Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak przeskoczyć irlandzkie "nie"?

Treść

Debata na temat tego, jak będzie wyglądała dalsza integracja Europy w obliczu irlandzkiego "nie" dla traktatu lizbońskiego zdominowała odbywający się w Brukseli dwudniowy szczyt Wspólnoty Europejskiej. Na spotkaniu pojawiły się bardzo zróżnicowane stanowiska: od apeli o poszanowanie woli Irlandczyków, aż po wezwania do zignorowania ich głosu i kontynuowanie procesu ratyfikacji traktatu wbrew woli Dublina. Liderzy ruchu integracyjnego jakby zupełnie nie przejmowali się tym, że w świetle zapisów prawnych traktat powinien trafić do śmietnika i jego zwolennicy zgodnie twierdzą, że trzeba uczynić wszystko, by dalej wprowadzano go w życie.



Wprawdzie przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso nazwał obecną sytuację "zahamowaniem", stwierdził jednak, że nie może to spowodować paraliżu podjętych wcześniej prac. W jego ocenie, powiedzenie "nie" traktatowi nie może spowodować żadnych zastojów. Dodał przy tym, że liczy na to, iż Irlandia sama wyjdzie z inicjatywą rozwiązania obecnego problemu. Jak się wyraził, daje jej czas do następnego szczytu UE, który odbędzie się w październiku br. Z tymi słowami zgadza się także premier RP Donald Tusk. - Trzeba szanować partnerów niezależnie od ich wielkości - powiedział. Dodał przy tym, że nie należy spieszyć się z pochopnymi decyzjami i cierpliwie czekać na propozycje Irlandii.
Zupełną obojętnością względem decyzji Irlandczyków wykazała się Wielka Brytania. Parlament tego kraju ratyfikował wczoraj traktat reformujący, aby - jak twierdzą jego przedstawiciele - usprawnić jednoczenie się UE. Podpis pod tym dokumentem złożyła także królowa Elżbieta II. W odróżnieniu od sytuacji sprzed trzech lat, kiedy po odrzuceniu konstytucji europejskiej przez Francję i Holandię, Londyn postanowił nie zwlekać i bezzwłocznie podpisał nową jej wersję. Identyczne stanowisko zajął rząd Włoch. Premier Silvio Berlusconi oświadczył, że jego rząd opowiada się za kontynuowaniem ratyfikacji traktatu lizbońskiego w krajach UE, mimo odrzucenia dokumentu w referendum w Irlandii.
Jeszcze przed rozpoczęciem szczytu niemiecka kanclerz Angela Merkel zaapelowała, by nie lekceważyć decyzji Irlandii, gdyż wszystkie państwa Wspólnoty muszą przyjąć lizboński dokument, aby wszedł on w życie. Stanowczo odrzuciła przy tym pomysły mówiące o możliwości wykluczenia Zielonej Wyspy z traktatu. Kanclerz podkreśliła, że właśnie taka decyzja doprowadziłaby do powstania Europy "dwóch prędkości", na co, jak podkreśla Merkel już od kilku dni, Niemcy się nie zgodzą. Zaraz jednak zaznaczyła, że należy poświęcić wszystkie siły, by znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. - Jestem przekonana, że jesteśmy w stanie je znaleźć i znajdziemy - stwierdziła niemiecka kanclerz. Powiedziała, że zadanie to jest tak pilne, gdyż Staremu Kontynentowi nie wystarcza już traktat z Nicei i dlatego konieczne jest wprowadzenie nowego dokumentu.
Nie obyło się także bez oskarżeń rzucanych w stronę irlandzkich krytyków traktatu, na których to zrzuca się obecnie całą winę za "zahamowanie procesu integracji". Komisarz ds. handlu Peter Mandelson zarzucił przeciwnikom traktatu reformującego wygłaszanie, jego zdaniem, całkowicie oszukańczych twierdzeń. Oświadczył on, że zwiedli oni swoich obywateli fałszywymi tezami dotyczącymi m.in. aborcji i wojskowo-politycznej neutralności Irlandii. Komisarz nazwał ich propagandystami i na przyszłość polecił jak najszybsze zwalczanie takich "niesłusznych poglądów". Próby stawiania Irlandii do kąta, postulaty wręcz wyłączenia tego kraju z Unii są znacznie bardziej szkodliwe dla Europy niż sam wynik referendum - ocenił europarlamentarzysta Konrad Szymański (PiS), dodając, że twierdzenia, iż Europa niedomaga z powodu braku nowego traktatu, są nieprawdziwe. Jego zdaniem, wynika to z powodu różnic interesów i egoizmu państw członkowskich. - Proszę nie chować za traktatem własnych słabości. Proszę własnych słabości nie ukrywać za decyzją Irlandczyków - apelował do europejskich liderów poseł PiS.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2008-06-20

Autor: wa