Jedna partia, jedna wersja
Treść
Dziewięć miesięcy po katastrofie smoleńskiej politycy Platformy Obywatelskiej starania o wyjaśnianie jej przyczyn oceniają ze służbowym optymizmem. "Trzeba jeszcze poczekać, może kilka lat", "Takie sprawy ciągną się latami" - słyszymy. Są mało rozmowni i zamknięci - również prywatnie. Trzymają linię Tuska, bo trudno im dziś się tłumaczyć z podjętej na początku decyzji o przekazaniu dochodzenia na podstawie konwencji chicagowskiej stronie rosyjskiej. Tej powściągliwości brakuje im jednak w jednym: przesądzaniu o winie polskich pilotów. W tym przypadku dewiza "trzeba jeszcze poczekać" nie obowiązuje.
Choć od katastrofy rządowego samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie minęło już 9 miesięcy, to wciąż wiemy o niej przerażająco mało. W tym czasie pojawiło się natomiast wiele wątpliwości i kontrowersji w wyjaśnianiu jej przyczyn. Głównym tego powodem jest na pewno przyjęcie przez rząd Donalda Tuska za punkt wyjścia konwencji chicagowskiej jako normy, na podstawie której potoczy się dalsze postępowanie wyjaśniające. Postępowanie prowadzone jest głównie w Rosji. W jego wyniku wszystkie najważniejsze dowody w tej sprawie: czarne skrzynki, szczątki wraku, pozostają w rękach Rosjan. Choć te ostatnie po zniszczeniu mają być sprowadzone do Polski. Mimo to od posłów Platformy Obywatelskiej bardzo trudno jest wydobyć opinie odmienne od powszechnie lansowanych i optymistycznych ocen prowadzonego śledztwa oraz prac komisji zajmujących się wyjaśnieniem przyczyn katastrofy.
- Starają się trzymać linię rządową i prezydencką - słyszymy w kuluarach. - Trzymają się wersji oficjalnej i w każdej rozmowie prywatnej uciekają od tego tematu. Przyczyna tkwi w początkowej decyzji o zawierzeniu stronie rosyjskiej. Stąd ich zachowanie - mówi jeden z polityków koalicji. I rzeczywiście, trudno od nich wydobyć coś więcej niż oficjalną sztampę. Na dziś obowiązuje więc wersja o "wieloletnim śledztwie".
Sprzeczne sygnały
- Takie śledztwa trwają latami. Przecież w tak prostej sprawie jak katastrofa śmigłowca z premierem Millerem na pokładzie sąd przez 8 lat czekał na wydanie wyroku - tłumaczy poseł Jarosław Gowin, który jako pierwszy spośród polityków Platformy delikatnie, ale jednak, kwestionował sposób badania sprawy przez stronę rosyjską. Dziś ze stoickim spokojem każe czekać na wyjaśnienia, choć dodaje, że mimo że część faktów na temat przyczyn katastrofy jest już znana, to w jego ocenie "pewnie przez lata będziemy skazani na spekulacje".
- Wyjaśnianie przyczyn wypadków lotniczych zawsze trwa długo, choć wiem, że jest to niepokojące ze względu na rozmiary tej tragedii - słyszymy od innego posła Platformy Antoniego Mężydły. Według niego, już rok po katastrofie powinny być znane wyniki śledztwa. Podobnie sprawę stawia były polityk PO Kazimierz Kutz. - Wszystko idzie zgodnie z prawem i przepisami, a nieustanne jej roztrząsanie jest zawracaniem ludziom w głowach - przekonuje poseł ze Śląska. Według niego, "tego rodzaju katastrofy są tak skomplikowane", że ich wyjaśnianie musi potrwać "co najmniej dwa lata". Sławomir Nitras apeluje natomiast o wyrozumiałość i powstrzymanie się od wzajemnego oskarżania się. - Wtedy łatwiej będzie to wyjaśnić - akcentuje. Na pytanie, kto przeszkadza w wyjaśnianiu sprawy np. prokuratorom, poseł Platformy odpowiada: "Proszę mnie nie namawiać do oskarżania kogokolwiek, nie chcę w tym uczestniczyć, nie chcę włączać się w tę dyskusję".
