Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jan Paweł II i młodzi

Treść

"Szukałem was, a teraz wy przyszliście do mnie i za to wam dziękuję" - powiedział dwa lata temu Sługa Boży Jan Paweł II, gdy dowiedział się, że na plac św. Piotra przybyły rzesze młodych ludzi. Ostatnie słowa, wypowiedziane tuż przed śmiercią, mają szczególne znaczenie. To jak testament albo kwintesencja życiowych wędrówek, przemyśleń. Puenta, która spaja w całość wszystkie wypowiedziane wcześniej treści. Te słowa Sługi Bożego Jana Pawła II wypowiedziane były do młodych. Uprzywilejowanych i ukochanych przez Papieża. Zawsze "pełno ich było" obok niego. I zawsze mogli na niego liczyć. Bo rzeczywiście, całe swoje życie ich szukał.

Nauczanie Jana Pawła II skierowane do młodych, więź, jaka Go z nimi łączyła, to niewątpliwy fenomen - szczególnie w kontekście granic pokoleniowych, które dla wielu innych osób i środowisk były nie do pokonania. Specyficzną formą tych kontaktów stały się światowe spotkania młodych organizowane od 1989 r. na różnych kontynentach. Papież szukał młodzieży z nastawieniem, że "młodość to nie tylko pewien okres życia człowieka odpowiadający określonej liczbie lat", ale to czas dany i zarazem zadany przez Opatrzność. Czas, kiedy "[młody człowiek] szuka odpowiedzi na podstawowe pytania. Szuka nie tylko sensu życia, ale szuka konkretnego projektu, wedle którego to swoje życie ma zacząć budować". Zmarnowanie tego daru często procentuje zmarnowaniem całego późniejszego życia. Stąd to jest właśnie najwłaściwszy czas budowania nadziei.
Nie ma już między nami Jana Pawła II. A może trzeba powiedzieć inaczej: jest jeszcze pełniej i bardziej wszechogarniająco niż przed laty. Jest obecny inaczej. I szuka swoich ukochanych młodych inaczej. Nadszedł czas, aby wsłuchać się jeszcze raz, wczytać dokładnie w jego słowa. Odkryć je na nowo. Zacząć nimi żyć. Wtedy spełni się Jego marzenie. Nadzieja zakwitnie jeszcze raz. Pielgrzymka zaufania przez ziemię pójdzie dalej.
Jan Paweł II zdawał sobie sprawę z tego - i jasno o tym mówił - że o młodego człowieka walczy wiele ideologii, często przyjmujących postawę wrogą wobec Boga i Ewangelii. Cóż mógł im przeciwstawić? Co zaproponować? Wskazał na Jezusa Chrystusa, krzyż, miłość, która najpełniej została wypowiedziana na Golgocie. Wiele środowisk Go za to na początku wykpiwało. Mówiono: Stary człowiek! Cóż on może im dać? Co może zaproponować pokoleniu wychowanemu na kulturze promującej "braczy", zmieniającemu poglądy w rytm wiązek elektronów płynących światłowodami? A jednak. Przyszli. Odkryli bezbłędnie, że woła ich do siebie. Nie dlatego, by stworzyć potęgę na wzór ludzkich potęg. Ale dlatego, że odkryli, iż autentycznie zależało Mu na nich i na ich szczęściu. W tym właśnie tkwi sedno fenomenu Światowych Dni Młodzieży, zjawiska kulturowo-społecznego zwanego "pokoleniem Jana Pawła II", milionów młodych ludzi zapłakanych 2 kwietna 2005 roku... Papież wlewał wiarę w młodych ludzi, że podejmowany przez nich trud budowania ma sens, nawet jeśli kłóci się z "oficjalną wersją" kultury. Pisał w "Tryptyku rzymskim": "jeśli chcesz odnaleźć źródło, idź pod prąd...".

