Janukowycz - Tymoszenko. Każdy pewny zwycięstwa
Treść
Wiktor Janukowycz z Partii Regionów Ukrainy wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich na Ukrainie - wynika z pierwszych sondaży tuż po zamknięciu lokali wyborczych (exit polls). W drugiej turze zmierzy się z obecną premier Julią Tymoszenko - oboje pretendenci są pewni ostatecznego zwycięstwa. Wyniki pierwszej tury nie są zaskoczeniem, gdyż pokrywają się z przedwyborczymi sondażami. Tak samo "zgodnie z planem" klęskę poniósł urzędujący prezydent Wiktor Juszczenko.
Według pierwszych sondaży exit polls na Wiktora Janukowycza głosowało 31,5 proc. wyborców. Julia Tymoszenko zdobyła - 27,2 proc. głosów. Trzeci był Serhij Tihipko (Silna Ukraina) - 13,5 proc., czwarty Arsenij Jaceniuk (były przewodniczący parlamentu) - 7,8 proc., a dopiero piąty - prezydent Wiktor Juszczenko z 6 procentami. Pewne różnice wystąpiły w wynikach podanych przez telewizję ICTV. Tutaj także wygrywa Wiktor Janukowycz, ale z o wiele wyższą przewagą nad Tymoszenko (35,06 proc. do 25,72 proc.). Trzecią pozycję zachowuje Serhij Tihipko, którego można nazwać "czarnym koniem wyborów" - 13,41 proc., a Wiktor Juszczenko awansował na czwarte miejsce - 5,61 proc., wyprzedzając Arsenija Jaceniuka - 3,87 proc. głosów. Kampania przed drugą turą wyborów (7 lutego) będzie, zdaniem ukraińskich ekspertów, znacznie ostrzejsza od pierwszej, a momentami nawet brutalna.
Tuż po ogłoszeniu wstępnych wyników Mykoła Azarow ze sztabu wyborczego Janukowycza powiedział, że zwycięstwo lidera PRU pokazało, iż Ukraińcy zagłosowali za przemianami w kraju i mają dosyć "pomarańczowej" władzy. Wyniki spokojnie odebrał sztab Julii Tymoszenko, bo jej zwolennicy są przekonani, że premier i tak wygra drugą turę. Pierwsza tura to klęska dla Wiktora Juszczenki. - Wybory prezydenckie 17 stycznia są najgorszymi ze wszystkich wyborów na Ukrainie - powiedziała Maryna Stawniczuk ze sztabu prezydenta.
Bez wpadek nie da rady
Na czas wyborów otwarto na Ukrainie w sumie 33 tysiące lokali wyborczych. Oprócz tego obywatele mieli także możliwość głosowania w domu, czego domagał się Janukowycz. Element ten wykorzystała jego największa rywalka - Julia Tymoszenko, oskarżając byłego premiera, że dzięki takiemu rozwiązaniu zamierza fałszować wyniki na swoją korzyść. Problem ten zaognił się dodatkowo w momencie, gdy na kilka godzin przed otwarciem lokali wyborczych kijowski sąd apelacyjny unieważnił wcześniejszą decyzję CKW, zgodnie z którą obywatele mogli przystąpić do głosowania w domach bez konieczności przedstawienia zaświadczenia lekarskiego. W takiej sytuacji do końca nie było wiadomo, jakich ustaleń będą się trzymali członkowie komisji wyborczych. Pewni co do tego nie byli także sami obserwatorzy. Centralna Komisja Wyborcza (CKW) w Kijowie, starając się uspokoić nastroje społeczne, podkreśliła, że do godzin popołudniowych nie odnotowano problemów, które mogłyby wpłynąć na przebieg procesu wyborczego. - W chwili obecnej CKW nie posiada informacji o jakichkolwiek wydarzeniach, które mogłyby mieć wpływ na głosowanie. Rozpoczęło się ono spokojnie, i mam nadzieję, że tak samo się zakończy - zaznaczył w wystąpieniu telewizyjnym członek komisji Mychajło Ochendowski. O spokojnym przebiegu samego głosowania zapewniał także szef misji obserwacyjnej z ramienia Parlamentu Europejskiego Paweł Kowal, który z pozostałymi obserwatorami wizytował poszczególne lokale wyborcze, by przyjrzeć się ich pracy.
Mimo tych zapewnień nie obeszło się bez incydentów. Na przykład w obwodzie sumskim z blisko 8 tys. kart do głosowania ktoś wykreślił z listy jednego z kandydatów, byłego ministra obrony Anatolija Hrycenkę, dopisując, że kandydat "zrezygnował". Tymczasem, sam zainteresowany twierdzi, że rezygnować nie zamierza, i dlatego sprawę skieruje do prokuratury. Szef społecznego Komitetu Wyborców Ukrainy Ołeksandr Czernenko w sobotniej rozmowie z PAP przyznał, że zdarzają się drobne zakłócenia. - Dochodzi wyłącznie do pojedynczych zdarzeń, takich jak ograbienie jednej z lokalnych komisji wyborczych w Zaporożu - podkreślił.
