Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jeśli nie program, to co?

Treść

W trakcie nocnego spotkania politycy PO ustalili, iż negocjacje koalicyjne zaczną się nie od rozmów, od programu, a reformy administracji rządowej i najpilniejszych projektów ustaw. Pełne upoważnienie PO do negocjacji z Kazimierzem Marcinkiewiczem otrzymał Jan Rokita. Ten nie chce jeszcze przesądzać, że wejdzie do rządu. Polityk PO wysłał do Marcinkiewicza dziewięciostronicowy list, w którym zaproponował w pierwszej kolejności "uzgodnienie kluczowych obszarów": standardu życia publicznego, standardu rządzenia, mechanizmu konstruowania budżetu państwa, standardu legislacji oraz struktury organizacji rządu.
Długie godziny w nocy z poniedziałku na wtorek spędzili politycy Platformy Obywatelskiej na naradzie, jak zrobić pierwszy krok po tym, gdy już przyznali rację Kazimierzowi Marcinkiewiczowi, iż należy niezwłocznie przystąpić do tworzenia rządu. Po wyjściu z rozmów żaden polityk PO nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Doszło nawet do nieprzyjemnych sytuacji, za które Jan Rokita przepraszał kilkanaście godzin później na przedpołudniowej konferencji prasowej. Tutaj Donalda Tuska już nie było - pełne upoważnienie partii do negocjacji z Marcinkiewiczem otrzymał Rokita. Ten nie chce jeszcze przesądzać, że wejdzie do rządu.
- Wolę być kandydatem na wicepremiera niż wicepremierem in spe - stwierdził. Dodał, że rozpoczęcie formowania gabinetu w trakcie rywalizacji wyborczej liderów obu ugrupowań jest chyba najtrudniejszą rzeczą, jakiej się podjął w życiu.

List Jana do Kazimierza
Rokita wysłał do Marcinkiewicza dziewięciostronicowy list, w którym zaproponował w pierwszej kolejności "uzgodnienie kluczowych obszarów": standardu życia publicznego, standardu rządzenia, mechanizmu konstruowania budżetu państwa, standardu legislacji oraz struktury organizacji rządu.
- Nie oczekuję, że koledzy z PiS oszaleją z powodu tego dokumentu. Oczekujemy rzetelnej dyskusji - powiedział Rokita. Nie omieszkał dodać, iż zdaje sobie sprawę, że "będzie on analizowany pod kątem, jak wykorzystać go przeciw Donaldowi Tuskowi".
List dotarł do sztabu PiS faksem, tuż przed konferencją Kazimierza Marcinkiewicza.
- Z pobieżnej obserwacji wynika, że jeśli chodzi o sposób rządzenia, mamy podobne propozycje i pomysły, więc dogadamy się bardzo szybko - skomentował pismo Rokity przyszły premier.
Największe zatargi mogą być w kwestiach rozbicia resortu MSWiA na dwie części, a także przyporządkowania Ministerstwu Zdrowia socjalnych kompetencji Ministerstwa Gospodarki i Pracy. PO nie mówi też ani słowa o powołaniu Urzędu Antykorupcyjnego.
Po południu doszło do nieformalneg o, półtoragodzinnego spotkania Marcinkiewicza z Rokitą. Być może już dziś obie partie przystąpią do formalnych negocjacji na temat programu przyszłego rządu.

Ilu wicemarszałków?
Różnice między PiS i PO dotyczą też struktury Prezydium Sejmu, a dokładnie jego liczebności. Grzegorz Schetyna uważa, że powinno być czterech wicemarszałków, PiS chce tych stanowisk dla każdego klubu, także PSL. Ludwik Dorn podtrzymał propozycję, według której, jeśli obie partie stworzą koalicję rządową, PO będzie miała prawo do wystawienia kandydata na marszałka Sejmu. Nieoficjalnie się mówi, że mógłby nim zostać... Donald Tusk. Problem PO polega na tym, że II tura wyborów prezydenckich może się odbyć po pierwszym posiedzeniu Sejmu, na którym ma zostać wybrany marszałek.