Jesteście drogą Kościoła
Zawsze wskazywał na Chrystusa i zachęcał, aby z Nim żyć w przyjaźni, "gdyż On chce być dla młodych podporą i umacniać w młodzieńczej walce o zdobywanie takich cnót, jak wiara, miłość, uczciwość, szlachetność, czystość i wielkoduszność". Pokazywał Kościół, który dzięki świadectwu i świeżości, jaka zawsze wpisana jest w młodość, mógł stać się atrakcyjną dla wszystkich drogą do drugiego człowieka. "Kościół ma wiele do powiedzenia młodym, a młodzi Kościołowi" - mówił Papież Polak. Tutaj otrzymują oni dar sakramentów, siłę wspólnoty i rzecz zasadniczą: wolność. Najprawdziwszą i pełną, choć rozumianą nie jako samowola, ale jako trud dorastania do wielkości. I tu wreszcie doświadczyć mogą największej i najważniejszej wartości moralnej, jaką jest miłość do Boga i do człowieka".

Co mam czynić?
"Abyście umieli zdać sprawę z nadziei, która jest w was". Tymi słowami Jan Paweł II w roku 1985 rozpoczął List do młodych całego świata. Padły tu słowa, które później wielokrotnie rozbrzmiewały podczas Światowych Dni Młodzieży, niezliczonych spotkań. Pojawiła się biblijna postać bogatego młodzieńca, który pyta Mistrza: "Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?". Dialog ten - w rozumieniu Jana Pawła II - stał się archetypem wewnętrznego dialogu, jaki dokonuje się przez wieki pomiędzy Jezusem i młodym człowiekiem. Później Papież wiele razy do tych słów będzie powracał. Będzie szukał młodych ludzi w ich pragnieniu szczęścia, czystej miłości i świętości. "To poniekąd stale i wciąż, poprzez stulecia i pokolenia, Chrystus tak rozmawia z młodym człowiekiem, chłopcem czy dziewczyną. Rozmawia na różnych miejscach ziemskiego globu, wśród różnych narodów, ras i kultur. Każdy z was jest w tej rozmowie Jego potencjalnym rozmówcą" - powie do nich później. I doda: "Można powiedzieć, że słowa te zawierają w sobie szczególnie głęboką prawdę o człowieku w ogólności, a nade wszystko prawdę o ludzkiej młodości. Są ważne dla młodych".
W liście została naszkicowana linia, jakiej konsekwentnie Papież będzie się trzymał do końca swojego pontyfikatu. Wskazując na młodość, w której ukryty jest tak wielki potencjał, będzie zawsze wskazywał na Jezusa, który ten potencjał właśnie tam umieścił. Niezwykłe jest to, że sam, poprzez świadectwo swojego życia, cierpienia, stał się "listem do młodych" - pisanym już nie słowami, ale też niewymownym milczeniem. Ucieleśnieniem tego, o czym pisał w 1985 roku. Dowodem, że mówił prawdę.
"Szukałem was, młodzi - a w was szukałem nadziei na lepsze jutro, lepszy świat. Bez wojen i nienawiści". Powiedział wiele lat później. Oni przyszli do Niego w ostatnich chwilach jego życia - udowadniając w ten sposób, że dali się odnaleźć.