Po zakończeniu głosowania przedstawiciele sztabów wyborczych różnych kandydatów oskarżali się nawzajem o fałszerstwa list i kart wyborczych. Regionalny sztab wyborczy BJT (Bloku Julii Tymoszenko) w mieście Zaporoże ujawnił rejestrację 1950 osób w dniu głosowania. Poinformowała o tym agencja informacyjna "Interfax Ukraina". Z kolei w szpitalu psychiatrycznym miasta Winnica nie było 200 kart wyborczych. W obwodzie czerkaskim w komisji wyborczej nr 198 obserwatorzy międzynarodowi stwierdzili, że brakuje 1000 kart wyborczych. Ponadto wielu wyborców nie mogło znaleźć swojego nazwiska na listach. Trudno powiedzieć, czy to bałagan organizacyjny, czy też świadoma manipulacja wyborcza. Zdaniem szefa sztabu wyborczego BJT Anatolija Seminohy, w szpitalach, które mieszczą się na terytorium elektoratu Wikora Janukowycza, znajduje się o wiele więcej kart wyborczych niż pacjentów zakładów leczniczych. Także w Kijowie znaleziono w niektórych komisjach więcej kart wyborczych niż wyborców na listach. Jednak politolodzy ukraińscy zaznaczją, że musiałoby się zdarzyć coś nadzwyczajnego, aby Zachód nie uznał wyników wyborów.
Kandydaci pewni zwycięstwa
Dużym optymizmem tryskali za to główni kandydaci na prezydencki fotel, podkreślając, że tegoroczne wybory nie tylko są dobrze zorganizowane, ale też przyniosą Ukraińcom długo wyczekiwane zmiany na lepsze. - Wybory prezydenckie na Ukrainie to dowód, że przestrzegając prawa wolnego wyboru, Ukraińcy są narodem europejskim - powiedział wczoraj po oddaniu głosu ubiegający się o reelekcję prezydent Wiktor Juszczenko. Podkreślił także, że pomimo wskazywanego w sondażach zaledwie 5-procentowego. poparcia dla jego osoby, wygra te wybory. - Zostanę wybrany - powiedział dziennikarzom.
Bardzo optymistycznie nastawiona była do wyników także premier Julia Tymoszenko, która po głosowaniu w lokalu wyborczym w jej rodzinnym Dniepropietrowsku powiedziała, że w trwających wyborach prezydenckich "Ukraińcy kształtują przyszłość swego państwa na kolejne dziesiątki lat". - Dzisiejsze wybory nie są wyborami kandydata: Ukraina wybiera w nich swą przyszłość na nadchodzące dziesięciolecia - stwierdziła. Tymoszenko podkreśliła także, że wraz z całą rodziną głosowała "za przyszłością Ukrainy".
Po zakończeniu głosowania w wystąpieniu telewizyjnym premier zaapelowała do środowisk narodowo-demokratycznych, w tym wyborców prezydenta Juszczenki, o udzielenie jej poparcia w głosowaniu 7 lutego. - Nie pozwolę, by nasz kraj zszedł z drogi demokracji. Janukowycz nie ma szans - powiedziała Tymoszenko.
O nadchodzących zmianach mówił także po porannym oddaniu głosu główny faworyt wyborów - 59-letni Wiktor Janukowycz. - Czuję, że naród ukraiński pragnie przemian i że w niedługim czasie wejdziemy na nowy etap rozwoju państwa - stwierdził, odpowiadając na pytania dziennikarzy. Janukowycz zaznaczył także, że jeżeli wygra wybory, głównym jego celem będzie "przede wszystkim działanie dla dobra kraju". - Będę współpracował i z Europą, i z Rosją, i z innymi państwami świata - zaznaczył.
Wczorajsze wybory prezydenckie były piątymi wyborami szefa państwa ukraińskiego od momentu zdobycia niepodległości w 1991 roku. Pierwszym prezydentem niepodległej Ukrainy był Leonid Krawczuk. W 1994 r. zastąpił go na tym stanowisku Leonid Kuczma, który rządził krajem przez dwie kadencje. W 2004 r., w wyniku "pomarańczowej rewolucji", na prezydenta został wybrany Wiktor Juszczenko.
Marta Ziarnik,
Współpraca Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów
Nasz Dziennik 2010-01-18 nr 14
Autor: jc