Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jest marszałek, nie ma rządu

Treść

Ponad trzy godziny zabrał wczoraj posłom wybór nowego marszałka Sejmu. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości kategorycznie odrzucili "konfrontacyjną", jak to określili politycy tej partii, kandydaturę Bronisława Komorowskiego z Platformy Obywatelskiej. Miał to być warunek brzegowy zawiązania koalicji rządowej. W odpowiedzi na takie ultimatum PiS zgłosiło swojego kandydata. Marka Jurka poparło 265 parlamentarzystów z PiS, LPR, PSL i Samoobrony. Reakcja Platformy była natychmiastowa: Nie widzimy możliwości kontynuowania rozmów - oświadczył tuż po głosowaniu lider PO Donald Tusk. Później oskarżył jeszcze liderów PiS o to, że tak naprawdę od początku zakładali taki scenariusz.
Kontrkandydat Marka Jurka, Bronisław Komorowski, zyskał poparcie 133 posłów. Oznacza to, że Platforma Obywatelska przegrała w ciągu miesiąca wszystko, co było można. Najpierw wybory parlamentarne, potem prezydenckie. Porażki bardziej bolały, ponieważ sukcesy w obu elekcjach były już niemalże zapisane na koncie zysków, a marszałek - obiecany przez PiS, gdyby powstała koalicja. Zamiast jednak uznać te wyniki i przyjąć, było nie było, decyzje wyborców, politycy tej partii zaczęli zachowywać się tak, jakby wszystko im się należało.
Spotkanie liderów PO i PiS w nocy z wtorku na środę nie przyniosło oczekiwanego przełomu. Platforma usztywniła swoje stanowisko w trzech zasadniczych punktach:
- wybór na marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego,
- stanowisko szefa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji dla wicepremiera Jana Rokity,
- przewaga wśród ministrów konstytucyjnych w Radzie Ministrów.
Odpowiedzi Prawa i Sprawiedliwości nie uległy zmianie:
- marszałek dla PO, jednak nie Komorowski, ale najlepiej Donald Tusk,
- nie ma mowy o resorcie spraw wewnętrznych dla Rokity i PO,
- równowaga w rządzie, czyli po ośmiu konstytucyjnych ministrów dla obu koalicjantów.
Po północy liderzy rozeszli się z niczym. Wiadomo jednak, że PiS miało nadzieję, iż na porannym posiedzeniu klubu PO nastąpi zmiana kandydata na marszałka Sejmu. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Nawet najwięksi optymiści w PiS przyznają, że nie spodziewali się, iż Tusk z Rokitą będą tak dalece zainteresowani konfrontacją i usztywnieniem stanowiska.
- Oni naprawdę nie wierzą w to, że my mamy poważnie rozpatrzony wariant samodzielnego rządzenia i w końcu tę wyciągniętą rękę schowamy - mówi nam jeden z liderów PiS. A taki wariant zdaje się coraz bliższy. Ba, od wczorajszego popołudnia coraz trudniej oczekiwać innego. Po blisko dwóch godzinach obrad klub PO podtrzymał stanowisko. - Naszym kandydatem na marszałka Sejmu nadal jest Bronisław Komorowski - oświadczył Tusk.
W tym samym czasie do Sejmu przyjechał desygnowany na premiera Kazimierz Marcinkiewicz z nową, koncyliacyjną umową dla Platformy. W skrócie brzmiała ona: nie ma w strukturze rządu MSWiA, tylko oddzielne MSW i połączony resort administracji z rozwojem regionalnym, który mógłby objąć Rokita.
- Odpowiedzią pozytywną na tę propozycję będzie wystawienie Donalda Tuska na marszałka Sejmu - dodał pół godziny później, ogłaszając plan dziennikarzom. Wybrał tę metodę poinformowania PO, gdyż przez trzydzieści minut Jan Rokita nie odpowiedział na zaproszenie do gabinetu przyszłego premiera, by zapoznać się z ofertą. Marcinkiewicz przedstawił ją dopiero w sali sejmowej gronu polityków Platformy. Na wniosek klubu PiS posiedzenie znów zostało przerwane. Po nim na marszałka Sejmu została zgłoszona kandydatura Marka Jurka.