Giertych rezygnuje
Między innymi właśnie dlatego Maciej Giertych ogłosił rezygnację z kandydowania na prezydenta.
- Trzeba zrobić wszystko, by umożliwić Polakom ostateczny wybór już w najbliższą niedzielę, bo to leży w interesie państwa polskiego - powiedział prof. Giertych. Nie zadeklarował poparcia dla żadnego z kandydatów, dodając, że "elektorat Ligi Polskich Rodzin jest elektoratem świadomym i nie potrzebuje instrukcji".
Konferencja prasowa LPR została połączona z prezentacją warunków, które muszą zostać spełnione, aby jej posłowie mogli poprzeć rząd Marcinkiewicza.
- Pod nimi jesteśmy gotowi rozmawiać o poparciu rządu tworzonego przez PiS i apelujemy, by partia ta rozważyła alternatywę koalicji popieranej przez PSL, LPR i Samoobronę, aby odejść od zgubnej polityki liberalnej ostatnich lat - tłumaczył Roman Giertych.
Warunki Ligi to: prowadzenie prorodzinnej polityki państwa (m.in. kwota wolna od podatku także dla dzieci, roczny urlop macierzyński), wycofanie wojsk polskich z Iraku, obniżenie podatków (głównie dla małych i średnich przedsiębiorstw), renegocjacja traktatu akcesyjnego Polski z UE (gł. w obszarach rolnictwo i rybołówstwo), zaprzestanie prywatyzacji niezgodnej z interesem państwa (także rozszerzenie kompetencji Prokuratorii Generalnej), uwłaszczenie, polityka mieszkaniowa i rozwój infrastruktury, ochrona zdrowia (oddłużenie szpitali, bezpłatna służba zdrowia), administracja i wymiar sprawiedliwości (likwidacja większości agencji i funduszy), oświata i nauka (większe inwestycje, bezpłatne studia), rola banku centralnego (wykorzystanie rezerw dewizowych w rozwoju gospodarki, zmiana składki do OFE z obligatoryjnej na fakultatywną).
- My dzisiaj wyciągamy rękę do zgody i jedności, mimo różnych słów, które padły podczas kampanii wyborczej - powiedział Giertych. - Czy ta ręka zawiśnie w powietrzu, to zależy teraz od PiS. Razem z deklaracją Andrzeja Leppera z Samoobrony i głosami Ligi Polskich Rodzin są 244 głosy, które dają spokojną większość rządowi antyliberalnemu, nielaickiemu - zaznaczył.
- Oni [PO - przyp. red.] boją się koalicji prospołecznej i patriotycznej PiS - LPR - Samoobrona - wtórował Giertychowi Lepper. - Pan Tusk chce pokazać, że byłaby to kompromitacja Polski w oczach Zachodu i Unii. To, co oni zrobili przez te 16 lat, to jest kompromitacja - dodał.
- Propozycja LPR nie pozostaje w obszarze naszego zainteresowania, bo naszym ewentualnym partnerem koalicyjnym jest Platforma Obywatelska - skomentował warunki LPR Ludwik Dorn. Nie wiadomo tylko, czy program nowego rządu będzie spełniał te 10 warunków czy nie. W rozmowie z nami politycy LPR i PSL nie wykluczali, że i rząd z PO może być dobry, zwracając uwagę na silną pozycję premiera i kształt programu.
- Nasza oferta jest ważna do momentu wygłoszenia exposé - powiedział Roman Giertych.

Podważona strategia
Niejako w cieniu tworzenia rządu toczyła się wczoraj kampania prezydencka. Tusk skupił się w niej na polityce zagranicznej, a Kaczyński musiał się skupić na odpieraniu zarzutów PO o wykorzystywanie w walce wyborczej funduszy miejskich. Chodziło o wkładkę dotyczącą strategii dla Warszawy do 2020 r. zamieszczoną w "Gazecie Wyborczej". Kosztowała ona miasto ok. 70 tys. zł. - To wykorzystywanie pieniędzy miejskich w kampanii - grzmiała Julia Pitera, radna Warszawy, wybrana do Sejmu z list PO.
- Dziękuję pani Piterze za zrobienie tej awantury, bo dzięki temu efekt tej ulotki jest jeszcze większy - odpowiadał p.o. prezydent Warszawy Andrzej Urbański. Jego zdaniem, fakt, że Lech Kaczyński kandyduje w wyborach prezydenckich, nie może paraliżować normalnej pracy warszawskich urzędów.
Na Pomorzu wrze nie mniej niż w Warszawie. Część członków Związku Kaszubów Polskich uważa, że zarząd organizacji, który poparł kandydata na prezydenta Donalda Tuska, dopuścił się "niedopuszczalnej i karygodnej manipulacji". Rada Naczelna ZKP podjęła przed wyborami uchwałę, w której zobligowała zarząd, by nie wchodził w politykę. "Szacunek dla najistotniejszych wartości i dorobku naszej organizacji obliguje nas do zachowania wstrzemięźliwości w wyrażaniu poparcia konkretnym opcjom politycznym"...
Mikołaj Wójcik

"Nasz Dziennik" 2005-10-05

Autor: ab