Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak sąsiad z sąsiadem?

Treść

Dyskryminacja polskich firm w Niemczech

Z Niemiec pochodzi najwięcej firm zagranicznych, które zainwestowały swój kapitał w Polsce. Choć przedsiębiorcy niemieccy zdają się czuć w naszym kraju swobodnie, trudno powiedzieć tak o polskich firmach próbujących wejść na rynek naszego zachodniego sąsiada. Często bowiem spotykają się one z różnego rodzaju utrudnieniami czy szykanami.

Obecnie nasz zachodni sąsiad zajmuje czwarte miejsce wśród krajów pod względem zainwestowanego kapitału w Polsce. Na koniec roku niemieckie bezpośrednie inwestycje zagraniczne w naszym kraju wyniosły około 10 mld dolarów. Więcej zainwestowały u nas jedynie firmy z Francji, Holandii i Stanów Zjednoczonych. Z raportu Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową i Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych wynika, że niemieckie firmy jako główne powody swoich inwestycji w naszym kraju wskazują najczęściej interesujący rynek zbytu w Polsce, niższe niż w Niemczech koszty pracy czy obecność szczególnie wykwalifikowanych pracowników. Najwięksi niemieccy inwestorzy w Polsce to Metro Group (m.in. markety Makro Cash&Carry, Media Markt, Real czy Praktiker), banki HVB (kontrolująca za pośrednictwem Bank Austria Creditanstalt - Bank BPH) i Commerzbank (w Polsce właściciel BRE Banku) oraz właściciel Stoenu - RWE Plus i Siemens. Działa u nas jednak również wiele mniejszych firm niemieckich. Na liście największych inwestorów zagranicznych jest ich 258, czyli zdecydowanie najwięcej spośród wszystkich krajów inwestujących w Polsce.
Polskie firmy nie mogą się równać z niemieckimi pod względem zasobności w kapitał. Ich inwestycje bezpośrednie w Niemczech szacowane są na około pół miliarda euro. Najczęściej też nasze firmy otwierają w Niemczech swoje przedstawicielstwa handlowe. Choć przedsiębiorcy z Polski powinni działać u zachodnich sąsiadów na takich samych zasadach jak tamtejsi, to jednak wcale tak nie jest. Znane są bowiem przypadki nierównego traktowania polskich pracowników i przedsiębiorstw. Z informacji przygotowanej w styczniu tego roku przez ministerstwo gospodarki na temat pojawiających się przypadków dyskryminacyjnego traktowania polskich obywateli i przedsiębiorstw w innych państwach członkowskich UE wynika, że m.in. w Niemczech niektóre urzędy odmawiają rejestracji działalności, wydają decyzję z opóźnieniem lub też nie wydają jej w ogóle.

Niemieckie utrudnienia
Niemcy bardzo mocno chronią też swój rynek pracy przed pracownikami z Polski. Zatrudnienie ich w Niemczech reguluje podpisana przez nasz kraj z Republiką Federalną Niemiec w 1990 r. umowa o oddelegowaniu pracowników polskich przedsiębiorstw do realizacji kontraktów o dzieło. Umowa przewiduje istnienie limitów zatrudnienia polskich pracowników. Szczególnie utrudniony jest dostęp do niemieckiego rynku budowlanego. Sytuacji nie zmieniło nawet wejście Polski do Unii Europejskiej. Przed wstąpieniem do UE nasze firmy budowlane nie mogły występować w Niemczech np. jako generalni wykonawcy inwestycji, a jedynie jako podwykonawcy. - Do tej pory nic się nie zmieniło, mimo wielu protestów polskie firmy na rynku niemieckim nadal nie mogą działać jako generalny wykonawca - powiedział Zbigniew Bachman, dyrektor Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa. Zaznaczył jednak, że limit zatrudnienia w budownictwie na rynku niemieckim, który gwarantuje umowa pomiędzy oboma krajami, pozostaje jednak niewyczerpany. Niemieckie firmy omijają bowiem przepisy i zatrudniają polskich pracowników na zasadzie samozatrudnienia, "zabierając" tym samym pracowników z polskich firm budowlanych działających w Niemczech.
W informacji ministerstwa gospodarki czytamy też, że Niemcy jednostronnie wprowadziły ograniczenie możliwości delegowania pracowników w budownictwie poprzez wydawanie zezwoleń na pracę tylko w przypadkach, gdy polskie przedsiębiorstwo realizuje umowę zawartą z niemiecką firmą budowlaną w charakterze podwykonawcy.
Takich kłopotów niemieckie firmy nie mają natomiast w Polsce. - Polskie firmy nie mają pieniędzy, a niemieckie duże firmy są w stanie finansować inwestycję przez cały okres jej realizacji, w związku z tym doszło do tego, że przetargi wygrywają firmy zagraniczne - nie tylko niemieckie, a polskie firmy są tylko podwykonawcami - tłumaczył Bachman.
W tym roku Komisja Europejska wznowiła postępowanie w sprawie zarzutu ograniczenia możliwości świadczenia usług budowlanych w Niemczech przez firmy z Polski i innych krajów członkowskich Unii Europejskiej.
Polskie firmy w Niemczech dręczone są również przez przeróżne kontrole prowadzone w bardzo uciążliwy dla firm i pracowników sposób. Według ministerstwa gospodarki, "podczas wielogodzinnych przesłuchań stosuje się specjalny system pytań obliczony na spowodowanie niespójnych wypowiedzi. Stosowane są czasem nieadekwatne środki prewencji: stemple na rękach, zakładanie kajdanek, używanie psów, areszt (włącznie z jego nadużywaniem). Może to sugerować zamiar eliminowania polskich firm usługowych z rynku niemieckiego".
Artur Kowalski

"Nasz Dziennik" 15-16 października 2005

Autor: mj