Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jan Paweł II - pole position na drogach ludzkości

Treść

W historii Stolicy Piotrowej nie było Papieża, który pływał kajakiem, chodził po górach, grał w piłkę, pływał, jeździł na nartach. I to nie tylko w młodości, ale i wtedy, gdy Pan wezwał Go do służby w Watykanie. Na początku widok Jana Pawła II sportowca niektórych mógł szokować. Z czasem przyzwyczaili się wszyscy. Dopóki starczyło Mu sił, Ojciec Święty chodził na pływalnię, zakładał narty, a do samego końca nauczał, jakie wartości sport musi ze sobą nieść. Wskazywał na jego istotę. Na jego duszę.

Wygrywacie, bo tworzycie wspólnotę
W styczniu tego roku Papież przyjął na audiencji w watykańskiej Sali Klementyńskiej przedstawicieli najlepszego zespołu Formuły 1 - Ferrari, z mistrzem świata, Niemcem Michaelem Schumacherem. Otrzymał w prezencie miniaturowy model czerwonego bolidu F1, a prezes firmy Luca Cordero di Montezemolo zwrócił się do Niego tymi słowami: "Janowi Pawłowi II, który od przeszło 26 lat zajmuje pole position (czyli pierwszą pozycję startową) na drogach ludzkości".
"Wasza obecność stanowi dla mnie okazję do przypomnienia o tym, jak ważny jest sport w dzisiejszym społeczeństwie. Kościół uważa aktywność sportową, uprawianą przy pełnym poszanowaniu obowiązujących zasad, za ważny instrument wychowawczy, zwłaszcza dla młodych pokoleń" - odpowiedział Ojciec Święty. Nie miał wątpliwości, że u źródła sukcesów Ferrari tkwi wspólnota ludzi. "Właśnie duchowi wspólnoty zawdzięczacie swoje sukcesy sportowe i przemysłowe" - dodał.
W audiencji uczestniczył syn założyciela firmy Piero Ferrari. To on w czasie papieskiej wizyty w siedzibie firmy w Modenie (w 1988 r.) prowadził samochód, którym... Papież przejechał po torze wyścigowym. Tak, taki był. Niezwykły, wyjątkowy, łamiący schematy, wychodzący naprzeciw ludziom, zaskakujący.
Gdy wspomniany Michael Schumacher dowiedział się o śmierci Ojca Świętego, powiedział krótko: "To jeden z najsmutniejszych dni w moim życiu. Trudno nawet wyrazić, co czuję...".

W ciszy człowiek może usłyszeć głos Boga
Karol Wojtyła uprawiał sport już od najmłodszych lat. Uwielbiał grać w piłkę nożną. Koledzy z dzieciństwa wspominają, że zapowiadał się na bardzo dobrego obrońcę, z czasem coraz częściej występował w roli bramkarza. I to z powodzeniem. Rosły, dobrze zbudowany, silny - był zaporą niemal nie do przejścia.
Wielokrotnie pływał kajakiem, a spływy z Jego udziałem przeszły do legendy. Szczególną sympatią obdarzał Pojezierze Drawskie, gdzie dziś wiedzie kilkudziesięciokilometrowy szlak imienia ks. kard. Karola Wojtyły. Uczestnicy kajakowych spływów opowiadają, że ks. Wojtyła każdy dzień rozpoczynał Mszą Świętą przy ołtarzu z kajaków lub wioseł, kończył modlitwą przy ognisku. Podczas jednego z nich dowiedział się o biskupiej nominacji. Ostatni spływ odbył się latem 1978 r. po Rurzycy. Niedługo potem został Głową Kościoła.
Ksiądz Wojtyła kochał góry, szczególnie bliskie były Mu Tatry, Beskidy i Bieszczady. Nigdy nie zapomniał nazw szczytów, przebiegów szlaków. W ich majestacie czuł się bliżej Pana, mógł lepiej i głębiej z Nim rozmawiać.
"W obliczu cudownego widowiska przyrody doświadcza się łatwo, jak bardzo pożyteczna jest cisza - dobro dziś coraz rzadsze" - powiedział kiedyś. Tylko w milczeniu człowiek może usłyszeć w swym sumieniu głos samego Boga. Górale tę miłość odwzajemnili jak mało kto. Zawsze wierni byli, są i będą.
Ojciec Święty swej pasji nie porzucił, gdy przeniósł się do Stolicy Piotrowej. Przeciwnie! W swej letniej rezydencji w Castel Gandolfo kazał wybudować basen. Spotkało się to z zaskoczeniem, nie brakowało - delikatnych - głosów sprzeciwu i pytania, czy warto realizować tak drogą inwestycję. Ponoć odpowiedź była krótka: "Nowe konklawe kosztuje więcej".
Papież - dopóki Mu zdrowie pozwoliło - regularnie pływał. Jeździł na nartach. Biegał. Spacerował. Gimnastykował się. Zdjęcia uśmiechniętego Jana Pawła II na narciarskich trasach obiegały cały świat. Jeśli na początku zaskakiwały, później budziły już tylko niezwykły zachwyt.
Wiedział doskonale, że w sporcie kryje się wartość. Że pomaga hartować ciało, ale i ducha. Że pomaga przezwyciężać siebie, swoje słabości i ułomności.

