Jak wyplątać się z sieci?
Treść
W marcu prokuratura postawi zarzuty pierwszym podejrzanym w aferze związanej z prywatyzacją PZU. W sprawie przewijają się nazwiska osób pełniących dawniej wysokie, publiczne stanowiska w państwie. Wcześniej, bo 8 lutego, przed warszawskim sądem gospodarczym odbędzie się posiedzenie w sprawie ugody między Eureko B.V. a Skarbem Państwa.
Jeśli strona rządowa pójdzie na ugodę i przekaże Eureko kontrolę nad PZU - bezprzedmiotowe stanie się wystąpienie na drogę sądową o stwierdzenie nieważności umowy prywatyzacyjnej i nieistnienia stosunku korporacyjnego między Eureko i PZU, o co wnioskowała w raporcie końcowym sejmowa komisja śledcza. Sąd nie będzie też mógł wziąć pod uwagę rozstrzygnięcia procesu karnego, które może mieć w sprawie istotne znaczenie.
Przed zbliżającym się terminem posiedzenia sądu w sprawie ugody z Eureko pojawiają się nowe koncepcje załatwienia sporu. "Włosi mają zapłacić za nasze błędy" - pod takim tytułem dziennik "Rzeczpospolita" opublikował w minionym tygodniu materiał na temat planu ugodowego zakończenia sporu między holenderską firmą Eureko a Skarbem Państwa, którego autorem miał być były minister skarbu Andrzej Mikosz.
Według koncepcji opisywanej przez część mediów, Skarb Państwa miałby zaspokoić roszczenia Eureko do wykupu dalszych 21 proc. akcji PZU i odszkodowania z tytułu zwłoki przez zaoferowanie spółce możliwości stworzenia w Polsce bankowo-ubezpieczeniowej grupy finansowej na bazie PZU i... BPH. W tym celu Rabobank, związany kapitałowo z Eureko, miałby odkupić akcje BPH od włoskiego UniCredito. Ten ostatni został niedawno wezwany przez ministerstwo do sprzedaży akcji BPH, ponieważ rząd polski sprzeciwia się fuzji BPH z Pekao S.A. pod auspicjami UniCredito Italiano. Rabobank jest przy tym właścicielem 35 proc. akcji BGŻ, więc możliwa byłaby, według gazety, fuzja tego banku z BPH i stworzenie drugiego co do wielkości aktywów - po PKO BP - banku w Polsce.
- To skandal, żeby taka hochsztaplerska spółka otrzymywała jeszcze preferencje przy kupnie banku w nagrodę! - twierdzi poseł Zygmunt Wrzodak (niezrzeszony). - W tej koncepcji nie ma ani słowa o wycofaniu się Eureko z PZU. Eureko miałoby się tylko wycofać z aneksu i żądania odszkodowania - poseł nie kryje swego oburzenia. W jego ocenie, Eureko ma już ok. 45 proc. akcji - 31 proc. zakupionych od Skarbu Państwa i resztę wykupioną przez podstawione spółki od pracowników. Z 15-procentowej puli akcji pracowniczych w rękach pierwotnych właścicieli pozostało zaledwie 1 proc. Jego zdaniem, należy wystąpić o stwierdzenie nieważności umowy prywatyzacyjnej, o co wnioskowała komisja śledcza.
Przed zbliżającym się terminem posiedzenia sądu w sprawie ugody z Eureko pojawiają się nowe koncepcje załatwienia sporu. "Włosi mają zapłacić za nasze błędy" - pod takim tytułem dziennik "Rzeczpospolita" opublikował w minionym tygodniu materiał na temat planu ugodowego zakończenia sporu między holenderską firmą Eureko a Skarbem Państwa, którego autorem miał być były minister skarbu Andrzej Mikosz.
UniCredito szuka kupca
Koncepcja, którą znało grono trzech osób: minister Mikosz, premier Marcinkiewicz i prezes PZU Cezary Stypułkowski - utrzymywana była dotąd w tajemnicy. Zapytany o nią były szef resortu skarbu Andrzej Mikosz twierdzi, że "zawiera ona elementy jego pomysłu, ale jego projekt szedł dalej".
