Jakże trudno jest żyć bez przebaczenia!
Treść
Często słyszymy: Jakże trudno jest przebaczyć! Myślę, że pytanie warto postawić dokładnie odwrotnie: Jakże trudno jest żyć bez przebaczenia! Po co miałbym samego siebie niszczyć? W imię czego?!
XXIV Niedziela Zwykła
Syr 27,30–28,7; Rz 14,7–9; Mt 18,21–35
Codziennie modlimy się: Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom (zob. Mt 6,12). Na zakończenie Modlitwy Pańskiej w Ewangelii św. Mateusza Pan Jezus wraca jeszcze raz do tej prośby i mówi:
Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień (Mt 6,14n).
Słowo „przebaczenie” wprowadza nas głęboko w Ewangelię Chrystusa. Nasze zbawienie zależy całkowicie od przebaczenia. Pisze o tym św. Paweł:
Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił (Ef 2,8n).
Nikt z nas nie zasługuje sam z siebie na zbawienie. Bóg nas zbawia przez przebaczenie naszych win! Cała nasza nadzieja zatem zawiera się w przebaczeniu. I w tym kontekście trzeba widzieć Chrystusowe przykazanie przebaczenia: Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu (Mt 18,33).
Czy aż siedem razy? Święty Piotr okazuje się tutaj bardziej miłosierny od najbardziej miłosiernych rabinów, którzy mówili o trzykrotnym przebaczeniu. Z kolei „77 razy” nie oznacza żadnej liczby, ale stałą dyspozycję do przebaczenia, czyli w istocie mówi o konieczności posiadania ducha przebaczenia. Święty Jan Chryzostom powiedział: „Powinienem być gotów przebaczyć więcej razy, niż drugi jest w stanie mnie obrazić i skrzywdzić”. Dlaczego tak?
(1) Przede wszystkim dlatego, że sam Bóg jest przebaczający. Na to wskazał Pan Jezus w przypowieści, w której król jest obrazem Boga. Ponadto wprost powiedział to w przykazaniu miłości nieprzyjaciół:
Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (Mt 5,44n).
Jeżeli chcemy być dziećmi Boga, to od Niego musimy się uczyć zasad postępowania.
(2) Przypowieść wskazuje jednak wprost na konieczność przebaczenia, jeżeli się tego przebaczenia doświadczyło. Przy czym nie chodzi jedynie o wypełnienie jakiegoś nakazu, prawa, bo przebaczenie wynika bezpośrednio z samej miłości, której właśnie doznaliśmy. Miłość domaga się odpowiedzi miłością. Jeżeli ktoś doświadczywszy przebaczenia, sam nie przebacza, to znaczy, że nie zrozumiał przebaczenia, nie otworzył serca na przemieniające działanie miłości i pozostaje w postawie egocentryzmu, patrzenia na wszystko w kategoriach przydatności dla niego, nieustannie kombinuje: uda mi się czy się nie uda. Pierwszemu dłużnikowi „udało się”! On nie odkrył miłości, nie spotkał się z miłością. Co najwyżej z łaskawym gestem pana i władcy. Dlatego nie czuje się zobowiązany do gestu miłosierdzia. Ale to sprawia, że nie nadaje się do królestwa Bożego, bo ono jest królestwem miłości. Nikt bez szaty godowej, tj. miłości, tam nie wejdzie.
O konieczności przebaczenia, by móc prosić Boga o przebaczenie dla siebie, pisze już mędrzec w Starym Testamencie w dzisiejszym pierwszym czytaniu:
Odpuść winę bliźniemu, a wówczas, gdy błagać będziesz, zostaną ci odpuszczone grzechy. Gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia? Nie ma on miłosierdzia nad człowiekiem do siebie podobnym, jakże błagać będzie o odpuszczenie swoich własnych grzechów? (Syr 28,2–4).
