Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak św. Antoni Wielki z diabłem walczył

Treść

Wedle powszechnych przekonań Egipcjan pustynia, czyli teren leżący poza ziemią uprawną otaczający zewsząd dolinę Nilu, należał do domeny sił wrogich człowiekowi. Poganie mówili, że to królestwo złego boga Seta; chrześcijanie widzieli w pustyni siedlisko szatana.

Rozstaliśmy się ze św. Antonim Wielkim, tym, który przez św. Atanazego przedstawiony został jako patriarcha wszystkich mnichów, kiedy po śmierci rodziców opuścił swój dom rozdawszy uprzednio majętność i osiadł w pobliżu swojej wioski. Opuszczając swój dom rodzinny Antoni wyszedł na spotkanie innej siły we władaniu której leżała pustynia: musiał zmierzyć się z diabłem.

Wedle powszechnych przekonań Egipcjan pustynia, czyli teren leżący poza ziemią uprawną otaczający zewsząd dolinę Nilu, należał do domeny sił wrogich człowiekowi. Poganie mówili, że to królestwo złego boga Seta; chrześcijanie widzieli w pustyni siedlisko szatana. Antoni osiadł w jednym z grobowców, które miały ponoć znajdować się nieopodal jego wioski (o roli takich grobowców kutych w skale jak jaskinie była mowa w poprzednich odcinkach). I tam, nocą zaczął nawiedzać go diabeł ze swoimi sługami. Próżno jednak byśmy szukali opisów wyrafinowanych pokus. Atanazy podaje jedynie że wpierw zły duch próbował zwyciężyć Antoniego pożądliwością. Gdy mu się to nie udało chciał wzbudzić w nim strach. Dlatego właśnie grobowiec nocą napełniał się dzikimi zwierzętami, pełen był głosów atakujących świętego męża złych istot, które miały posuwać się nawet do pobicia go. Cel był jeden: Antoni miał porzucić życie mnisze i powrócić do świata. Atanazy pisze: „nieprzyjaciel przestraszył się, że niedługo również pustynia zaludni się ascetami. Pewnej nocy przyszedł  z mnóstwem demonów i tak pobił Antoniego, że leżał on na ziemi bez głosu. Mówił, iż ból był tak ogromny, że rany przez ludzi zadane nie mogłyby być dla niego taką torturą”. Pobitego mnicha odnalazł jego przyjaciel i zatroskany odniósł do domu, aby opatrzyć jego obrażenia. Przed nastaniem zmierzchu Antoni zażądał jednak kategorycznie, aby odniósł go z powrotem do grobowca. Cóż było robić wobec uporu świętego męża? Antoni wrócił na miejsce walki; ponieważ, jak zauważa Atanazy, „nie mógł ustać po ciosach zadanych mu przez demony, położył się i modlił. Gdy skończył się modlić, krzyczał: „To jestem ja, Antoni, nie uciekłem przed waszymi razami. Nawet jeśli zadacie mi większy ból, nic mnie nie oddzieli od miłości Chrystusa”. Atak tym razem był o wiele bardziej straszliwy. Jego opis pióra Atanazego stał się niewyczerpaną inspiracją dla kolejnych malarzy europejskich: stary mnich (co jest pewnym nadużyciem, bo Antoni miał mieć wedle informacji Atanazego w owej chwili gdzieś 35 lat) jest atakowany przez różnego rodzaju piekielne zjawy dzierżące w łapskach kije, maczugi, szpikulce i rzucające się bez litości na biednego mnicha. I jak ów atak był o wiele groźniejszy, tak i odpowiedź Boga była zdumiewająca: „Pan zaś nie zapomniał o zmaganiach Antoniego, ale w trudnościach był przy nim. Gdy ów podniósł oczy, zobaczył jakby dach otwarty i padające na niego promienie światła. Demony nagle zamilkły i znikł natychmiast ból ciała. Antoni, osłabiony walką, gdy poczuł ulgę w cierpieniu, odetchnął i spytał zjawisko: Gdzie byłeś? Dlaczego nie ukazałeś mi się na początku, żeby zakończyć moje katusze? I doszedł go głos: Antoni, byłem, ale chciałem zobaczyć twoje zmagania. Skoro więc wytrwałeś i nie poddałeś się, będę ci zawsze pomagał i sprawię, że staniesz się wszędzie sławny”.

Takich ataków demona nikt z nas na własnej skórze nie odczuł, ledwo sobie ze zwykłymi pokusami radzimy, albo i nie. Niech próbą praktycznego komentarza dla nas, zwykłych zjadaczy chleba, będzie tekst, który powstał niemal 200 lat po tych wydarzeniach; inny mnich, żyjący w okolicach palestyńskiej Gazy, tak pisał do radzącego się go brata: „Gromienie diabła jest rzeczą ludzi wielkich, tych, co mają moc. My, słabi, możemy tylko uciekać się do Imienia Jezus”.

Nie pozostaje nam nic jak tylko podpisać się pod tymi słowami.

Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.

Żródło: cspb.pl,

Autor: mj