Jedna partia, dwa kluby
Treść
Stronnicy Zbigniewa Ziobry powołali w Sejmie nowy 16-osobowy klub parlamentarny. Decyzję ogłosili tuż przed posiedzeniem klubu parlamentarnego PiS. Z partii nie wychodzą, ale wspólnie chcą pokazać solidarność z wyrzuconymi europosłami. - To rozłam i nóż w plecy dla prawicy, za który biorą pełną odpowiedzialność - mówią politycy PiS.
- Z PiS się nie rozstajemy, ale budujemy nowy klub parlamentarny "Solidarna Polska", który jest wyrazem solidarności parlamentarzystów PiS z wyrzuconymi z partii kolegami - deklarował wczoraj Arkadiusz Mularczyk, wybrany na szefa nowego klubu. To on wziął na siebie odpowiedzialność za sejmowy wizerunek "ziobrystów", raz jeszcze deklarując, że usunięcie ich z partii było błędną decyzją. Od początku deklarował lojalność wobec byłego ministra sprawiedliwości i niezgodę na ostre traktowanie swoich kolegów przez władze partii.
Ziobro oświadczył wczoraj, że powstanie klubu to dobra informacja, która jest świadectwem tego, że w polskiej polityce jest miejsce na "piękne gesty solidarności". - Nasze koleżanki i nasi koledzy zdecydowali się na ważny gest w imię solidarności z nami, jako tymi, którzy zostali wyrzuceni z PiS za to, że zgłosili plan takich zmian, po których polska prawica mogła rzeczywiście wygrywać wybory - deklarował były minister sprawiedliwości. - Liczymy na refleksję władz PiS i na to, że nasi koledzy dostaną szansę na powrót do partii - mówił Mularczyk. Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź ze strony przedstawicieli władz partyjnych.
- Jeśli nie jest tak w statucie, a założyli własny klub, to będziemy im dziękować - zapowiedział Adam Hofman, rzecznik PiS. - Przeżywaliśmy to z PJN, przeżywamy to z "ziobrystami". Cóż, idą swoją drogą, planowali to od początku - dodał. Nie wszyscy z obecnych posłów solidaryzują się z secesjonistami. Nawet bliscy znajomi i współpracownicy. Andrzej Duda, były minister w Kancelarii Prezydenta Kaczyńskiego, powiedział wczoraj o Zbigniewie Ziobrze: "mój były przyjaciel". - O możliwości powstania nowej partii mówiło się od wielu miesięcy, czego dowodem była ich działalność w czasie kampanii wyborczej, gdy budowano własną frakcję - powiedział europoseł Ryszard Czarnecki.
"Ziobryści" zdecydowali się więc na status ofiar przy jednoczesnym odwołaniu się do programu politycznego Prawa i Sprawiedliwości i hasła "Solidarnej Polski", pod którym w 2005 roku Lech Kaczyński sięgnął po prezydenturę. Przypomnijmy, że rok temu z takiego samego chwytu skorzystała grupa polityków PiS, którzy pracowali przy kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego, biorąc na własne sztandary hasło: "Polska jest najważniejsza". Ich celem była budowa "lepszego", bardziej strawnego dla centrowego wyborcy ugrupowania. W ostateczności ich liderka Joanna Kluzik-Rostkowska skończyła na listach Platformy Obywatelskiej, atakując przez wiele miesięcy prezesa Kaczyńskiego. Natomiast PJN uzyskała mizerny wynik wyborczy i znalazła się poza Sejmem.
- Sięgamy do źródeł naszego programu Polski solidarnej, bo celem naszej działalności publicznej i politycznej jest walka o Polskę, która będzie uczciwa, solidarna, dająca szanse wszystkim obywatelom, a równocześnie gospodarna - wyjaśniał w imieniu nowej grupy parlamentarnej Arkadiusz Mularczyk. Innego zdania jest europoseł Ryszard Czarnecki. - To rozłam, za który biorą oni odpowiedzialność polityczną. W ten sposób stawiają się poza PiS. To nie są dzieci, ale doświadczeni politycy, którzy doskonale wiedzą, że - bez względu na intencje - polskiej prawicy wbijają dziś nóż w plecy - mówił członek komitetu politycznego partii.
Wśród 16 posłów, którzy stanęli murem za wyrzuconymi z PiS europosłami, znaleźli się oprócz Mularczyka Andrzej Dera, Beata Kempa, Marzena Wróbel. Stanowisko rzecznika przypadło młodemu posłowi z Opola Patrykowi Jakiemu.
O powołaniu nowego klubu parlamentarnego mówiło się już od pierwszego posiedzenia klubu parlamentarnego PiS. Dwa tygodnie temu Zbigniew Ziobro nie zdołał nawet zabrać na nim głosu, prezes Jarosław Kaczyński wskazał osoby, które zostały przez większość posłów wybrane do komisji skrutacyjnej, a szefem klubu został Mariusz Błaszczak. Potem wypadki potoczyły się już lawinowo, "ziobryści" udzielali wielu wywiadów, w których krytykowali politykę prezesa Kaczyńskiego, wskazywali na konieczność zmian i "demokratyzacji" partii, a w konsekwencji europosłowie Zbigniew Ziobro, Tadeusz Cymański i Jacek Kurski zostali z PiS wyrzuceni.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik Wtorek, 8 listopada 2011, Nr 260 (4191)
Autor: au