Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak rzeka po bezkresnych obszarach Kościoła

Treść

Wielu ludziom prawda o Bożym Miłosierdziu wydaje się smutnym pocieszeniem. Marksiści nazywali ją opium dla ludu. Komuniści chcieli zbudować lepszy świat bez pomocy Boga. Ateiści w ogóle odrzucają ideę Boga jako niegodną człowieka. Ale rzeczywistość jest inna i nie zważa na to, czy człowiek ją akceptuje, czy odrzuca. Ci, którzy przyjmują ją taką, jaka jest, wygrywają. I chociaż w dzieje ludzkości wpisał się grzech pierworodny, to jednak nie skazał ludzi na rozpacz, przeciwnie - pozostawił im światło nadziei, którym jest Bóg bogaty w miłosierdzie. Nadzieja ta towarzyszy człowiekowi od początku jego istnienia i przerasta wszystkie słabości, upadki i grzechy rodzaju ludzkiego. Ludzie Starego Testamentu, uświadamiając sobie Boże Miłosierdzie, doznawali radości i wypowiadali słowa uwielbienia: "Chwalcie Pana... bo Jego miłosierdzie na wieki" (Ps 106, 1); "Wysławiajcie Pana... bo Jego miłosierdzie na wieki" (Ps 107, 1); "Dziękujcie Panu... bo miłosierdzie Jego trwa na wieki" (Ps 118, 1). Opowiadali przy tym rytmicznie o wielkich dziełach, które Bóg im uczynił (Ps 136). We wszystkim odczuwali bliskość Boga, miłowali Go, a jednocześnie się Go bali. Był dla nich jak orzeł, który bierze pisklęta na swoje skrzydła i uczy je latać (Pwt 32, 1), i jak oblubieniec cieszy się z oblubienicy (Iz 62, 5). "Jak kogoś pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę" (Iz 66, 13). Nowy Testament jest radosną nowiną o nowym obliczu Bożego Miłosierdzia objawionym w Synu Bożym, który "dla nas i dla naszego zbawienia stał się człowiekiem". "Ewangelia miłości (miłosierdzia) Boga do człowieka, Ewangelia godności osoby i Ewangelia życia stanowią jedną i niepodzielną Ewangelię" ("EV", 2). Jest tu miłosierdzie błogosławieństw dla ubogich w duchu, smucących się, cieszących, łaknących sprawiedliwości, miłosiernych, czystego serca, wprowadzających pokój, prześladowanych i poniewieranych (Mt 5, 3-11). Nikt nie jest poza jego zasięgiem. Na wszystkich zsyła ono swe dobroczynne promienie. Jakże więc nie cieszyć się i nie wielbić Boga, mimo wszelkiego zła, w które człowiek jest uwikłany! Rozumieli to apostołowie. Zawierzyli oni tak bardzo Chrystusowi, że nie wahali się życia swego złożyć za Niego w ofierze. "Razem z Chrystusem - pisze św. Paweł - zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2, 19-20). A w innym miejscu pisze: "Nauczyłem się wystarczać w warunkach, w jakich jestem. Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia" (Flp 4, 11-13). Być razem z Nim pod krzyżem Chrześcijanie w następnych pokoleniach pamiętali o nakazie: "Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny" (Łk 6, 36). Bardziej jednak widzieli własną nędzę niż miłosiernego Boga. Miłosierdzie w ich oczach przerodziło się w litość - stan, z którego każdy człowiek chciałby się wydostać. Niektórzy prosili Boga o miłosierdzie, żeby go już więcej nie potrzebować. To, co w punkcie wyjścia jawiło się jako piękno, podkreślające godność człowieka, w realizacji stawało się smutne, wręcz zniewalająco nieuniknione. Większość komentatorów "Dzienniczka" św. Faustyny akcentuje trudności, z jakimi borykała się ona w przekazywaniu orędzia Bożego Miłosierdzia. Za mało natomiast zwracano uwagę na radość płynącą z bezpośredniego obcowania z Chrystusem. "Postanowiłem - opowiada św. Paweł - będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego" (1 Kor 2, 2). Każdy, kto prawdziwie kocha Chrystusa, kocha Go w misterium Jego Męki, tj. ukrzyżowanej miłości. I nie ma większej radości dla ludzi wyznających imię Jezusa Chrystusa, jak być razem z Nim pod krzyżem, by uczestniczyć w chwale Zmartwychwstania. Święta Faustyna, umiłowana przez Chrystusa, nosiła w sobie pokłady radości, tyle że nie zawsze zauważane przez innych. Udział w Męce Trudności św. Faustyny bardziej występowały na zewnątrz niż w jej wnętrzu. Osobiście była pewna, że od Boga pochodzą doznawane objawienia. Przekonać o tym środowisko było jednak trudno. Nie trzeba się temu dziwić. Każdy, kto powołuje się na wewnętrzne objawienia, doznaje na początku odrzucenia, pomówienia o halucynacje. Taką wątpliwość miał na początku ks. Michał Sopoćko, spowiednik siostry Faustyny, i dlatego posłał ją na badania psychiatryczne. Pozytywny wynik tych badań upewnił go w przekonaniu, że trzeba z powagą przyjąć to, co mówi jego penitentka. Jego zaangażowanie w rozwój kultu Bożego Miłosierdzia wprowadziło go w obszar sprzeciwów, pomówień, a nawet oficjalnych zakazów. Czy jednak pozbawiły go one i jego penitentkę radości z obcowania z Bogiem? Dla siostry Faustyny obecność przy niej Jezusa Chrystusa była przeżyciem mistycznym. Podczas takich przeżyć człowiek doznaje cierpień. Nie chce jednak od nich uciec. Są to cierpienia, które idą od Chrystusa, który dopuszcza człowieka do udziału w Męce Jego krzyża. Dzielenie się krzyżem przez Chrystusa jest dla człowieka bolesne, lecz jednocześnie zbawcze. Tak reagowali stygmatycy: św. Franciszek z Asyżu i św. Ojciec Pio. Ich radość nie była powierzchowna, nie wiązała się z zewnętrznymi przyjemnościami. Była to radość jakby wytryskująca z przebitego Serca Jezusa. Nie otarł się o zwątpienie W zapiskach autobiograficznych ks. Sopoćki znajdujemy słowa krytyczne, a nawet narzekanie na niewłaściwe traktowanie jego misji. Wydobywały się one z ust człowieka zbolałego przez razy zadawane mu przez innych. Nigdy jednak słowa te nie ocierały się o zwątpienie. Ksiądz Sopoćko pozostał do końca człowiekiem wiary profetycznej, która od Boga wychodzi i do Boga prowadzi. Często mówił o przyszłych czasach, kiedy znikną przeszkody i Miłosierdzie Boże popłynie jak rzeka po bezkresnych obszarach Kościoła. Beatyfikacja ks. Michała Sopoćki (28.09) będzie świetlistą aureolą, okalającą jego głowę. Jest to blask Bożego Miłosierdzia. Łączy się on z odblaskiem chwały odbijającym się w świętej siostrze Faustynie. Czy można się z tego nie cieszyć? Czy są smutni mieszkańcy Nieba? "A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami Boga, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga - zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus" (Ef 2, 19-20). Ks. abp Edward Ozorowski, metropolita białostocki "Nasz Dziennik" 2008-03-21

Autor: wa