Jak wydobyć głosy z łupków
Treść
Łupkowy interes jeszcze nie ruszył z miejsca. Na 100 koncesji poszukiwawczych wydano 20 wydobywczych. Po pierwszych dziesięciu próbnych odwiertach firmy szacują wielkość złóż, koszty eksploatacji i opłacalność przedsięwzięcia, a na razie gaz spokojnie drzemie w podziemnych łupkach. Tymczasem premier Donald Tusk już rozdaje miliardy gazowych przychodów.
"Do 2013 r. wprowadzimy rozwiązania gwarantujące Polsce wysokie przychody z wydobycia gazu łupkowego, które przeznaczymy na bezpieczeństwo przyszłych emerytur" - obiecuje Tusk we własnoręcznie podpisanym słowie wstępnym do programu wyborczego PO. Wypisz, wymaluj dzielenie skóry na niedźwiedziu.
- To jako żywo przypomina anegdotę, jak to Zagłoba chciał podarować Niderlandy. Jeszcze nie ma gazu, jeszcze nie wiadomo, jakie będą dochody i czy te dochody nie zostaną natychmiast sprywatyzowane, a premier już nimi dysponuje na użytek kampanii wyborczej - komentuje dr Cezary Mech, były wiceminister finansów.
Za wcześnie na dzielenie dochodów gazowych, skoro nad samą eksploatacją łupków gromadzą się czarne chmury. Z Brukseli raz po raz dochodzą sygnały, że wydobycie dotychczasowym sposobem może zostać w Unii Europejskiej zakazane. Lobbyści Gazpromu nie próżnują. Co piątą koncesję, jak informowały media, opanował konkurencyjny kapitał rosyjski, który może celowo przedłużać badania i procedury, nie ruszając z eksploatacją.
Co więcej, jeśli przemysłowe wydobycie mimo wszystko ruszy, to jeszcze wcale nie oznacza, że Polska na tym zarobi. Premier Tusk mógł zadbać, aby państwo polskie czerpało z łupków realne dochody. Miał na to cztery lata, ale tego nie zrobił. Przeciwnie, koalicja rządowa pozbawiła nas gazowych dochodów, przyjmując nowe prawo geologiczne.
- Wpisali do ustawy, wbrew naszym protestom, sztywną opłatę eksploatacyjną za gaz na śmiesznie niskim poziomie - 4,90 zł za 1000 m sześc. - przypomina prof. Mariusz-Orion Jędrysek, główny geolog kraju w latach 2005-2007. - Żeby właściwie zadbać o interes kraju, należało powołać Służbę Geologiczną Kraju jako wyspecjalizowaną agencję rządową, której zadaniem byłoby profesjonalne przygotowanie regulacji i zagwarantowanie państwu dochodów z eksploatacji złóż - dodaje ekspert.
Obiecywanie przyszłym emerytom dopłat z pieniędzy, których nie ma i nie wiadomo, czy będą, podważa wiarygodność premiera. Ale Platforma idzie w zaparte: "Zmienimy prawo geologiczne, tak aby zapewnić państwu wysoką rentę od złóż gazu łupkowego, którą w części wykorzystamy na wzmocnienie rezerwy demograficznej i bezpieczeństwo emerytur".
- Problem emerytur w ogóle został potraktowany w programie Platformy z przymrużeniem oka. Z jednej strony gołosłowna obietnica, że będą przeznaczać na emerytury dochody z gazu łupkowego, z drugiej - równie pusta zapowiedź, że po 2014 r. podejmą politykę prorodzinną, by zrównoważyć system emerytalny. Otóż po 2014 r. będzie już na to za późno, bo obecny wyż solidarnościowy wbije się w lata i z przyczyn biologicznych nie będzie już mógł mieć więcej dzieci. Platforma mami ludzi, udając, że nie widzi konsekwencji braku 3,5 mln dzieci - zauważa dr Mech.
"Powołamy koordynatora ds. gazu łupkowego, którego zadaniem będzie jak najszybsze doprowadzenie do komercyjnej eksploatacji złóż w Polsce" - czytamy dalej w programie Platformy. Lepiej, żeby go nie powoływali, bo do koordynatorów ten rząd nie ma szczęśliwej ręki. Koordynator ds. przyjęcia euro trafił na moment rozpadu eurostrefy, a koordynator ds. energetyki jądrowej - na katastrofę w Fukushimie i rezygnację Niemiec z energetyki jądrowej. Strach pomyśleć, co może się zdarzyć, gdy łupkami zajmie się koordynator.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik Wtorek, 27 września 2011, Nr 225 (4156)
Autor: au