Jak zaczął, tak skończy
Treść
Z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, socjologiem, wykładowcą UKSW, rozmawia Izabela Borańska Minęło sto dni rządu, który twierdzi, że zrobił dużo, opozycja nieustannie domaga się obiecanego cudu. A jak te ponad trzy miesiące rządzenia koalicji PO - PSL ocenia społeczeństwo? - Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba by przeprowadzić jakieś dogłębne badania, natomiast te, które znamy z opinii publicznej, te proste i szybkie mówią, że utrzymuje się bardzo duże zaufanie do tego rządu. Poparcie społeczne dla rządu jest duże, co wynika także z faktu, iż bardzo sprzyjają mu media. Obchody stu dni były bardzo huczne, ale nikt np. nie zadał takiego standardowego pytania, które na pewno zadano by poprzedniej rządzącej ekipie: "Ile to kosztowało?" - te rozdawane broszury itd. Widać więc, że ten rząd ma luksusową wręcz sytuację, bo gdyby poparcie spadało, czułby ciśnienie społeczne, żeby dokonywać pewnych rozstrzygnięć. Teraz jednak tylko jeszcze raz pomnożono obietnice i wrócono do tych ogólnych, sformułowanych w kampanii 2005 roku, jak np. podatek liniowy. Uważam, że ten rząd jest też bardzo zręczny, jeśli chodzi o odwracanie uwagi, bo wiadomo było, iż będzie bilans 100 dni, ale nie będzie on zbyt pochlebny dla rządu, zaczęto więc formułować nowe obietnice i uwaga opinii publicznej i dziennikarzy natychmiast skupiła się na tych zapowiedziach. Polską jest z jednej strony bardzo łatwo rządzić, a z drugiej bardzo trudno - trudno jest dokonać jakiejkolwiek realnej, pozytywnej zmiany, za to łatwo za pomocą bardzo prostych zabiegów zdobyć sympatię polityczną, tak było np. z premierem Marcinkiewiczem. Tak samo jest z Donaldem Tuskiem. Premier ryzykuje tym, że bardzo duże poparcie dla jego rządu może się obrócić przeciwko niemu, gdy społeczeństwo się w końcu zorientuje, iż w sumie nic znaczącego się nie dzieje? - Na pewno to działa usypiająco. Nie jest to korzystne dla państwa i społeczeństwa, bo jeśli wszystko obraca się w sferze imaginacji czy wpływu na wyobraźnię, kiedy mówi się, że najważniejszy jest styl i klimat - to oczywiście źle wróży. Trochę jest to związane ze słabością opozycji, która, moim zdaniem, nie wybrała najlepszej taktyki, żeby zwalczać taką wacianą politykę, i wykazuje nadmierną niecierpliwość. Nie jestem zwolennikiem takich kreskówek czy takich prezentacji, jakie pokazała, gdyż to raczej przysparza rządowi zwolenników. Poparcie dla niego budowane jest też na tworzeniu bardzo negatywnego wizerunku poprzednich dwóch lat jako rządów niestabilnych, kłótliwych, agresywnych, autorytarnych itd. Im dłużej opozycja będzie się przedstawiać jako kłótliwa i agresywna, tym bardziej poparcie dla obecnego rządu będzie gwarantowane. Zgubi go pewnie arogancja, którą już można zauważyć. Przykład: Komisja Europejska opublikowała w tym tygodniu raport na temat ubóstwa w Europie, z którego wynika, że 26 proc. polskich dzieci żyje w ubóstwie. Taka jest polska rzeczywistość. Polska to po prostu bardzo biedny kraj, a bardzo łatwo jest, słuchając premiera czy chodząc po salonach warszawskich, stracić poczucie realności. Rząd mówi o wielkich zmianach w przyszłości, a jednocześnie cały czas wraca do tego, co było, do przeszłości, do tego, co dokonał poprzedni rząd (a raczej czego nie dokonał) i jaką sytuację zastała obecna ekipa. Jak długo można w ten sposób funkcjonować? - Tak długo, aż nie podejmą jakichś kontrowersyjnych decyzji, reformy mają to do siebie, że nie wszyscy je na początku popierają. I jak długo nie wyczerpie się cierpliwość społeczna. Styl rządzenia Donalda Tuska, który bardzo często porównuje się do