Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jako Faust, Mefisto, Małgorzata i inni

Treść

Peter Stein po raz pierwszy sam stanął na scenie jako aktor w swoim nadzwyczaj kameralnym spektaklu. A spektakl to nietypowy w całej twórczości tego reżysera, znanego z monumentalnych przedstawień trwających po osiem, dziewięć i więcej godzin. Pamiętam jego słynną znakomitą "Oresteję" prezentowaną w Warszawie w Teatrze Wielkim w roku 1983. Spektakl trwał prawie dziewięć godzin. Oczywiście z przerwami. W pamięci pozostało nie tylko to, co działo się na scenie, ale też i publiczność usytuowana zupełnie nietypowo. No i te koszyki z kanapkami, które ludzie przynieśli ze sobą jak na piknik. A podczas przerwy przeogromna kolejka do bufetu teatralnego, gdzie można było kupić parówki bez kartek, co było wówczas rarytasem. Ilekroć wspominam tamtą "Oresteję", zawsze jawi mi się w tym zupełnie nieartystycznym kontekście. Minęło 25 lat. Patrzyłam na Petera Steina mówiącego fragmenty tekstu "Fausta" Goethego i mimo woli przypominały mi się niektóre sceny tamtego wielkiego przedstawienia. Nie miało to oczywiście żadnego przełożenia na obecny spektakl w sensie widowiskowym, inscenizacyjnym, przesłaniowym. Poza jednym wyjątkiem, a mianowicie, że Peter Stein pozostał wierny słowu pisanemu, że nie przerabia autorom ich utworów, że nie zmienia idei głównej zawartej w literze tekstu i że zrozumienie tekstu autorskiego przez reżysera i podanie go publiczności tak, by dotarł do niej zgodnie z intencją autora, to najważniejsze wartości przedstawienia. Zaprezentowany w Salach Redutowych Opery Narodowej spektakl "Faust fantasia" to rodzaj monodramu czy - jak nazwał rzecz sam reżyser - monolog koncertowy na głos i orkiestrę. Spektakl jest wprawdzie całkowicie autonomicznym bytem, ale jego powstanie wiąże się z wielką, monumentalną inscenizacją "Fausta" Goethego, którą Peter Stein przygotował na Expo 2000 w Hanowerze. Tamtejsza inscenizacja obejmowała całość dzieła Goethego, czyli dwie części, prezentowana była na dwóch scenach i trwała 21 godzin. W obsadzie znajdowało się 35 osób. Poza Hanowerem przedstawienie pokazano jeszcze tylko w Wiedniu i Berlinie. Tak wielkie przedsięwzięcie bowiem trudne było do ponownego wystawienia. I żeby zachować choć ślad tamtego wydarzenia, Peter Stein zrealizował właśnie tę "Fantazję faustowską". Wybrał fragmenty z pierwszej części "Fausta" Goethego, Arturo Annecchino zaś, który napisał muzykę do tamtego przedstawienia, skomponował fantazję, w której muzycznie zaakcentował te fragmenty, które mówi Peter Stein. Na fortepianie akompaniuje Steinowi z prawdziwym wyczuciem tematu Giovanni Vitaletti. Żeby w pełni odebrać ten spektakl, trzeba przede wszystkim siedzieć dość blisko sceny. Tak aby widzieć nie tylko twarz mówiącego i czytającego Steina, jego mimikę, ułożenie sylwetki, gest ręki poprawiającej okulary, spoglądanie w przestrzeń ponad leżącym tekstem, ale i obserwować zachowanie pianisty, który w pewnym sensie współgra aktorsko. Jego twarz wyrażająca emocje zawarte w partyturze i jego ręce z taką dynamiką przesuwające się po klawiaturze to również środek aktorskiego wyrazu. Peter Stein wykonuje nie tylko monologi Fausta, Mefistofelesa czy Małgorzaty, ale wchodzi także w dialogowanie między postaciami, co wymaga już prawdziwej maestrii. Artysta moduluje wypowiadane kwestie, podnosząc i obniżając głos, w zależności od postaci, którą gra, przyspiesza lub zwalnia tempo, nadaje specyficzną tonację wypowiadanym przez Mefista słowom, co powoduje, że z miejsca odróżniamy go od Fausta. Zaś w scenach spotkania Fausta z Małgorzatą usłyszeliśmy Steina nawet śpiewającego przez chwilę. Nie było to wprawdzie operowe śpiewanie, ale było. Dość dyskretne. Sporą część monodramu zajmują fragmenty "Nocy Walpurgii". Artysta wyraźnie wykorzystuje tu rozmaitość możliwości głosowych, zwłaszcza w scenach sabatu wiedźm. Znakomicie zniekształca swój głos, działając tym samym na wyobraźnię widza. Partie z "Nocy Walpurgii" - choć tylko mówione - odbieramy, jak byśmy mieli przed oczami sceny rozgrywające się realistycznie w pełnej inscenizacji. Tak silna jest sugestia artysty. Te same klimaty niesie muzyka, bardzo wyrazista w intencjach postaci. Główne postaci: Faust, Mefisto, Małgorzata, mają tu swoje bardzo wyraźnie zaznaczone i rozpoznawalne tematy muzyczne. Znakomicie wypowiadane dźwiękiem emocje bohaterów spotykają się tu z wypowiadanymi przez Steina partiami tekstu, tworząc razem spójną artystyczną całość. Widać w tym spektaklu wieloletnią fascynację Petera Steina tekstem Goethego. "Faust fantasia" znakomicie mieści się w cyklu podjętym przez dyrekcję Opery Narodowej jeszcze w ubiegłym sezonie "Mit Fausta w muzyce i teatrze". Świetnie łączy te dwa gatunki. Można powiedzieć, że spektakl Steina funkcjonuje niejako na ich przecięciu. Zarówno muzyka, jak i słowo literackie są równorzędnymi partnerami w tym koncercie-przedstawieniu (obydwa terminy są tu adekwatne). Doskonale pomyślany cykl miał już sporo rozmaitych prezentacji faustowskich przed wakacjami i teraz jest kontynuowany. Najważniejszym przedsięwzięciem, można powiedzieć wieńczącym to ważne dzieło, jakim jest wspomniany cykl, ma być premiera "Fausta" Charles'a Gounoda w inscenizacji Roberta Wilsona, na którą bardzo czekamy. Mam nadzieję, iż nagłe, zaskakujące wszystkich, dokonane przez ministra kultury zmiany dyrekcyjne (w trakcie sezonu!) nie zniweczą tego istotnego przedsięwzięcia, jakim jest ów kilkumiesięczny cykl festiwalowy "Mit Fausta w muzyce i teatrze", zainicjowany i przygotowany przez dyrekcję Opery Narodowej. Nie wiem tylko, czy powinno się już od poniedziałku pisać: "byłą" dyrekcję. Temida Stankiewicz-Podhorecka "Faust fantasia", melorecytacja na głos i fortepian na podstawie "Fausta" Johanna Wolfganga Goethego, oprac. i reż. Peter Stein, muz. Arturo Annecchino, występ gościnny w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej, Warszawa. "Nasz Dziennik" 2008-10-01

Autor: wa