Papież, który wymaga
Jan Paweł II zdawał sobie sprawę z pluralizmu duchowego, jaki zapanował w XX wieku. Podczas spotkania z młodzieżą na Westerplatte mówił: "Zagrożeniem jest klimat relatywizmu. Zagrożeniem jest rozchwianie zasad i prawd, na których buduje się godność i rozwój człowieka. Zagrożeniem jest sączenie opinii i poglądów, które temu rozchwianiu służą. Aktualne są tu słowa kardynała Newmana, że potrzeba ludzi, którzy znają swoją religię, i którzy ją zgłębiają; którzy dokładnie wiedzą, jaka jest ich pozycja; którzy są świadomi tego, w co wierzą, a w co nie; którzy tak dobrze znają swoje 'Credo', że potrafią z niego zdać sprawę; którzy do tego stopnia poznali historię, że umieją jej bronić".
W XX wieku chrześcijaństwo stało się jedną z wielu propozycji duchowej wizji człowieka, wcale nie najłatwiejszą. Stąd realna pokusa, aby szukać szczęścia poza nim, tam, gdzie nie ma krzyża i tak radykalnych wymagań etycznych. W innych systemach religijnych upatrywać bogactwa. Z problemem tym Papież Polak musiał wielokrotnie się mierzyć w krajach o wysokim stopniu laicyzacji. Kiedy jechał pierwszy raz do Paryża, wieszczono nawet, że nikt nie zechce go słuchać. Stało się zupełnie inaczej. Dlaczego? Jan Paweł II uderzał w bardzo czuły punkt: wiedział, że wymierne bogactwa nie są w stanie zapewnić człowiekowi, zwłaszcza młodemu, szczęścia. Zawsze pozostanie bowiem wewnętrzne wołanie, które sprecyzował kiedyś św. Augustyn: "Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu". To wołanie każe szukać, wbrew swojemu egoizmowi, Prawdy. Owo poszukiwanie symbolizuje wspomniane już wyżej przyjście ewangelicznego bogatego młodzieńca do Jezusa.
Znamienne jest to, że Jan Paweł II nigdy nie obiecywał, że będzie łatwo. To tak bardzo zawsze oczarowywało ludzi młodych: nie było w nauczaniu papieskim spłycania prawdy Ewangelii, podlizywania się - żeby tylko pozostali, nie odeszli. Była twarda szkoła życia. Widzieli tę inność. Znali współczesną im kulturę i podświadomie wiedzieli, że jest to tak naprawdę "wyżymaczka", która ma na celu maksymalne wykorzystanie ich możliwości konsumpcyjnych. Na spotkaniach z Papieżem słyszeli coś innego. Mówił im o pięknej, trudnej miłości. O wymaganiach, które trzeba sobie stawiać, choćby nawet inni nie wymagali (pamiętne spotkanie na Westerplatte). A podczas spotkania w Toronto, już w nowym wieku, wskazał na Górę Błogosławieństw jako na miejsce, skąd rozbrzmiały słowa nowego "kodeksu serca". Propozycji najpełniejszego szczęścia, jakie człowiek może osiągnąć. "Błogosławieństwa przedstawiają to, czym winien być chrześcijanin - mówił wtedy - są one portretem ucznia Jezusowego, obrazem tych, którzy przyjęli Królestwo Boże i chcą, aby ich życie było zgodne z wymogami Ewangelii. Do tych ludzi przemawia Jezus, nazywając ich Błogosławionymi. [...] Radość obiecana przez Błogosławieństwa jest prawdziwą radością samego Jezusa: radością poszukiwaną i odnalezioną w posłuszeństwie Ojcu i w darze z samego siebie. [...] Być Błogosławionym znaczy być szczęśliwym".
Ojciec Święty nie tylko śmiał się i śpiewał. Wielkim nieporozumieniem jest czasem ciągłe pokazywanie, także i w naszych mediach, Jana Pawła II opowiadającego o swojej młodości i wadowickich kremówkach, a przemilczanie zupełnie Jego nauki przypominającej Dekalog, wartość sumienia, katechezy o wartości ludzkiego życia i godności przemijania. O tym wielokrotnie mówił młodym, zachęcał do odwagi, "bo świat pilnie i bezzwłocznie potrzebuje wielkiego, profetycznego znaku braterskiej miłości! Nie wystarczy bowiem mówić o Jezusie! Trzeba Go jeszcze uczynić 'widocznym' przez wymowne świadectwo swojego życia!".

Wołanie o prawość sumienia
Nie mogło zabraknąć jeszcze jednego ważnego aspektu nauczania papieskiego: moralności. Ojciec Święty zawsze mówił o niej w kontekście sumienia. Mówił o wolności, która ma granice; na straży której stoją przykazania. Człowiek odnajduje w sobie Prawo, sumienie zaś jawi się jako świadek owego prawa. Jest to punkt absolutnie newralgiczny w życiu młodego człowieka. "Chrystus pyta o stan waszej świadomości moralnej - mówi Jan Paweł II w Liście do młodych w 1985 r. - Pyta równocześnie o stan waszych sumień. Jest to pytanie kluczowe dla człowieka. Kluczowe dla waszej młodości. Dla całego projektu życia, który właśnie w młodości ma się ukształtować. Wartość tego projektu jest najściślej związana ze stosunkiem każdego i każdej do dobra i zła moralnego. Wartość tego projektu zależy w sposób zasadniczy od prawdziwości i od prawości waszego sumienia. Zależy też od jego wrażliwości [...] Tutaj też znajduje podstawę istotna wielkość człowieka: jego prawdziwie ludzka godność. To jest ów wewnętrzny skarb, w którym człowiek stale przekracza siebie w kierunku wieczności".

