Jak starzy Polacy grali w karty
Treść
Podczas lektury powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego pt. "Przygody Pana Marka Hinczy" natrafiłem na taką zadziwiającą scenę: "Wieczorem Kruk na pociechę przyjechał grać, ale już nie w warcaby. Siedli do mariasza na zdrowaśki". W przypisie dokonanym przez komitet redakcyjny dzieła, na którego czele stał znany polonista prof. Julian Krzyżanowski, przeczytałem: "zamiast wypłacać pieniądze przegrywający miał odmawiać modlitwę 'Zdrowaś Mario' na intencję wygrywającego".
I oto mamy piękny przykład polskiej kultury. Takie rzeczy mogły zdarzać się tylko w Polsce. Ktoś mógłby być oburzony i mówić: "To mi brzydko pachnie - prawie dotyka bluźnierstwa. Grać w karty na zdrowaśki. Też coś".
Popatrzmy jednak na to inaczej. Jak bardzo katolicyzm, religijność, maryjność były ugruntowane w polskiej kulturze dnia codziennego i obyczajowości, że pojawił się taki zwyczaj. A poza tym, czyż to nie piękne i wzruszające? Polacy nawet podczas rozrywki pamiętali o Panu Bogu i Matce Bożej oraz o swoim zbawieniu. I jeszcze jedna sprawa: kwestie religijne to nie były dla Polaków sprawy od wielkiego dzwonu, od święta, pojawiające się tylko od czasu do czasu, lecz coś zwykłego, codziennego, chciałoby się powiedzieć - najnormalniejszego.
Polska kultura to przecież również kultura przydrożnych krzyży i kapliczek. Jak napisał jeden Rosjanin podróżujący po Polsce: "Dziwny to kraj. Jadę i zawsze w zasięgu wzroku mam jakiś kościół. Trzeba by tu dodać: idziesz po Polsce i zawsze w zasięgu wzroku masz albo Chrystusa na krzyżu, albo figurkę Matki Bożej. Mam znajomych Polaków zamieszkałych na stałe w Norwegii, którzy jadąc przez Polskę samochodem, liczą krzyże i kapliczki, i wpadają szybko w dobry humor, gdy doliczą do stu.
Dbajmy o tę polską kulturę. Niech Pan Bóg i Matka Boża towarzyszą nam każdego dnia w każdych okolicznościach i w każdym miejscu.
Stanisław Krajski
"Nasz Dziennik" 2007-03-15
Autor: wa