Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jest sucho, będzie drogo

Treść

Najpierw południe kraju zostało dotknięte przez powódź, teraz głównie zachodnie województwa narzekają na skutki katastrofalnej suszy. Brak deszczu powoduje, że mniejsze będą zbiory zbóż, warzyw, owoców czy roślin okopowych. Ostatnie deszcze sytuację niewiele poprawiły. A konsumenci narzekają na drogą żywność, której ceny mogą jeszcze pójść w górę.
Instytut Upraw, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach, który monitoruje stan zagrożenia wystąpienia suszy, stwierdza w raporcie, że niestety w wielu gminach sytuacja jest katastrofalna, gdyż wielotygodniowe braki opadów negatywnie odbijają się na wegetacji niemal wszystkich gatunków roślin. Według IUNiG, najtrudniejsza sytuacja panuje w 128 gminach leżących w województwach zachodnich: lubuskim, wielkopolskim i zachodniopomorskim. Wiele z tych gmin co roku boryka się z deficytem wody, bo nawet przy latach mokrych opady są tam niższe niż w Polsce centralnej czy wschodniej. Ale teraz, gdy mieliśmy kilkunastodniowe upały, sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej. W dodatku na mapie kraju są obszary, gdzie deszczu nie było od połowy maja, i tam susza spowodowała już ogromne straty w uprawach. Nawet deszcze i burze, które pod koniec ubiegłego tygodnia nadciągnęły nad zachodnią Polskę, niewiele zdołały zmienić: ziemia jest tak wysuszona, że dopiero kilka deszczowych dni mogłoby poprawić sytuację.
Ale nie tylko Lubuskie czy Wielkopolska mają problemy z wodą, a w zasadzie jej brakiem. Także w pozostałych regionach upały zaszkodziły uprawom rolnym, głównie zbożu. Eksperci po raz kolejny obniżają prognozy zbiorów ziarna. Krajowa Federacja Producentów Zbóż opublikowała raport, z którego wynika, że krajowe plony zbóż spadną do 25,8 mln ton (bez kukurydzy), a jeszcze kilka tygodni temu KFPZ zapowiadała zbiory na poziomie o ponad pół miliona ton wyższym. Co więcej, federacja zastrzega, że jeśli nie spadną w całej Polsce deszcze, to prognoza zbiorów może zostać obniżona o kolejne 2-3 procent. Swoje prognozy obniżył również Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarski Żywnościowej - z 27 do 26,5 mln ton. Z kolei Izba Zbożowo-Paszowa szacuje, że zbiory ziarna wyniosą nie więcej niż 25,5 mln ton, a do tego dojdzie także 1,5 mln ton kukurydzy. Ministerstwo Rolnictwa natomiast liczy na to, że podczas żniw nasi rolnicy zbiorą około 26 mln ton zbóż (bez kukurydzy). Obniżenie prognoz to skutek tego, że brak wody powoduje problemy z dojrzewaniem zbóż: ziarno jest mniejsze, słabsze, a część kłosów po prostu wypaliło słońce.
Żniwa dwa tygodnie później
Tymczasem susza już spowodowała znaczne opóźnienie żniw. W tej chwili rolnicy koszą głównie rzepak i jęczmień ozimy. W poprzednich latach w drugiej połowie lipca pełną parą ruszały "duże żniwa", które teraz będą opóźnione o blisko dwa tygodnie i kampania żniwna ruszy na całego dopiero na przełomie lipca i sierpnia. Ministerstwo rolnictwa ma za to nadzieję, że słabsze żniwa będą rekompensowały rolnikom choć w części wyższe ceny skupu. Wiceminister rolnictwa Artur Ławniczak powiedział, że np. ceny pszenicy powinny się utrzymywać na poziomie 570-580 zł za tonę. Jeszcze lepsza sytuacja ma być na rynku rzepaku, gdzie tona ziarna już teraz zbliża się do 1400 złotych. Ale sami rolnicy już tak optymistycznie swojej