Jest pakt, będą strajki
Treść
Szefowie dwudziestu pięciu państw europejskich, w tym Polski i siedmiu innych krajów spoza strefy euro, zgodzili się podpisać międzyrządową umowę pod egidą Niemiec, tzw. pakt fiskalny. Podpisania paktu odmówił nasz południowy sąsiad - Czechy, a także nie podpisała go Wielka Brytania. Tuż po zamknięciu unijnego szczytu w sprawie paktu Grecja ogłosiła, że zadeklarowana dotychczas dla niej pomoc oraz redukcja długu przez banki może nie wystarczyć do wyprowadzenia z kryzysu zadłużenia.
Państwa porozumiały się na szczycie w sprawie wzmocnienia w eurostrefie dyscypliny fiskalnej. W kwestii zaszłości, a więc istniejących już w bilansach krajów euro gigantycznych zadłużeń, nie zrobiły jednak ani kroku naprzód. Dlatego tuż po zamknięciu szczytu, we wtorek nad ranem, premier Grecji Lukas Papademos zdecydował się ogłosić, że wart 130 mld euro drugi pakiet ratunkowy dla tego kraju wraz z redukcją jej 350-miliardowego długu o 100 mld euro przez banki to za mało, aby wyciągnąć Ateny z kryzysu zadłużenia. Ta wiadomość zelektryzowała rynki, zwłaszcza że owych 130 mld euro i redukcji zadłużenia Grecja jeszcze nie uzyskała. Na razie otrzymała 73 mld pomocy z pierwszego pakietu ratunkowego, który opiewa na 110 mld euro. Po enuncjacjach premiera Papademosa pod znakiem zapytania stoi sens przyznawania Grecji kolejnej transzy pomocy, skoro i tak nie zapobiegnie to niewypłacalności kraju. Podobnie banki będą jeszcze mniej skore do dobrowolnej redukcji zadłużenia Grecji, przy której nie mogą powetować sobie strat za pomocą instrumentów ubezpieczających - CDS-ów. Rynki mogą więc teraz wzmocnić presję na niekontrolowane bankructwo tego państwa, co dla pozostałych krajów euro oznacza gigantyczne wydatki na ratowanie sektora bankowego oraz wzrost kosztów obsługi długu. Dla społeczeństw krajów będących sygnatariuszami paktu fiskalnego to zdecydowanie zła wiadomość: będą spłacać długi kosztem poziomu życia społecznego i rozwoju gospodarczego.
Cięcia i kary
Pakt zobowiązuje sygnatariuszy do wprowadzenia do prawa narodowego nowej reguły wydatkowej, która nakazuje utrzymywać deficyt strukturalny w granicach 0,5 proc. PKB pod rygorem wysokich kar finansowych - do 0,1 proc. PKB - za jego przekroczenie. Oznacza to, że państwa sygnatariusze będą musiały ciąć wydatki na sprawy społeczne i inwestycje rozwojowe. Kary będzie nakładał Europejski Trybunał Sprawiedliwości, do którego państwa będą składać skargi na siebie nawzajem. W przyjętej wersji paktu zrezygnowano natomiast z karania za nadmierne zadłużenie, przekraczające 60 proc. PKB, ponieważ ten warunek automatycznie eliminowałby z paktu faktycznych bankrutów, jak Grecja i Portugalia, oraz kraje na drodze do bankructwa (Hiszpania, Irlandia, Belgia, możliwe, że także Włochy). Wzmocniona dyscyplina fiskalna ma służyć temu, aby kraje strefy euro przestały się zadłużać, a zaciągnięte wcześniej długi spłacały w pierwszej kolejności, przed innymi wydatkami z budżetów. Kary płacone przez członków eurostrefy będą zasilały Europejski Mechanizm Stabilności (EMS). Z kolei pomoc z EMS będą mogły otrzymać tylko te państwa, które przyjęły i wdrożyły pakt. Kraje spoza strefy euro, które dobrowolnie zgłosiły akces do paktu, będą zobligowane wdrożyć w pełni jego postanowienia z chwilą przyjęcia euro, ale mogą zrobić to wcześniej w odniesieniu do całości lub części postanowień paktu fiskalnego. Jeśli wcześniej przyjmą na siebie zobowiązania, kary nakładane na nie będą wpływać do budżetu unijnego.