Ale już w zupełnie innym tonie i otwarcie wypowiada się na ten temat koalicyjny poseł Eugeniusz Kłopotek z PSL. - Nie ukrywam, że idzie nam jak po grudzie, i odnoszę wrażenie, że zamiast do prawdy się przybliżać, to się od niej oddalamy - przyznaje w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". Wśród powodów tego, co go jednak niepokoi, natychmiast wymienia: unikanie przez Rosjan jakiejkolwiek odpowiedzialności za to, co się stało, oraz fakt, że wszystkie trzy krajowe ośrodki zajmujące się badaniem przyczyn katastrofy: prokuratura wojskowa, komisja kierowana przez ministra spraw wewnętrznych i administracji Jerzego Millera oraz sam akredytowany przy MAK Edmund Klich, wysyłają do opinii publicznej od wielu miesięcy sprzeczne sygnały na temat własnych ustaleń.
Gowin: Rosjanie zamiatają pod dywan
Posłowie Platformy są jednak wciąż oszczędni w wyrażaniu choćby najmniejszych wątpliwości, choć w grudniu dość nieoczekiwanie, po ośmiu miesiącach od katastrofy, Donald Tusk oświadczył, że przygotowany przez rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) raport o przyczynach katastrofy jest "bezdyskusyjnie nie do przyjęcia". - Zaniechania, błędy i brak pozytywnej reakcji na postulaty strony polskiej pozwalają powiedzieć, że niektóre wnioski zawarte w tym raporcie są nieuzasadnione - oświadczył premier Tusk, choć wcześniej przez wiele miesięcy każdy, kto zwracał uwagę nie tylko na fatalny przebieg śledztwa, ale i na zachowanie polskich władz w tej sprawie, był odsądzany od czci i wiary. W tym samym czasie przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, tłumacząc, że nie ma możliwości zajęcia się na forum plenarnym śledztwem w sprawie katastrofy, zaapelował w tej sprawie do dziennikarzy i mediów. - Jeśli chcemy wywrzeć nacisk na szybkość i przejrzystość prowadzenia śledztwa, to trzeba uruchomić media i opinię publiczną, żeby po stronie rosyjskiej śledztwo było prowadzone energicznie i żebyśmy mieli pełne informacje na ten temat - tłumaczył Buzek. Chodzi tutaj oczywiście o problemy ze stroną rosyjską.
- Prawda o tym wydarzeniu tak symbolicznie wciąż znajduje się za mgłą, choć wydaje się, że również w interesie Rosji jest wyjaśnienie wszystkiego do końca - podkreśla poseł ludowców. - Jeśli otwartości po tamtej stronie nie będzie, to prawdy nigdy nie poznamy - dodaje Eugeniusz Kłopotek. To ważna uwaga, którą oficjalnie potwierdza spośród polityków PO chyba tylko Jarosław Gowin.
- Rosja nie jest krajem spełniającym standardy państwa prawa i na podstawie tego, co już wiemy, wynika, że lotnisko to nie powinno tego dnia przyjmować samolotów - przyznaje Gowin, który mimo wszystko podkreśla, że choćby po latach, ale wszystko zostanie wyjaśnione. Dodaje również, że gdy się obserwuje zachowanie strony rosyjskiej, można dostrzec, że mamy do czynienia z zamiataniem pod dywan.
Kutz śmiertelnie znudzony
- Widać wiele niedociągnięć po stronie polskiej i rosyjskiej, ale nie oczekuję, że śledztwo ujawni jakieś sensacje - mówi poseł Antoni Mężydło. Wyraźnie odcina się od hipotezy o ewentualnym zamachu. - Na pokładzie tego samolotu był mój przyjaciel Janusz Krupski. Dlaczego ktoś miałby zabić akurat jego? - pyta retorycznie. Natomiast zupełnie otwarcie na temat pytań i wątpliwości w sprawie śledztwa wypowiada się poseł Kutz, dla którego "podważanie oficjalnych ustaleń ma tylko wymiar propagandowy". - Mnie to nie obchodzi i śmiertelnie nudzi, proszę pana, takie nieustanne ględzenie, w którym wyciąga się stare urazy do Rosji. Prawda jest przecież taka, że ten samolot nie powinien ruszyć z Polski, a tym bardziej lądować - uważa Kutz. Co więcej, uważa, że "winy należy szukać tam, gdzie podejmowano decyzję o wylocie na tę fatalną imprezę" - jak nazywa państwowe obchody 70. rocznicy zamordowania polskich oficerów w Katyniu.
- Jeśli sprawa nie zostanie szybko wyjaśniona, to będzie ona zatruwała nie tylko życie polityczne w kraju, ale również relacje osobiste i rodzinne - podkreśla poseł Kłopotek. Jak widać po wypowiedziach i reakcjach polityków Platformy, ma całkowitą rację. Smoleńsk stał się dla polityków partii rządzącej tematem tabu.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-01-12
Autor: jc