(3) Ponadto jeżeli nie przebaczamy z serca, to przede wszystkim robimy krzywdę sobie samym! Brzmi to zapewne dziwnie, ale jeżeli myślimy konsekwentnie, to taki właśnie jest wniosek. Nie przebaczając, obciążamy swego ducha złością, zgorzknieniem, pretensją itd. To my sami dźwigamy w sobie cały ciężar – złość, która nas przygniata i czyni swoimi niewolnikami. Każdy z nas chyba tego doświadczył w sobie. Zamiast być ludźmi wolnymi i radosnymi, sami czynimy się zgorzkniali pod presją złych myśli. W naszym najlepiej rozumianym interesie jest odrzucić od siebie wszelką złość. Przebaczenie w tym kontekście staje się mądrością życiową, bo prowadzi nas ku wolności. Tylko przebaczając, możemy być prawdziwie sobą.
W Liście do Rzymian św. Paweł przypomina pozytywną zasadę życia:
Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana (Rz 14,7n).
Z jednej strony jest to prawda metafizyczna o ludzkiej kondycji: każdy z nas jest powołany do istnienia przez Boga w Chrystusie. Można jednak w swoim życiu tę prawdę ignorować i żyć tak, jak gdyby nasze życie było całkowicie w naszych rękach. Myślę, że robi tak bardzo wielu ludzi, jest to „naturalna”, biorąca się z grzechu pierworodnego, tendencja. Brak przebaczenia wynika ze skoncentrowania na sobie, jest znakiem upartego trzymania się siebie, szukania swojego zysku, co jednocześnie wiąże się z pretensjami do innych i poczuciem, że nam się wszystko należy.
Przebaczając, „wypuszczamy z ręki” wszystkie swoje racje, pretensje, nie chowamy niczego dla siebie. Dzięki temu właśnie możemy żyć dla Chrystusa. To, co jest tylko metafizyczną zasadą życia, staje się naszą osobistą prawdą. Wprowadza nas w logikę miłości: Chrystus przyjmuje nasz gest powierzenia się Mu i sam staje się darem dla nas, darem życia w Jego zmartwychwstaniu. Taki jest sens Eucharystii.
Jednocześnie nie jest łatwo przebaczyć, o czym każdy z nas wie. Najwięcej trudności zazwyczaj sprawia nasza emocjonalność. Może i w sferze myśli moglibyśmy przebaczyć, rozumiejąc sens i korzyść, jakie z przebaczenia dla nas wynikają. Ale nasze serce nie potrafi zapomnieć i nie potrafi uleczyć zranienia. Pan Jezus domaga się jednak „przebaczenia z serca”.
Okazuje się więc, że przebaczenie w praktyce nie jest prostym gestem, nad którym potrafimy zapanować. Ono jest drogą, procesem wyzwalania się, którego nie możemy podjąć inaczej, jak tylko współdziałając z łaską. Najważniejsze jest nasze zdecydowanie się na przebaczenie, wybór mądrości przebaczenia; nasze: „chcę przebaczać” stanowi punkt wyjścia do dalszej pracy nad przebaczeniem, które stopniowo ma ogarnąć nasze serce. Przebaczenie jest Bożym przymiotem, my jedynie się uczymy przebaczać, a przez to uczymy się być dziećmi Bożymi! To jest szkoła. Nie wymagajmy od siebie od razu wszystkiego. Pokusa szatańska polega na tym, że stajemy wobec celu, w konfrontacji z którym widzimy siebie jako całkowicie beznadziejnych. Trudno porównać ucznia ze szkoły podstawowej z profesorem uniwersytetu, ale ten profesor także kiedyś był dzieckiem ze szkoły podstawowej.
Często słyszymy: Jakże trudno jest przebaczyć! Myślę, że pytanie warto postawić dokładnie odwrotnie: Jakże trudno jest żyć bez przebaczenia! Po co miałbym samego siebie niszczyć? W imię czego?!
Chrystus wzywa nas dzisiaj w sposób szczególny do pójścia drogą przebaczenia. Nie jest to jedynie wezwanie, ale i błogosławieństwo. Mówi o tym bardzo wyraźnie w błogosławieństwach. Niech one staną się naszym udziałem.
Fragment książki Rozważania liturgiczne na każdy dzień. T. 5: Okres zwykły 24-34 tydzień
Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Obecnie pełni funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta.
Żródło: cspb.pl, 12
Autor: mj