W poszukiwaniu prawdziwej miłości
Młodość to czas zakochania, poszukiwania miłości. Bez tych zauroczeń nie ma młodości! Ale jest wiele pułapek. Demaskował je Jan Paweł II odważnie i z premedytacją. "Dzisiaj zasady chrześcijańskiej moralności małżeńskiej bywają w wielu kręgach przedstawiane w krzywym zwierciadle. Usiłuje się narzucić środowiskom, a nawet całym społeczeństwom, model, który sam siebie ogłasza 'postępowym' i 'nowoczesnym'. Nie zauważa się przy tym, że w tym modelu - człowiek, a chyba zwłaszcza kobieta, z podmiotu zamienia się w przedmiot (przedmiot swoistej manipulacji), a cała wielka treść miłości zostaje zredukowana do 'użycia', które - choćby nawet było dwustronne - nie przestaje być w swej istocie egoistyczne. Wreszcie - dziecko: owoc i nowe wcielenie miłości dwojga, coraz bardziej staje się 'uciążliwym dodatkiem'. Cywilizacja materialistyczna i konsumpcyjna wdziera się w cały ten wspaniały całokształt miłości małżeńskiej i rodzicielskiej i ogołaca go z owej dogłębnie ludzkiej treści, która od początku została przeniknięta Boskim również znamieniem i refleksem".
"Drodzy młodzi Przyjaciele ! Nie pozwólcie sobie odebrać tego bogactwa! Nie wpisujcie w projekt waszego życia treści zniekształconej, zubożałej i zafałszowanej: miłość 'współweseli się z prawdą'. Szukajcie tej prawdy [...]" - wołał Papież.

"Chodź za mną"
"Konsekwencją miłosnego spojrzenia Jezusa jest życie na sposób daru. Jest to niewątpliwie najtrudniejszy 'wariant' egzystencji. To najtrudniejszy projekt życia. Ale Bóg nie zostawia was samych" - mówił Jan Paweł II. Obdarowuje talentami, wspiera łaską sakramentalną, pozwala przemieniać świat kultury. Pisze w zakończeniu Listu do młodych: "Apostoł mówi: 'młodzi, jesteście mocni' - trzeba tylko, ażeby 'nauka Boża trwała w was'. Wtedy jesteście mocni: potraficie sięgnąć do ukrytych mechanizmów zła, do jego korzeni - zdołacie stopniowo przemienić świat, przeobrazić go, uczynić bardziej ludzkim, bardziej braterskim - i równocześnie: bardziej Bożym. Nie można bowiem odrywać świata od Boga i przeciwstawiać go Bogu w sercu człowieka. I nie można człowieka odrywać od Boga i przeciwstawiać go Bogu. Jest to bowiem przeciwko naturze świata i przeciwko naturze człowieka - przeciwko wewnętrznej prawdzie, która konstytuuje całą rzeczywistość".

Jesteście pielgrzymami
Jan Paweł II, pokazując młodym ludziom drogę do szczęścia, wskazywał Kościół. To tutaj pielgrzymka przez ziemię osiąga swój najdoskonalszy wymiar. Stąd Światowe Dni Młodzieży były wielką manifestacją Kościoła. Ukazaniem światu, że obecne tu idee wcale się nie przedawniły, a wręcz przeciwnie, aktualizują się nieustannie poprzez bujną, żywiołową młodość. "Skoro człowiek jest podstawową i zarazem codzienną drogą Kościoła, zatem pozostaje sprawą zrozumiałą, iż Kościół przywiązuje szczególną wagę do okresu młodości jako kluczowego etapu życia każdego człowieka - Wy, młodzi, jesteście właśnie tą młodością: młodością narodów i społeczeństw, młodością każdej rodziny i całej ludzkości - również młodością Kościoła. [...] W was jest nadzieja, ponieważ wy należycie do przyszłości, a zarazem przyszłość do was należy" - napisał w Liście.
Marcin Jasiński
"Nasz Dziennik" 2007-03-31

Autor: wa