Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jest śledztwo w sprawie "eksportu akt" do Niemiec

Treść

Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła wczoraj śledztwo w sprawie "eksportu akt" do Niemiec. Na razie nikomu nie przedstawiono zarzutów. W przyszłym tygodniu śledczy przesłuchają w charakterze świadka prokuratora IPN Antoniego Kurę. Wtedy zapewne zostaną sformułowane zarzuty pod adresem konkretnych osób. Jedną z nich może być były szef Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, obecnie wicedyrektor Biura Postępowania Sądowego Prokuratury Krajowej Ryszard Walczak.

- Dzisiaj wszczęto śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy państwowych poprzez przekazywanie bez podstawy prawnej ważnych dokumentów państwowych dla Centralnego Urzędu Administracji Sądowniczej w Ludwigsburgu - poinformował nas wczoraj Maciej Kujawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Teraz w charakterze świadka zostanie przesłuchana osoba z IPN - dodał. Prokuratorem, który złoży zeznania, będzie Antoni Kura, naczelnik nadzoru nad śledztwami Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej. Według Macieja Kujawskiego, postępowanie zacznie się od tego właśnie przesłuchania. - Być może wtedy pojawią się nowe okoliczności, które pozwolą na przedstawienie zarzutów konkretnym osobom - stwierdził. Teraz prokuratura ma za mało informacji, by postawić zarzuty, dlatego na razie śledztwo prowadzone jest "w sprawie". Postępowaniem kieruje prokurator Grzegorz Jaremka. Osobą, której zapewne zostaną przedstawione zarzuty, jest Ryszard Walczak. Próbowaliśmy się z nim wczoraj skontaktować, ale jego sekretarka poinformowała nas, że "pan dyrektor jest zajęty" i odesłała nas do biura prasowego Prokuratury Krajowej. Tymczasem według IPN wszczęte śledztwo to potwierdzenie tego, co Instytut sygnalizował już od dawna - ogołocenia polskich archiwów ze znacznej liczby ważnych dokumentów. - To, że jest śledztwo, oznacza, że uzasadnione są podejrzenia o popełnieniu przestępstwa - powiedział nam wczoraj Antoni Kura. - Prokuratura po wielu analizach doszła do tego przekonania. Dla nas, prokuratorów z IPN, to smutne, bo potwierdza tylko fakt, że w Instytucie przez wiele lat dochodziło do pewnej patologii - dodał. Jego zdaniem, teraz IPN musi jak najszybciej zbilansować to, co pozostało. - W kopiach - czy takowe w ogóle są - oraz tym, co zostało wydane, chcemy to zrobić jak najszybciej - stwierdził prokurator Kura. Podkreślił także, że rolą IPN jest teraz poszukiwanie mechanizmów, by te akta z powrotem powróciły do Polski. - Być może będziemy musieli zwrócić się po pomoc prawną w sprawach karnych do Niemców - powiedział. - Mam nadzieję, że ta możliwość pozwoli nam je odzyskać - dodał.
Pr okuratura, oprócz Ryszarda Walczaka, zajmie się prawdopodobnie naczelną dyrektor Archiwów Państwowych w Warszawie Darią Nałęcz. To za jej zgodą akta przekazywano do Ludwiksburga. Do tej pory nie udało nam się z nią porozmawiać, bo jest na urlopie. W poniedziałek wraca do pracy i mamy nadzieję, że odniesie się do stawianych jej zarzutów. Daria Nałęcz - żona wicemarszałka Tomasza Nałęcza (SDPL), jest członkiem Rady Honorowej Budowy Muzeum Powstania Warszawskiego. Jeszcze w tym miesiącu wystartuje w konkursie na dyrektora archiwów (piastuje to stanowisko od 10 lat).
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłych szefów GKŚZpNP złożył prezes IPN prof. Janusz Kurtyka. Zobowiązała go do tego uchwała Kolegium Instytutu, które uznało, że wyczerpały się możliwości wyjaśnienia tej kwestii na drodze postępowania wewnętrznego. Chodzi o przekazywanie do Niemiec oryginalnych materiałów z toczonych w Polsce śledztw w sprawach zbrodni niemieckich popełnionych w czasie II wojny światowej.
W toku wewnętrznego postępowania ustalono, że akta wysyłano za granicę bez jakiejkolwiek podstawy prawnej i bez zastosowania specjalnej procedury, przewidzianej w kodeksie postępowania karnego. Przekazywano Niemcom oryginały dokumentów, nie pozostawiając na miejscu uwierzytelnionych kopii. Na skutek tego dzisiaj pion śledczy IPN nie jest w stanie - z braku dowodów - zakończyć ok. 10 tys. wszczętych śledztw. Gdy w 2005 r. IPN miał udzielić odpowiedzi na interpelację w sprawie zbrodni w Palmirach i w Lesie Kabackim, mógł podać tylko tyle, że akta aż siedem razy przekazywano do Ludwigsburga.
Proceder trwał od wczesnych lat 60. aż do końca 90., a zachodzi podejrzenie, że jeszcze w 2001 r., już po powstaniu IPN, przesłano do Ludwigsburga kolejną partię dokumentów.
Anna Skopinska


Jerzy Engelking, zastępca prokuratora generalnego:
W tej sprawie zostało złożone zawiadomienie przez prezesa IPN do prokuratury warszawskiej, która do wczoraj prowadziła czynności sprawdzające. W dniu wczorajszym wydałem polecenie, aby w sprawie tej wszcząć śledztwo. W zależności od ustaleń tego postępowania Prokuratura Krajowa będzie podejmowała stosowne kroki w stosunku do pracowników zatrudnionych w Prokuraturze Krajowej.
Na chwilę obecną nie widzę powodów, aby sprawę tę objąć szczególnym nadzorem Prokuratury Krajowej. Ale jeżeli w trakcie tego postępowania ujawnią się jakiekolwiek okoliczności, aby sprawę tę objąć szczególnym nadzorem, to taki nadzór zostanie oczywiście ustanowiony.
Decyzja co do pana dyrektora Walczaka będzie wynikała wprost z materiału dowodowego zgromadzonego w tym postępowaniu i z wyników tego postępowania.
Wypowiedź dla Telewizji Trwam.

"Nasz Dziennik" 2006-08-19

Autor: wa