Sygnatariusze paktu spoza strefy euro będą mogli uczestniczyć w szczytach euro dotyczących konkurencyjności i reform eurostrefy, nie będą natomiast brali udziału w posiedzeniach, na których omawiane będą wewnętrzne problemy eurostrefy, takie jak pomoc Grecji. Każdy ze szczytów euro ma być poprzedzony szczytem całej Unii Europejskiej, co teoretycznie ma zapobiegać rozsadzaniu Wspólnoty od wewnątrz przez sterowaną z Berlina strukturę międzyrządową, jaką jest pakt fiskalny.
Finansowe pułapki
- Rodzi się pytanie: czy przesunięcie funduszy strukturalnych z budżetu UE do Europejskiego Mechanizmu Stabilności to wewnętrzna sprawa strefy euro, czy też nie? Czy działania ratunkowe dla strefy euro będzie podejmowała sama siedemnastka, czy też wszyscy inni członkowie paktu będą mieli kolejny wybór, czy przyłączyć się ze swoimi pieniędzmi? - zwraca uwagę Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha. Problem jest niezwykle istotny w kontekście pożyczek z rezerw walutowych banków centralnych krajów UE, które mają za pośrednictwem Międzynarodowego Funduszu Walutowego trafić na ratowanie eurostrefy. Narodowy Bank Polski rozważa przeznaczenie na ten cel 6 mld euro z rezerw walutowych. Niechęć do naruszenia rezerw banku centralnego jest jednym z powodów, dla których Czechy nie zdecydowały się na podpisanie paktu fiskalnego.
- Bardzo chcielibyśmy pomóc Grecji i innym krajom, ale nie bierzemy bezpośredniego udziału w tej pomocy i nie ponosimy obciążeń finansowych - zapewniał w TVP Info eurodeputowany Jerzy Buzek (PO).
Najbardziej tajemniczą częścią porozumienia w sprawie paktu jest przyjęta na szczycie deklaracja o wzroście gospodarczym i zatrudnieniu. Kraje UE zobowiązały się wypracować do marca plan na rzecz wzrostu PKB na kontynencie i zwalczania bezrobocia, które w pewnych krajach, np. w Hiszpanii, przybrało rozmiary klęski i sięgnęło 23 proc., w tym ponad 50 proc. wśród ludzi młodych. We Francji bezrobocie także wzrosło do prawie 10 procent. Tylko Niemcy notują spadek bezrobocia, które wynosi według ostatnich danych zaledwie 6,7 procent. W deklaracji znajduje się gołosłowna zapowiedź, że celem działań będzie, aby... każdy młody człowiek po skończeniu nauki w ciągu trzech miesięcy znalazł pracę. Tymczasem cięcia budżetowe przewidziane w pakcie fiskalnym całkowicie przekreślają te intencje, a główny beneficjent wspólnej waluty - Niemcy - nie kwapi się z wyasygnowaniem dodatkowych środków do unijnego budżetu na zwalczanie bezrobocia generowanego przez wadliwe funkcjonowanie eurostrefy. Komisja Europejska zapowiada wprawdzie gotowość przesunięcia niewykorzystanych środków z Funduszu Spójności na cele wzrostu i zatrudnienia, ale istnieją poważne rozbieżności pomiędzy komisarzami co do wysokości dostępnych niewykorzystanych funduszy. Prawdopodobnie wolnych środków jest zaledwie kilkadziesiąt milionów euro, reszta znajduje się w dyspozycji konkretnych krajów z przeznaczeniem na konkretne przedsięwzięcia.
Pakt fiskalny ma być podpisany na szczycie UE w marcu br., a wejść w życie 1 stycznia 2013 r. pod warunkiem ratyfikacji przez co najmniej dwanaście krajów euro. Z ratyfikacją paktu w poszczególnych państwach i wprowadzeniem złotej reguły deficytu do wewnętrznego ustawodawstwa mogą być jednak poważne problemy i może to wywołać w Europie protesty społeczne na dużą skalę - oceniają brukselscy eksperci.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik Środa, 1 lutego 2012, Nr 26 (4261)
Autor: au