Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jaka rola Gortata?

Treść

Tytułu bronią koszykarze Los Angeles Lakers, a długą kolejkę chętnych do ich detronizacji otwierają Miami Heat wzmocnieni LeBronem Jamesem. W gronie faworytów rozpoczynającego się dziś w nocy 65. sezonu ligi NBA są także Orlando Magic z Marcinem Gortatem w składzie. Polak liczy, że jego rola w drużynie będzie większa niż dotychczas, ale czy tak się stanie, nie zależy tylko od niego.
Oczywiście kluczem będzie (powinna być?) forma jedynego naszego reprezentanta w najlepszej koszykarskiej lidze świata. Gortat okres przygotowawczy przepracował solidnie, jak zawsze, sam przekonywał, że złapał wysoką dyspozycję, lecz to może nie wystarczyć do miejsca w podstawowej piątce. Takie jest marzenie łodzianina, tyle że prawdopodobnie musi o nie rywalizować z rewelacyjnym Dwightem Howardem. I bądźmy szczerzy - nie ma zbyt wielu szans na powodzenie, bo Amerykanin jest centrem wybitnym, ulubieńcem kibiców i trenera Stana Van Gundy'ego. Polak liczył i liczy nadal, że szkoleniowiec zdecyduje się jednak na grę z "dwoma wieżami", czyli znajdzie miejsce na parkiecie dla obu koszykarzy. Oznaczałoby to zmianę pozycji Gortata na silnego skrzydłowego. W poprzednim sezonie Van Gundy kilka razy spróbował podobnego rozwiązania, nie był specjalnie zadowolony, ale teraz może być inaczej. Polak mocno harował, by przystosować się do ewentualnej nowej roli ("Byliśmy z Howardem praktycznie nie do ogrania" - tak sam skomentował przedsezonowe sparingi), jednak czy trener zdecyduje się wprowadzić taktyczną nowinkę, pewne nie jest. Bardziej prawdopodobny, niestety, wydaje się scenariusz, według którego Gortat pozostanie zmiennikiem Howarda. To niewdzięczna sytuacja. Z jednej bowiem strony łodzianin realizuje ambicje, walcząc o najwyższe cele, z drugiej gra mniej i rozwija się wolniej, niż sam chciałby. W przeszłości kilka razy napomknął, że wolałby występować w zespole słabszym, ale dającym mu więcej szans na pokazanie swych umiejętności. Na razie jednak przywdziewa koszulkę Magic i chyba nie powinien narzekać, bo ekipa z Orlando zamierza powalczyć skutecznie o mistrzowski tytuł. Taki jest cel i marzenie zespołu, który w sezonie 2008/2009 był blisko, ale w wielkim finale uległ Lakers.
Wspomniani "Jeziorowcy", obrońcy tytułu, będą faworytami też kolejnych rozgrywek, ale tylko jednymi z wielu. Sezon zapowiada się tym bardziej interesująco, że grono kandydatów do korony jest wyjątkowo liczne. Ambicje mają szczególnie Heat, wzmocnieni rewelacyjnym Jamesem oraz Chrisem Boshem, pozyskanym z Toronto Raptors. Ta dwójka z Dwyane'em Wade'em ma zagwarantować niesamowitą siłę ognia i jeśli w parze z nią pójdzie skuteczna defensywa, faktycznie na Miami może nie być mocnych. Pytanie, bodaj najważniejsze, jednak brzmi: czy wielkie gwiazdy znajdą dla siebie miejsce na parkiecie i dobro zespołu przedłożą nad indywidualne aspiracje. Do tej pory każdy z tych koszykarzy był w swej drużynie liderem skupiającym uwagę kibiców i mediów, teraz sławą i profitami będą musieli się podzielić. Ciekawe, jak im się do uda. W mistrzostwo mierzą Boston Celtics, najbardziej doświadczona ekipa ligi. Ray Allen, Kevin Garnett, Paul Pierce i pozyskany latem Shaquille O'Neal gwarantują najwyższy poziom, o ile są... zdrowi. A z tym bywa różnie, poza tym każdy z nich jest już grubo po trzydziestce (O'Nealowi bliżej do czterdziestki), co nie pozostaje bez znaczenia.
Rozgrywki rozpoczną się w nocy z wtorku na środę polskiego czasu od razu wielkim hitem - starciem Celtics z Heat. Magic pierwszy mecz rozegrają w czwartek. Sezon zasadniczy potrwa do 13 kwietnia 2011 r., do tego czasu każda z drużyn rozegra po 82 spotkania.
Pisk
Nasz Dziennik 2010-10-26

Autor: jc