Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jest porozumienie

Treść

Drzwi wszystkich gabinetów lekarskich powinny dzisiaj stać otworem. - Jest porozumienie - podsumował minister zdrowia Zbigniew Religa rozmowy prowadzone w sprawie kontraktów dla lekarzy rodzinnych na 2006 rok. - Nic nie wskazuje na to, by gabinety były jutro zamknięte - wtórował mu wczoraj szef Porozumienia Zielonogórskiego Marek Twardowski. Pozytywny wynik rozmów to przede wszystkim sukces ministra zdrowia, który dla dobra pacjentów podjął decyzję, że Narodowy Fundusz Zdrowia przekaże dodatkowe 240 mln zł na podstawową opiekę zdrowotną. Są to pieniądze, które NFZ niekoniecznie będzie posiadał, ponieważ zależy to od sytuacji ekonomicznej w kraju, m.in. wysokości wzrostu PKB. Jeśli tych środków w drugim kwartale bieżącego roku w kasie Funduszu zabraknie, minister poda się do dymisji.
Porozumienie między lekarzami z PZ a stroną rządową zostało wypracowane dzięki temu, że minister zdrowia podjął osobistą decyzję o przekazaniu ze środków NFZ dodatkowo 240 mln zł z przeznaczeniem na podstawową opiekę zdrowotną. - To pozwoli na stopniowy wzrost stawki dla każdego lekarza - powiedział minister. - Te pieniądze nie zostały nikomu zabrane - zaznaczył. Minister liczy na to, że dzięki szybkiej poprawie sytuacji ekonomicznej w kraju uda się te środki zabezpieczyć. - Spodziewamy się, że napływ pieniędzy do NFZ w tym roku będzie większy - tłumaczył. Za wypełnienie finansowego elementu porozumienia minister zaręczył własną głową. Zapowiedział dymisję, jeśli pieniędzy nie będzie.
Porozumienie nie zostało formalnie podpisane, gdyż jego warunki techniczne wymagają jeszcze doprecyzowania.
Szef Ministerstwa Zdrowia uważa, że strona rządowa zrobiła wszystko, by lekarze pracowali bez zakłóceń. Uczestnicy rozmów podkreślali przede wszystkim dobrą wolę prof. Religi w rozwiązaniu trwającego od kilku tygodni konfliktu. - Gdyby nie wola porozumienia ze strony ministra zdrowia Zbigniewa Religi, prawdopodobnie tego porozumienia nie udałoby się uzyskać - zaznaczył Marek Twardowski, główny negocjator lekarzy z Porozumienia Zielonogórskiego.
Rzecznik PZ Robert Sapa uzależnił dalszy rozwój wypadków od decyzji prezesa NFZ. - Po tym, co usłyszałem, ukazuję radosną minę - odpowiedział prezes Jerzy Miller i zapewnił, że deklaracje ministra zdrowia będą przez Fundusz ściśle wypełnione i zrealizowane.
Za mediację podczas "negocjacji ostatniej szansy" prof. Religa podziękował prezesowi Naczelnej Rady Lekarskiej Konstantemu Radziwiłłowi. - Wyciszał nastroje, eliminował emocje. Dzięki niemu do porozumienia doszło w dobrej atmosferze i stosunkowo szybko - powiedział.
Gorące negocjacje trwały z przerwami od piątku. Za zamkniętymi drzwiami rozmawiali minister zdrowia Zbigniew Religa i prezes NFZ Jerzy Miller z jednej strony oraz przedstawiciele lekarzy z Porozumienia Zielonogórskiego z drugiej. Brak porozumienia szkodziłby przede wszystkim pacjentom, którzy musieliby szukać pomocy gdzie indziej, gdyby u swego lekarza rodzinnego zastali zamknięte drzwi.
Wczoraj pojawiła się nadzieja na kompromis, ponieważ rozmowy nie toczyły się już wokół pytania, czy Narodowy Fundusz Zdrowia ma płacić lekarzom rodzinnym 5 czy 6 zł za pacjenta miesięcznie. Porozumienie Zielonogórskie zaproponowało stawkę 5,5 zł oraz podpisanie kontraktów na dwa miesiące, by w tym czasie ministrowie zdrowia i finansów mogli poszukać pieniędzy przed negocjacjami kontraktów na kolejny okres. Jak podał rzecznik prasowy ministra zdrowia Paweł Trzciński, prof. Religa przedstawił PZ propozycję, aby podwyższyć stawkę na każdego pacjenta z 5 do 5,30 zł. Minister zdrowia podkreślił, że tych pieniędzy w chwili obecnej nie ma, ale zapewnił, że zrobi wszystko, aby je zdobyć. Zapowiedział, że w przeciwnym razie poda się do dymisji. Na konferencji prasowej okazało się, że ci, którzy wybierają się dziś do lekarza, mogą odetchnąć z ulgą.
Na wypadek nieosiągnięcia porozumienia również w resorcie spraw wewnętrznych i administracji toczyły się w piątek rozmowy za zamkniętymi drzwiami, w których uczestniczyli m.in. wicepremier Ludwik Dorn, minister zdrowia Zbigniew Religa i prokurator generalny Janusz Kaczmarek. Ludwik Dorn poinformował na konferencji prasowej, że lekarze, którzy po Nowym Roku zamkną swoje gabinety dla pacjentów, złamią prawo. Podkreślił również, że jeśli w wyniku nieudzielenia pomocy medycznej dojdzie do uszczerbku na zdrowiu lub zostanie zagrożone życie pacjenta, odpowiedzialny za to lekarz poniesie karę. Zaznaczył, że istnieje teoretyczna możliwość powołania do wojska tych lekarzy, którzy odmówią świadczenia podstawowej opieki zdrowotnej, by wykonywali swoje obowiązki. Minister starał się także uspokoić pacjentów, obiecując, że tam, gdzie dostęp do podstawowej opieki zdrowotnej będzie utrudniony, 2-3 razy w tygodniu będą organizowane tzw. białe niedziele. - Będziemy starali się o to, by lekarze docierali do tych terenów - podkreślił.
Już w piątek na konferencji prasowej prezes NFZ Jerzy Miller podał plan awaryjny w sytuacji, gdyby lekarze nie otworzyli swoich gabinetów po Nowym Roku. Miller wyróżnił jego trzy zasadnicze elementy. - Każdy, kto 2 stycznia zastanie drzwi gabinetu lekarskiego zamknięte, proszony jest o kontakt z oddziałami wojewódzkimi NFZ - poinformował prezes Funduszu. Po drugie, wszystkie recepty wystawione przez lekarza, który nie ma przedłużonego kontraktu z NFZ na 2006 rok, będą honorowane przez apteki. Miller podkreślił również, że w przypadku zamknięcia gabinetu przez lekarza rodzinnego będzie można iść od razu do specjalisty. - Każdemu lekarzowi, również specjaliście, który udzieli pomocy pacjentowi w zastępstwie lekarza rodzinnego niemającego kontraktu z NFZ, Fundusz zapłaci 18 zł ryczałtu - zapewniał prezes NFZ.
Magdalena M. Stawarska

"Nasz Dziennik" 2006-01-02

Autor: ab