sytuacji nie oceniają. Obawiają się, że i tak ceny ziarna na giełdach towarowych będą niskie. Zdaniem organizacji rolniczych, sytuacja byłaby inna, gdyby Komisja Europejska podniosła ceny skupu interwencyjnego. Teraz wynosi ona 101 euro za tonę pszenicy, a powinna - według związków rolników - wynosić przynajmniej o połowę więcej. W takiej sytuacji cena interwencyjna tony pszenicy w polskich warunkach przekraczałaby 600 złotych i to wymusiłoby także podniesienie cen przez firmy skupowe do tego właśnie poziomu. W przeciwnym wypadku na początku żniw zboże znowu zacznie tanieć, jak to bywało w latach poprzednich. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, aby Bruksela aż tak podniosła ceny interwencyjne - podwyżka może wynieść najwyżej 10-20 euro na tonie.
Mniej nie tylko zboża
Jednak nie tylko producenci zbóż narzekają na suszę. Daje się ona we znaki także ogrodnikom i sadownikom. Straty odnotowują również właściciele plantacji roślin okopowych, głównie ziemniaków. Część rolników liczyła na to, że ciepłe lato pomoże im w odrobieniu strat, jakie ich uprawy poniosły na skutek wiosennych obfitych deszczów. Ale tak się nie stało, bo np. posadzone lub zasiane niedawno warzywa nie rosną z powodu braku wody. Niewielu z kolei rolników posiada instalacje do nawadniania, aby w ten sposób wspomóc wegetację warzyw. - Tam, gdzie takie deszczownie są zainstalowane, plony mogą być o kilkadziesiąt procent wyższe niż w gospodarstwach, gdzie susza poczyniła spustoszenia - mówi Andrzej Michalski, doradca rolny. - Oczywiście, nawodnienie ma już wielu rolników, zwłaszcza właściciele dużych specjalistycznych gospodarstw, ale trzeba pamiętać, że tysięcy rolników na taką inwestycję jeszcze nie stać - dodaje. Michalski podaje przykład upraw ziemniaków. Tam, gdzie nie są one nawadniane, krzaki zaczynają żółknąć i dość szybko usychają, a przez to bulwy leżące w ziemi przestają rosnąć. Jeśli jednak plantacja jest systematycznie podlewana, krzaki ziemniaków są wciąż zielone, a to zapowiada dla rolnika wysoki plon. A ponieważ ziemniaki w tym roku są drogie, może on liczyć na godziwy zarobek.
Podwyżki małe tylko dla GUS
Susza martwi oczywiście nie tylko rolników, ale również konsumentów. Już teraz warzywa czy owoce są droższe niż przed rokiem i raczej tak już zostanie. Co prawda Główny Urząd Statystyczny uspokaja Polaków, że żywność nie drożeje w znaczący sposób, że nie napędza inflacji, ale gospodynie domowe mają na ten temat odmienne zdanie, patrząc na to, ile muszą wydawać na zakup żywności. Dla wielu rodzin jest to poważny problem i ludzie zaczynają wręcz mówić o drożyźnie. - Latem zawsze kupowałam dużo warzyw i owoców, bo były tanie. Teraz tego powiedzieć nie mogę. Drogie są sałata, pomidory, ogórki, kapusta. Gdy takie zakupy się zsumuje, to naprawdę wychodzi poważna kwota. I tak dobrze, że warzywa i owoce można kupić na targu, bo w sklepach są znacznie droższe - mówi Grażyna Pietrzycka. - A nie mam zaufania do żywności z supermarketów, gdzie może jest taniej, ale na targu mam stałe miejsca zaopatrzenia, do których towar przywożą rolnicy prosto z pola - dodaje. Drogie są jednak nie tylko świeże warzywa i owoce; przetwórcy zapowiadają, że z powodu suszy, niższych zbiorów i wyższych cen skupu wkrótce mogą podrożeć też przetworzone produkty spożywcze.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2010-07-20

Autor: jc