuję zaczekać chociaż dwa lata i przyjrzeć się skutkom dużych ulg prorodzinnych.
Wielu ekonomistów mówi, że Pani nie wykorzystuje sytuacji, no bo przyjdą gorsze czasy, mniejsze dochody budżetu, a wydatki sztywne, czyli te wydatki, których minister finansów tak naprawdę nie może zmniejszyć, to od 70 do nawet 80 proc. wszystkich wydatków.
- Zastanawiam się wielokrotnie, co to znaczy "nie wykorzystuje". A co miałabym zrobić? Przecież tegoroczny budżet wykonywany jest koncertowo. Wszystko wskazuje na to, że po 9 miesiącach 2007 r. nie mamy nadal deficytu budżetowego. Tego jeszcze po 1989 r. nie było. W jaki, na Boga, sposób jeszcze mam wykorzystywać dobrą koniunkturę, skoro z jednej strony mamy zrównoważone parametry makroekonomiczne, a z drugiej strony obniżamy podatki i składki na skalę olbrzymią. W 2008 roku to będzie ulga dla podatników w kwocie ponad 31 miliardów złotych. W przeliczeniu na przeciętną rodzinę, na przeciętne gospodarstwo domowe to będzie ulga w dochodach gospodarstwa domowego 200 złotych miesięcznie. Cóż jeszcze mogę zrobić?
Pierwsza wersja budżetu państwa na przyszły rok przewidywała deficyt w wysokości 28 mld zł, później była ta radosna twórczość posłów, były dodatkowe ustawy, dodatkowe planowane wydatki państwa, no i jest ostateczna wersja budżetu znowu z deficytem 28 mld zł, trochę powyżej 28 mld złotych. Jak to się udało zrobić?
- Po pierwsze - 28 mld 600 mln zł, po drugie - to jest w dalszym ciągu wysoki deficyt, ale po trzecie i najważniejsze - w miarę, jak upływały kolejne miesiące tego roku, pierwsze przymiarki robiliśmy w czerwcu 2007 r., później był lipiec, sierpień, wrzesień, dowiadywaliśmy się więcej o kondycji naszej gospodarki i - jak mówią ekonomiści - poprawiała się baza. Innymi słowy, wiedzieliśmy, że wpływy podatkowe będą wyższe, a także jeśli są tegoroczne wyższe, to i wyższy będzie poziom, od którego będą rosły w roku 2008. To jest cała tajemnica.
"Nasz Dziennik" 2007-10-05
Autor: wa