Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jaka była rola Turowskiego?

Treść

10 kwietnia mieliśmy poczucie zagrożenia - relacjonował na wczorajszym posiedzeniu zespołu parlamentarnego do spraw zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej Jakub Opara, urzędnik w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Opara był zastępcą dyrektora obsługi administracyjnej wylotów i oficjalnych delegacji prezydenta. Za udział w posiedzeniu zespołu Oparze dziękowała senator Alicja Zając, żona senatora Stanisława Zająca, który zginął na Siewiernym.
Jakub Opara relacjonował swój pobyt w Smoleńsku. Na miejsce przyjechał 9 kwietnia. 10 kwietnia był na cmentarzu Katyńskim wraz z innymi urzędnikami Kancelarii Prezydenta. - Naszym zadaniem było przypilnować, czy wszystko jest w porządku w związku z organizacją wizyty pana prezydenta - opowiadał Opara. W pewnym momencie na ekranie telefonu wyciszonego z racji chęci niezakłócania uroczystości zobaczył kilkanaście nieodebranych połączeń od swoich współpracowników. Oddzwonił i usłyszał w słuchawce, że coś się stało z samolotem, ale nie było wiadomo, co dokładnie. - O tym, że miał miejsce wypadek, usłyszałem od płk. Andrzeja Śmietany - relacjonował Opara. Wraz z urzędnikami obecnymi na cmentarzu Katyńskim postanowił udać się na miejsce katastrofy, jednak po przybyciu na Siewernyj okazało się, że nie mogą oni dostać się na płytę lotniska. Na miejscu było kilkunastu pracowników Ambasady RP w Moskwie, funkcjonariusze FSB. Według Opary, to właśnie Tomasz Turowski przekazał informację o tym, że przeżyły najprawdopodobniej 3 osoby, które wykazały oznaki życia i zostały one przewiezione karetkami do szpitala. Po kilkudziesięciu minutach te doniesienia zostały zdementowane. Dalej Opara relacjonował powołanie tymczasowego sztabu antykryzysowego (czy raczej czegoś na kształt takiego sztabu) w siedzibie gubernatora obwodu smoleńskiego. W jego skład mieli wejść m.in. urzędnicy Kancelarii Prezydenta oraz przedstawiciele polskiej ambasady. Na miejscu nie było jednak ani telefonu, ani telewizora, ani komputerów, trudno więc - zdaniem Opary - mówić o jakichkolwiek standardach wówczas zachowanych. Zadaniem sztabu miało być ustalenie listy osób obecnych na pokładzie samolotu - rzeczywistego składu delegacji. Na pytanie wiceprzewodniczącego zespołu Jarosława Zielińskiego o rolę Tomasza Turowskiego w Smoleńsku 10 kwietnia, który pełnił wówczas funkcję ambasadora tytularnego w Moskwie, Jakub Opara stwierdził, że z perspektywy tego, co już wiadomo o Turowskim, jak również reakcji na temat opóźniania wylotu Jaka-40 czy spowalniania kolumny samochodów, tak aby Jarosław Kaczyński dotarł później niż premier Donald Tusk na miejsce katastrofy, mogą pojawiać się wątpliwości co do faktycznej roli Turowskiego 10 kwietnia. W ówczesnej ocenie Opary, Turowski wydawał się osobą bardzo sprawnie poruszającą się w swych obowiązkach, kompetentną i taką, z którą pracownicy polskiej placówki bardzo się liczyli. - Turowski wydawał się cieniem ambasadora Bahra - stwierdził Opara. Jak podkreślał, z jego punktu widzenia - czyli osoby, która była odpowiedzialna w kancelarii za organizację delegacji i sprawdzenie, czy wszystko jest gotowe na przyjazd prezydenta - Kancelaria Prezydenta wywiązała się ze swoich kompetencji i uczyniła wszystko, co mogła, aby delegacja była przygotowana we właściwy sposób. Jednak jak zaznaczył, kancelaria nie odpowiada za szereg spraw - służby, instytucje, takie jak Biuro Ochrony Rządu czy 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Cywilnego. - Pytanie o organizację wizyty pod tym kątem należy stawiać przedstawicielom rządu - zauważył Jakub Opara. Po raz kolejny zaznaczył, że urzędnicy kancelarii Lecha Kaczyńskiego byli odsunięci od informacji i podejmowania decyzji, traktowani byli tak, jakby ich nie było. Wiceprzewodniczący zespołu Jarosław Zieliński stwierdził, że w obliczu braku dostępu do podstawowego materiału dowodowego relacje osób, które były na miejscu wydarzeń, są tym bardziej cenne. - Nie zastąpimy jednak czarnych skrzynek - skonkludował Opara.
Paulina Jarosińska
Nasz Dziennik 2011-03-17

Autor: jc