- Przez półtorej godziny Platforma nie odpowiedziała na naszą propozycję; nie możemy dłużej zwlekać z powołaniem marszałka Sejmu - oświadczył Jarosław Kaczyński.
Konfrontacyjna taktyka Platformy najbardziej jest widoczna nie w kwestiach politycznych, a gospodarczych. Jak udało nam się dowiedzieć, zespół negocjacyjny ds. makroekonomicznych ze Zbigniewem Chlebowskim na czele przyniósł gotowe propozycje i nie zamierza z nich ustępować. Zawierają one postulat podatku liniowego, ale nie "3 x 15" jak w kampanii wyborczej, a "3 x 16" z ulgami podatkowymi. Według wyliczeń przedstawionych przez ekspertów PO, a już na pierwszy rzut oka mocno dyskusyjnych, na wprowadzeniu takich stawek najbardziej stracą rolnicy i emeryci.
- To jest wręcz doktrynalne, jakbyśmy negocjowali z Balcerowiczem
- mówi nam jeden z członków zespołu negocjacyjnego PiS. Dodaje, że jego partia z pewnością nie pójdzie na te propozycje, bo one są z gatunku "nie do przyjęcia". I powtarza, zresztą nie on pierwszy, że Prawo i Sprawiedliwość naprawdę nie po to wygrało te wybory, by się bać rządzenia, ale by rządzić Polską i zmieniać ją i jej gospodarkę na lepsze.
- Nie rozumiemy, czemu znów powrócił podatek liniowy, bo przecież Donald Tusk mówił wyraźnie, że skoro przegrali wybory, to się z niego wycofują - powiedział nam wieczorem Kazimierz Marcinkiewicz. Dodał, że ocenia takie oferty jako "element zaporowy".
Po południu doszło w końcu do ukonstytuowania się Prezydium Sejmu. PiS zaproponowało, zgodnie z planem i ustaleniami międzyklubowymi, pięciu wicemarszałków, a więc po jednym dla każdego z klubów. Platforma była przeciwko. Głosowanie znów przegrała boleśnie, bo jej propozycji nikt nie poparł. Wszyscy zgłoszeni kandydaci otrzymali poparcie bezwzględnej większości. Najwięcej, bo 448 głosów, otrzymał Jarosław Kalinowski z PSL, najmniejszego klubu w Sejmie. Drugi wynik (442 głosy) uzyskał Marek Kotlinowski (LPR). 398 posłów poparło kandydatury Bronisława Komorowskiego i Wojciecha Olejniczaka, a tylko 279 (sprzeciw Platformy Obywatelskiej) Andrzeja Leppera. - Poparliśmy go, bo widzimy, że Andrzej Lepper i jego formacja wyciągają wnioski z przeszłości, widzą, że nie powiększyli swojego stanu posiadania w tych wyborach, i chcemy dać im szansę w imię rozwoju demokracji - tłumaczył poparcie PiS szef klubu Ludwik Dorn.
Dziś ma zostać podjęta próba wznowienia rozmów koalicyjnych PiS - PO w nowych warunkach. Nie wydaje się jednak, by było jeszcze możliwe odwrócenie losów tej, wydaje się, niedoszłej koalicji. Nieoficjalnie mówi się o tym, że teraz Platforma weszłaby jedynie do rządu, który konstruowałby jej premier.
Mikołaj Wójcik

Marek Jurek, marszałek Sejmu V kadencji
Działał w opozycji demokratycznej w Polsce od 1978 roku. W 1989 roku współtworzył Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, w którym pełnił funkcje wiceprezesa i przewodniczącego Rady Naczelnej. Od 1995 do 2001 roku był członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, początkowo - jej przewodniczącym. W 2001 r. był współzałożycielem Przymierza Prawicy i przewodniczącym jego Rady Politycznej. W latach 1989-1993 i od 2001 roku był posłem; w latach 1991-1993 był wiceprzewodniczącym sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Wielokrotnie wypowiadał się przeciwko liberalizacji ustawy regulującej ochronę życia. Ma 45 lat, żonę, trójkę dzieci, z wykształcenia jest historykiem.
JM, PAP

"Nasz Dziennik" 2005-10-27

Autor: ab