Jak zintegrować Niemcy z włoskim długiem
Treść
Małgorzata Goss
Integracyjny entuzjazm rządu nie pomógł. W ciągu półrocza polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej pogłębianie integracji i walka z kryzysem eurostrefy nie posunęły się ani o krok - ocenił premier, przemawiając wczoraj przed Parlamentem Europejskim. Wobec fiaska dotychczasowej polityki Donald Tusk zaproponował poddanie państw europejskich wspólnemu przywództwu politycznemu i wspólnej konstytucji.
- Mimo satysfakcji z naszej pracy wykonanej na rzecz integracji Europa nie jest bardziej zjednoczona niż pół roku temu, rok temu czy przed pięciu laty - przyznał premier Donald Tusk w przemówieniu na forum Parlamentu Europejskiego, wieńczącym polską prezydencję w Unii Europejskiej, która przebiegała pod hasłem: "Więcej Europy w Europie".
- Europa stoi dziś na rozdrożu. Przed nami jest bardzo poważny wybór, czy w czasie kryzysu pójdziemy drogą wspólnotową, czy drogą egoizmów narodowych i państwowych - powiedział szef rządu. Odpowiadając niejako na płynące zewsząd zarzuty, że decyzja o przyjęciu wspólnej waluty na zróżnicowanym gospodarczo kontynencie podjęta została przedwcześnie, co spowodowało wybuch kryzysu w strefie euro, Tusk przekonywał, że to nie integracja i instytucje europejskie, lecz niedostatek integracji i nieprzestrzeganie wspólnotowych zasad spowodowały kryzys. Na koniec wezwał do pogłębienia wspólnoty przez wyłonienie wspólnego europejskiego przywództwa politycznego.
- Nie może ono być przywództwem jednego, dwóch czy trzech państw ani też przywództwem technokratów bez mandatu demokratycznego - zastrzegł. - To musi być przywództwo polityczne poparte demokratycznym mandatem, akceptowane przez wszystkich i zdolne egzekwować od wszystkich obowiązki. To musi być przywództwo oparte na instytucjach europejskich - wyłożył swoją koncepcję premier.
Przyznał, że nie wszyscy w Europie akceptują wspólnotowy ład i że wynikające z niego obowiązki bywały w przeszłości i są nadal łamane. Była to zapewne aluzja do nagminnego przekraczania przez kraje euro obowiązku utrzymywania maksymalnie 3 proc. deficytu. Zakaz zadłużania budżetów był łamany przez kraje unii walutowej 60-krotnie, i to nie tylko przez uboższe kraje Południa, ale także przez jądro eurostrefy - Francję i Niemcy. Tego, w jaki sposób wymusić na najsilniejszych krajach UE respektowanie wspólnotowych zasad, Tusk nie powiedział, apelując jedynie o "wspólny rachunek sumienia".
- Północna Europa musi rozumieć lepiej potrzebę solidarności, Południe musi zrozumieć, że wspólna odpowiedzialność to także więcej dyscypliny - podkreślił Tusk, odnosząc się w ten sposób do wewnątrzunijnej awantury o to, kto poniesie koszty kryzysu zadłużenia w eurostrefie. Zamożni Niemcy, główni beneficjenci wspólnej waluty, chcą przerzucić te koszty na uboższe społeczeństwa z zadłużonych krajów Południa: Grecję, Portugalię, Hiszpanię, Cypr, oraz na kraje niebędące w strefie euro, takie jak Polska. Kluczowe pytanie dla ratowania unii walutowej brzmi: Co zrobić z Włochami, które narobiły długów na prawie 2 bln euro? Niemcy odmawiają uwspólnotowienia długów, Włosi samodzielnie nie podołają spłacie, zaś niekontrolowane bankructwo Rzymu wywróciłoby projekt euro. Tusk w swoim ideowym prointegracyjnym credo nie wspomniał, jak wyobraża sobie zmuszenie Niemiec do integracji z włoskim długiem, co pogłębiło ogólne wrażenie oderwania szefa polskiego rządu od rzeczywistości.
Odpowiedzialność za wypracowanie koncepcji przyszłej Unii politycznej powinien wziąć na siebie, zdaniem Tuska, Parlament Europejski jako instytucja, która posiada demokratyczny mandat.
- Nie chodzi o wydawanie dziesiątków tysięcy nowych przepisów, lecz o odbudowę zaufania w oparciu o kilkanaście czytelnych zasad, które akceptujemy wszyscy i potrafimy od wszystkich egzekwować - w słowach premiera czytelna była aluzja do podpisanego, lecz nieratyfikowanego tzw. traktatu konstytucyjnego Europy, który ze względu na gigantyczne rozmiary trzeba było transportować na taczkach. Parlament Europejski powinien, zdaniem premiera, podjąć się roli konstytuanty, która zbuduje zręby nowego ustroju politycznego.
- Europa będzie inna po tym kryzysie, jest tylko pytanie, czy będzie rozbita, czy będzie bardziej zintegrowana - podkreślił premier Tusk.
Na zakończenie szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso podziękował polskiej prezydencji za "entuzjazm". I "podtrzymanie ducha partnerstwa w instytucjach europejskich i państwach członkowskich" w ciągu półrocznego przewodnictwa w Unii Europejskiej.
Nasz Dziennik Czwartek, 15 grudnia 2011, Nr 291 (4222)
Autor: jc