Jak przyspieszyć sprzedaż państwowej ziemi?
Treść
Ministerstwo rolnictwa chciałoby jak najszybciej sprzedać ziemię po dawnych państwowych gospodarstwach rolnych. Problem w tym, że od wielu miesięcy trwają prace nad odpowiednią ustawą i nie wiadomo, kiedy się zakończą. Wszystko rozbija się o prawa dotychczasowych dzierżawców gruntów rolnych.
Nikt w zasadzie nie kwestionuje konieczności zbywania państwowej ziemi, którą rolnicy chętnie wykupią z rąk Agencji Nieruchomości Rolnych, zarządzającej popegeerowskim majątkiem. Ale wszystko rozbija się o szczegóły. Regulując sprawy gruntowe, ministerstwo rolnictwa chciałoby równocześnie rozstrzygnąć także kwestię dzierżaw. Obecnie, jak wynika z informacji podanych przez Agencję, ANR ma podpisanych nieco ponad 95 tys. umów obejmujących obszar prawie 1,63 mln hektarów. Najwięcej gruntów w dzierżawie jest w województwach: zachodniopomorskim, wielkopolskim, dolnośląskim i warmińsko-mazurskim. Z projektu ustawy dotyczącej sprzedaży państwowej ziemi wynika zaś, że dotychczasowi dzierżawcy mieliby oddać 30 proc. gruntów, jakie posiadają, a resztę mogliby wykupić na preferencyjnych warunkach. Oddana ziemia byłaby natomiast sprzedawana innym rolnikom. Gdyby dzierżawca na te warunki nie przystał, mógłby dalej użytkować ziemię, ale po wygaśnięciu umowy zostawałby z niczym.
Ale druga strona nie chciała się zgodzić na taki dyktat, więc minister rolnictwa Marek Sawicki zaproponował kompromisowe wyjście: ziemi nie musieliby oddawać ci rolnicy, którzy mają gospodarstwa nie większe niż 300 ha - taka jest umowna granica powierzchni gospodarstwa rodzinnego. Wydawać by się mogło, że jest to salomonowe rozwiązanie, bo według danych ANR najwięcej umów dzierżawy dotyczy działek do 10 ha powierzchni - jest ich prawie 78,5 tysiąca. Najmniej umów, bo 1,2 tys., zawarto na dzierżawy gruntów o powierzchni powyżej 300 hektarów. Ale w tym drugim przypadku w rękach dzierżawców jest aż 800 tys. ha, podczas gdy drobni producenci dostali od ANR niespełna 150 tys. ha ziemi w użytkowanie. Dlatego duzi dzierżawcy, a są wśród nich również zagraniczne wielkie spółki rolne, protestują przeciwko takim zapisom, bo jak twierdzą, są one dla nich krzywdzące. Zapowiada się więc ostra batalia w parlamencie, ponadto dzierżawcy grożą, że jeśli Sejm i Senat przyjmą ustawę odbierającą im odgórnie 30 proc. ziemi, to zaskarżą ją do Trybunału Konstytucyjnego. A co zdecyduje Trybunał, tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Tymczasem ANR stara się ograniczać liczbę podpisywanych nowych umów o dzierżawę ziemi rolnej. W III kwartale br. zawarto tylko 258 takich kontraktów, obejmujących około 3,2 tys. hektarów. To ledwie połowa tego, co podpisano w drugim kwartale. Średni czynsz dzierżawny dla tych nowych umów wyniósł prawie 9 q pszenicy za 1 ha i był wyższy o 1,3 q niż w II kwartale. Rok temu czynsz wynosił nieco ponad 6 q pszenicy. Najwyższe czynsze uzyskano w województwach: warmińsko-mazurskim (15,7 q), zachodnio-pomorskim (10) i dolnośląskim (9,1), a najniższe w województwie śląskim (2,3 q). Najwyższe czynsze dotyczą też działek o powierzchni od 10 do 100 hektarów. Natomiast jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie umowy dzierżawy, jakie wciąż obowiązują, to średni czynsz sięga tylko 3 q za 1 hektar.
Jeśli jednak ministerstwu rolnictwa uda się przeforsować ustawę o sprzedaży państwowych gruntów, to setki tysięcy hektarów ziemi będzie miało prywatnych właścicieli. Rolnicy mają mieć pierwszeństwo przy ich wykupie: pierwsza wpłata wynosić ma 10 proc. wartości gruntów, a reszta zostanie rozłożona na dogodne raty. Akurat ta zasada nie jest przez nikogo kwestionowana.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2010-12-22
Autor: jc