Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jerzy "dla każdego coś miłego" Buzek

Treść

Jeszcze kilka lat temu, kiedy Jerzy Buzek był zwyczajnym, szeregowym posłem do Parlamentu Europejskiego, często i gorąco krytykował rozwiązania strategii lizbońskiej. Obecnie, kiedy ogłoszono, iż jest niemal pewne, że zostanie przewodniczącym PE, stał się gorącym zwolennikiem tej procedury. Już w pierwszym wywiadzie po jego nominacji jako kandydata Europejskiej Partii Ludowej stwierdził, że należy jak najszybciej wprowadzić zapisy strategii lizbońskiej w życie.
- Dzisiaj musimy być bardziej konkurencyjni niż kiedykolwiek wcześniej i wszystko, co do tej pory mówiliśmy o strategii lizbońskiej, musimy jak najszybciej wprowadzić w życie - mówił Jerzy Buzek po ogłoszeniu jego nominacji na fotel przewodniczącego PE przez Europejską Partię Ludową. Takie stanowisko jest radykalną zmianą w stosunku do wypowiedzi sprzed niespełna trzech lat. - Dziś Unia przegrywa gospodarczo w skali świata. Wzrost innowacji jest mierny, brakuje patentów. Strategia lizbońska zawiodła przez 6 lat - mówił Jerzy Buzek podczas seminarium "Technologie przyszłości" w grudniu 2006 roku. Z kolei w czasie warszawskiego forum "Zmieniamy polski przemysł" zaznaczył, że strategia lizbońska nie pozwoliła krajom UE dogonić USA i Japonii. Zwrócił uwagę na brak chłonności innowacyjnej wspólnotowej gospodarki. Ponadto zaznaczył, że w Unii nie działa wspólny rynek pracy i usług. Wielokrotnie podkreślał, iż niepowodzenia strategii lizbońskiej należy upatrywać również w niewywiązywaniu się z zaleceń Komisji Europejskiej dotyczących na przykład otwierania rynku pracy.
Mówi to, co chcą usłyszeć
Obecna zmiana podejścia wynika najprawdopodobniej ze strategii, jaką przyjął były polski premier w walce o fotel przewodniczącego PE. - W czasie przesłuchań na forum grupy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR), Jerzy Buzek starał się zaprezentować taktykę "dla każdego coś miłego" - relacjonuje jego wystąpienie europoseł Ryszard Czarnecki. - Pamiętam zebrania publiczne, na których wręcz wyśmiewał on strategię lizbońską. Dziś zmiana w tej kwestii jest radykalna, lecz pan premier jej nie tłumaczył - dodaje.
Jak zaznaczył Czarnecki, obydwaj kandydaci na stanowisko szefa PE przesłuchiwani byli przez wszystkie grupy parlamentarne prawie po godzinie. Drugim kandydatem obok Buzka był brytyjski liberał Graham Watson, który później jednak wycofał swoją kandydaturę, przekazując poparcie konkurentowi. Po krótkim exposé obydwu rywali posłowie zadawali im pytania. W swoim wystąpieniu Brytyjczyk opowiedział się za znaczącą reformą Parlamentu Europejskiego, zaproponował wprowadzenie podziału na koalicję i opozycję, na wzór parlamentów krajowych. - Watson wyraźnie miał jakąś wizję i plan, które starał się przedstawić. Był zdecydowanie bardziej ofensywny od Buzka - zauważa Czarnecki. Przez polską frakcję w EKR był krytykowany głównie za wywiad, w którym stwierdził, że mógłby zostać szefem PE bez głosów większej części tej grupy.
Zapomniał o Czechach
- Z kolei Jerzy Buzek już na początku wystąpienia wymieniając swoich współpracowników w zeszłej kadencji, zapomniał o tym, że wśród nich był także czeski ODS. To przeoczenie mocno zdenerwowało Czechów - zwraca uwagę poseł Czarnecki. Co ciekawe, jakoby próbując się przypodobać brytyjskim konserwatystom, polski premier przypomniał, że gdy kierował rządem w kraju, doprowadził do likwidacji 22 kopalni. W ten sposób starał się bowiem nawiązać do reformy Margaret Thatcher. Niestety, porównanie to nie przyniosło zamierzonego skutku, gdyż Brytyjczycy okazali się być świadomi, że zabiegi "żelaznej damy" nie przyniosły tak opłakanych skutków jak likwidacja polskich zakładów węglowych. Polski kandydat starał się także nie poruszać bardziej kontrowersyjnych tematów. Gdy Marek Migalski zapytał go o kwestię rozszerzenia Unii Europejskiej o Turcję, odpowiadał wymijająco, podkreślając jedynie, że mimo iż kraj ten już długo czeka, to należy się liczyć z wrażliwością Francji i Niemiec.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-07-10

Autor: wa