- Rzeczywiście planowałem wykorzystać fakt, że UniCredito będzie szukać kupca na BPH - powiedział Mikosz - ale jednocześnie stałem na stanowisku, że nie chcę w Polsce widzieć Eureko. Eureko może zachować w PZU 5,7, a najwyżej 10 proc. akcji jako inwestor finansowy, bo to każdemu wolno. Nie może mieć jednak żadnego wpływu na zarządzanie PZU - twierdzi były minister. Przyznaje, że po artykule w "Rzeczypospolitej" premier dzwonił do niego, sprawdzając, skąd pochodzą przecieki. - Zapewniłem, że nie ode mnie - powiedział Mikosz. Dodał, że sporządził na ten temat notatkę, która trafiła do premiera oraz do Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS.
Otwarty spór między Eureko B.V. a Skarbem Państwa wybuchł w momencie, kiedy rząd Leszka Millera zdecydował się pozostawić w ręku Skarbu Państwa kontrolę nad PZU, którego prywatyzację poprzedni rząd AWS - UW rozpoczął w 1999 r., sprzedając Eureko ok. 30 proc. akcji polskiego ubezpieczyciela. Minister w rządzie AWS - Aldona Kamela-Sowińska podpisała w imieniu państwa tzw. aneks do umowy prywatyzacyjnej, zobowiązując się do sprzedaży Eureko dalszych 21 proc. akcji i oddania kontroli nad spółką. Jak udowodniła sejmowa komisja śledcza ds. PZU, proces prywatyzacji został przeprowadzony z jaskrawym naruszeniem polskiego prawa. W raporcie końcowym komisja zwróciła się do ministra Skarbu Państwa oraz do prokuratora generalnego, aby wystąpili z powództwem o unieważnienie umowy prywatyzacyjnej i stwierdzenie nieistnienia stosunku korporacyjnego między Eureko i PZU. Jacek Socha, minister skarbu w rządzie Belki, otwarcie jednak sprzeciwił się tym krokom, wskazując, że Polska będzie musiała w takim wypadku zapłacić na rzecz Eureko odszkodowanie. Również nowy rząd - Kazimierza Marcinkiewicza - nie podjął jak dotąd kroków wskazanych przez komisję śledczą.
Trzy lata śledztwa
Już trzeci rok postępowanie w sprawie prywatyzacji PZU prowadzi gdańska prokuratura apelacyjna. Nadzorujący śledztwo prokurator krajowy Janusz Kaczmarek zapowiedział, że w marcu powinno dojść do przedstawienia zarzutów konkretnym osobom. Oprócz postępowania karnego toczy się również proces cywilny wytoczony Skarbowi Państwa przez Eureko, w ramach którego spółka domaga się realizacji aneksu, czyli zakupu dalszych 21 proc. akcji za ponad 2 mld zł oraz odszkodowania w wysokości 6 mld zł za straty wynikające z niemożliwości zarządzania PZU. W listopadzie spółka Eureko przedstawiła Skarbowi Państwa propozycję ugody, na którą strona polska ma odpowiedzieć do 1 lutego br. Tydzień później, 8 lutego br. sprawę aneksu i ewentualnej ugody rozpatrzy Sąd Gospodarczy w Warszawie.
Wcześniej Sąd Arbitrażowy w Londynie, do którego również zwróciło się Eureko na podstawie polsko-holenderskiej umowy o ochronie inwestycji, wydał niekorzystne dla Polski orzeczenie, od którego strona rządowa odwołała się do Sądu Arbitrażowego w Brukseli. Były szef MSP Andrzej Mikosz zapewnia, że w skardze przyjął w ślad za polskim arbitrem prof. Jerzym Rajskim, że sąd arbitrażowy nie miał podstaw do rozpatrywania sprawy. Podniósł też zarzut braku bezstronności po stronie jednego z arbitrów. Może się jednak okazać, że kluczowe znaczenie dla rozstrzygnięcia procesu cywilnego przed sądem polskim oraz sprawy w arbitrażu będą miały wyniki toczącego się postępowania karnego, stąd część prawników jest zdania, że oba postępowania należałoby zawiesić do czasu rozstrzygnięcia procesu karnego.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2006-01-16
Autor: mj