"Cracovia pany"
Ojciec Święty był też kibicem, i to takim, który znał się na sporcie doskonale. Pamiętał strzelców bramek, wiedział, kto, kiedy i na jakiej pozycji występował, czym się wyróżniał. Kibicował Cracovii. Gdy niedawno piłkarze, trenerzy i działacze tego klubu gościli u Niego, nie omieszkał powiedzieć "Cracovia pany". Otrzymał pamiątkową koszulkę w biało-czerwone pasy z numerem jeden - jak bramkarz.
Kiedy przed laty na środowej audiencji ogólnej w Watykanie pojawili się kibice drugiej z krakowskich drużyn - Wisły - Ojciec Święty zażartował: "Zawsze myślałem, że Wisła płynie przez Kraków do Gdańska i do Bałtyku. Dziś się okazało, że Wisła płynie do Rzymu!".
2 lata temu w czwartej rundzie Pucharu UEFA piłkarze Wisły grali z rzymskim Lazio. Papież ponoć trzymał mocno kciuki ze krakusów, ks. bp Stanisław Dziwisz - honorowy kibic... Lazio - za jej rywali. Przez lata Ojciec Święty był honorowym członkiem klubu kibica FC Barcelony i każdego roku otrzymywał sezonowy karnet na mecze katalońskiego klubu.
Jan Paweł II jako pierwsza Głowa Kościoła zasiadł na trybunach stadionu piłkarskiego jako kibic i oglądał mecz: Włochy - reszta świata. Tuż przed rozpoczęciem pojedynku, gdy odgrywano włoski hymn, wstał. Jak pozostali fani. Według pierwotnych ustaleń, miał oglądać tylko pierwszą połowę, pozostał do samego końca.
Na prywatnych audiencjach przyjmował tysiące sportowców z całego świata. 29 października 2000 roku ponad 60 tys. ludzi sportu spotkało się z Nim na Stadionie Olimpijskim w Rzymie. Ojciec Święty zrobił rundę honorową, błogosławiąc wszystkich obecnych, a następnie celebrował Mszę Świętą.
W grudniu 2000 roku Franco Sensi, prezes AS Romy, określił Jana Pawła II mianem "Batistuty historii XX wieku". Od razu wyjaśniamy - Batistuta to znakomity argentyński napastnik, znany m.in. z niezwykle efektownej i skutecznej gry. "Ale to nie tylko gracz ataku, który dzięki swym zdolnościom i intuicji rozwiązał wiele trudnych problemów, ale także prezydent klubu, który prowadzi swą drużynę - Kościół i, kiedy trzeba, rozmawia z nią za zamkniętymi drzwiami" - powiedział Sensi.

Sport polem dla nowej ewangelizacji
W tym samym 2000 roku Papież przyjął na audiencji w Watykanie przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Juana Antonio Samarancha. Przyznał wówczas, że sport "to najlepsza droga do pokonania granic". Uprawiany we właściwy sposób jest ćwiczeniem cnót moralnych. We właściwy...
W sierpniu 2004 roku Ojciec Święty utworzył w Watykanie departament sportu, by podkreślić znaczenie, jakie odgrywa on w dzisiejszym świecie. "Sport zajmuje znaczącą pozycję zarówno na poziomie osobistym, jak i globalnym. Jest systemem nerwowym współczesnego świata i nowym polem działania dla Kościoła. Kościół, który zawsze wykazywał zainteresowanie ważnymi aspektami ludzkiej koegzystencji, bez wątpienia musi zwrócić się także ku sportowi, który jest polem dla nowej ewangelizacji" - napisano w oświadczeniu opublikowanym przez Watykan. Papież wyraził nadzieję, że nowy departament będzie pracował na rzecz "promocji sportu jako części kultury i nieodłącznego elementu rozwoju człowieka w służbie pokoju i braterstwa".
Bo sport - Ojciec Święty nie miał wątpliwości - ujawnia nie tylko bogate możliwości fizyczne człowieka, ale także jego zdolności intelektualne i duchowe. Jak mówił, "nie polega jedynie na sile fizycznej i wydolności mięśni, ale ma także duszę i dlatego musi w pełni ukazywać swe oblicze".
Sport powinien być szkołą prawości.
Piotr Skrobisz



Niezbędnik "Atlety"
Jan Paweł II szybko zyskał miano "Atlety Pana Boga". Ci, którzy Go znali lub poznawali, doskonale wiedzieli bowiem o Jego umiłowaniu sportu. Gdy połączyli to z niezmierzoną Wiarą, niegasnącą Nadzieją i bezgraniczną Miłością do Ojca w Niebie i do każdego człowieka - został "Atletą". Był nim do końca. Nawet mimo cierpienia, fizycznej ułomności, słabości ciała. Silny jak zawsze albo nawet jak nigdy.
W czasach młodości ksiądz Karol Wojtyła zabierał na swe wycieczki - górskie lub kajakowe - "turystyczny sprzęt liturgiczny". W jego skład wchodziły: relikwiarz, kielich skręcany z dwóch części, mały mosiężny krzyż, dwie plastikowe ampułki na wino i wodę, dwa pudełeczka na hostię i komunikanty, dzwoneczek, szaty liturgiczne z bardzo lekkich materiałów oraz... specjalne tenisówki. Każdy dzień zaczynał od modlitwy, każdy tak kończył...
Pisk

"Nasz Dziennik" 2005-04-05

Autor: ab