stylu Marka Belki, na razie pozwala mu mieć nadzieję, że przetrwa długo. W Polsce najłatwiej jest rządzić, nic nie robiąc. Rzadko dyskutuje się o poważnych sprawach, bo nie ma na to czasu. Stosując dobrą politykę PR, można zapewnić sobie komfort rządzenia. Załamie się to wtedy, kiedy rząd będzie musiał podjąć kontrowersyjne decyzje, i wtedy, kiedy różne grupy zaczną się upominać o to, co zostało im obiecane. Poza tym ekonomiści wróżą, że w ciągu półtora roku nastąpi załamanie gospodarki, są prognozy, iż Polskę czeka dosyć poważny kryzys. Wtedy do głosu dojdzie prawdziwa rzeczywistość. To będzie ten czas próby. Wtedy już nie wystarczą tylko słowa. Ważna jest także przekonująca alternatywa, gdyż dopóki ludzie nie mają zarysowanej alternatywy politycznej, dopóty trzymają się stanu zastanego. Myślę, że znaczna część środowisk, które kiedyś popierały poprzednią koalicję, popadła w apatię, nie ogląda programów informacyjnych, wycofała się, stała się pasywna. Ci ludzie są zniechęceni, iż nic się nie zmienia, dlatego też dominacja PO w sferze publicznej wydaje się tak duża. Myślę jednak, że powoli będzie się formowała nowa opozycja przeciwko takiemu stanowi rzeczy, im bardziej ta władza będzie wpadała w zadufanie, tym bardziej będzie wychodziła ta pustka merytoryczna. Na zmiany czekają lekarze, pielęgniarki, nauczyciele... - Rząd rozbraja niezadowolenie tych grup przez negocjacje i dialog, które jak dotąd nie prowadzą do żadnych decyzji. To są typowe techniki polityczne. Te rozwiązania będą jednak musiały się kiedyś pojawić na stole i zostać poddane dyskusji. Do tej pory tylko się mówi, że jest pakiet ustaw zdrowotnych, ale nikt ich jeszcze nie widział. Padało wiele zapowiedzi i na nich poprzestawano. Politycy obecnej koalicji mają skłonność - co w sensie czysto socjotechnicznym jest zaletą - do okładania wszystkiego watą słowną i uśmiechami, stosowania dialogowych lub pseudodialogowych technik na osłabianie konfliktów, ich wygrywanie przez ich rozmywanie; oraz wpływania na media. Pod tym względem ten rząd jest profesjonalny i jak do tej pory skuteczny. Lekarze, pielęgniarki, celnicy zamilkli - na razie konflikty z tymi grupami zostały zażegnane. Czego możemy się spodziewać po kolejnych stu czy dwustu dniach rządu? - Myślę, że niewiele się już zmieni, to najbardziej realny scenariusz. Jak się zaczyna, tak się kończy. Podobnie było poprzednio - tu odniosę się trochę krytycznie do poprzedniej koalicji - od początku była ona niestabilna, były ciągłe kłótnie między koalicjantami, radykalna retoryka przeważała nad czynami. Zawsze miałem nadzieję, że to się w końcu ustabilizuje, nigdy jednak się tak nie stało. Niestety, konflikty ciągle na nowo wybuchały. Tak więc już na początku widoczne są zawsze pewne zasadnicze problemy rządu. Dzisiaj widzimy wyraźnie, iż główną cechą i zarazem słabością rządu Tuska jest odwrotna niż w przypadku rządu PiS chęć uniknięcia za wszelką cenę konfliktów i podobania się wszystkim. Jest mało prawdopodobne, żeby rząd wziął się do roboty, zresztą to, co nam przedstawiono, to potwierdza, gdyż mówiono o perspektywie czasowej siedmiu lat. Na razie ten rząd zajmuje się głównie walką z PiS i z prezydentem, to ich napędza emocjonalnie. Myślę, że nadal tak będzie wyglądała praca tego rządu, że pani Pitera, Ćwiąkalski czy Niesiołowski będą prowadzili politykę antyopozycyjną, a premier i jeszcze kilka osób będzie od miłości i będą stosowane techniki łagodzenia i budowania dobrego wizerunku rządu, być może po to, żeby wygrać wybory prezydenckie. Ale ta polityka nie wróży dobrze Polsce. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-02-28
Autor: wa