Jarosław Kaczyński: PiS nie grozi rozpad
Treść
Ludwik Dorn podjął słuszną decyzję o pozostaniu w partii - uważa Jarosław Kaczyński. Prezes Prawa i Sprawiedliwości pozostawił do własnego osądu posłów opuszczających PiS, czy wskutek swojej decyzji o wyjściu z partii powinni zrzec się poselskich mandatów.
- Każdy ma jeden honor, jeden podpis i nimi dysponuje. Tyle mogę w tej sprawie powiedzieć - komentował publicznie prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński sprawę, czy mandatu poselskiego powinni się zrzec odchodzący z PiS posłowie, którzy zadeklarowali na piśmie honorowe złożenie mandatu, jeśli przestaną wspierać PiS. Odchodzący posłowie zapowiadali, że nie mają zamiaru zrzekać się mandatu. Jarosław Kaczyński powiedział, że nie obawia się, iż PiS może grozić rozpad, a wielki szum wokół odejść posłów z Prawa i Sprawiedliwości to - zdaniem prezesa tej partii - efekt "życzliwości niektórych mediów". - Nie boję się tego. Przypomnę, że z Platformy Obywatelskiej na początku kadencji 2001-2005 odeszła większa grupa posłów związanych z Arturem Balazsem i nikt z tego nie robił żadnego nadzwyczajnego wydarzenia - powiedział Jarosław Kaczyński.
Prezesa PiS bez wątpienia ucieszyła decyzja Ludwika Dorna, który postanowił pozostać w swojej partii i to mimo tego, że - jak podkreślał Jarosław Kaczyński - wcale nie nastąpiło między nim a Dornem zbliżenie stanowisk. - Ludwik Dorn podjął słuszną pod każdym względem, począwszy od względów moralnych, decyzję o pozostaniu w PiS - uważa Jarosław Kaczyński. Sprawą "buntownika" Ludwika Dorna zajmuje się jeszcze sąd partyjny. Kaczyński zaznaczył jednak, iż nie sądzi, aby sąd miał utrudniać Dornowi pozostanie w partii. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Ludwik Dorn powiedział, że uwagi do zarządzania partią przez Jarosława Kaczyńskiego miał jeszcze przed wyborami. Jak wyjaśniał, nie mógł jednak "wszcząć w partii awantury" przed prawdopodobnymi przedterminowymi wyborami, gdyż bardzo by partii zaszkodził. Jak ujawnił, Jarosław Kaczyński wcale nie namawiał go do pozostania w PiS.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2007-12-17
Autor: wa