Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak kłamią francuscy historycy

Treść

Trzeba przyznać, że autorzy wydanego w 2007 roku francuskiego antypolskiego gniotu "La Pologne" są nader konsekwentni w swych zafałszowaniach. Również w odniesieniu do czasów współczesnych, od 1989 roku po ostatnie lata, znajdujemy rozliczne świadome fałsze i deformacje obrazu Polski. Brechty o "antyeuropejskim" PiS Skrajnym przykładem tendencyjności francuskich autorów jest sposób charakteryzowania przez nich dzisiejszych polskich partii politycznych. Autorzy najwyraźniej zieją nienawiścią do PiS, ROP i Jana Olszewskiego, LPR, etc. Na przykład PiS jest omawiany w podrozdziale o "nurcie prawicy nacjonalistycznej, populistycznej i ekstremistycznej" (tekst pióra niezrównanego w swych deformacjach Fran ois Bafoila). W innym tekście tegoż Bafoila (na s. 341) dowiadujemy się, że "Samoobronę łączy z PiS obrona za wszelką cenę nacjonalizmu politycznego i ekonomicznego, wrogość do wejścia do UE (...)". Na s. 301 czytamy o "demagogicznej kampanii wyborczej PiS" (tekst Philippe'a Rusina). Na s. 247-275 tenże Bafoil gromko piętnuje dekomunizację i lustrację, począwszy od ostrego ataku na rząd J. Olszewskiego. Według jego kłamliwych informacji (s. 274) dekomunizacja zobowiązywała do potępienia wszystkich członków partii, co było "działaniem, które w przypadku włączenia ich rodzin, uderzyłoby w blisko jedną czwartą ludności polskiej". Bafoil zarzuca (s. 271), iż: "W 2005 roku prawicy niepodległościowej i narodowej udało się umieścić peryferie w centrum (...)". Inny autor, Stephane Portet, pisze na s. 301, po poddaniu ostrej krytyce polityki gospodarczo-społecznej PiS, Samoobrony i LPR: "Ta sytuacja nie jest do utrzymania. Polska ma jeszcze potrzebę liberalizmu". Na s. 533 czytamy z kolei (w tekście F. Bafoila), że "Polacy są izolowani na scenie europejskiej" ze swymi próbami blokowania partnerstwa gazowego między UE a Rosją. Jak widać, na autorach książki stale ciąży ich skrajna (tradycyjna we Francji) rusofilia kosztem obiektywnego przedstawiania obrazu Polski. Widać wyraźnie, że serca autorów "La Pologne" biją dla Platformy Obywatelskiej i... dla SLD. Bafoil przedstawia postkomunistów (s. 258, 259) z wyraźną sympatią, wychwala ich "wigor demokratyczny", poparcie dla wejścia do UE, rolę we wprowadzeniu reform społecznych, zasługi A. Kwaśniewskiego dla przyjęcia Konstytucji w 1997 r., chwali za to, że są partią "najbardziej internacjonalistyczną" (s. 275). Na s. 263 dowiadujemy się od Bafoila, że: "prawica liberalna [tj. PO - J.R.N.] i SLD po równi przejęły od marszałka [J. Piłsudskiego - J.N.R.] jego niechęć do ekstremizmu". Warto wspomnieć wreszcie o dość szczególnym obrazie współczesnej polskiej kultury po 1989 r., przedstawionym w "La Pologne" przez b. radcę naukowego i kulturalnego Ambasady Francji w Warszawie Jeana-Yves'a Potela. W tym obrazie polskiej kultury zabrakło m.in. jakiejkolwiek wzmianki o Zbigniewie Herbercie. Jest za to Ewa Bem, Dorota Masłowska, Paweł Huelle, Andrzej Stasiuk, Anda Rottenberg i Katarzyna Kozyra. Szczególnie wyeksponowana jest (w dwóch miejscach rozdziału) Dorota Nieznalska. Autor roni łzy rzęsiste nad "prześladowaniami", jakie jakoby spotkały tę autorkę bluźnierczej prowokacji ze strony polskiej "ekstremistycznej prawicy narodowo-katolickiej" (por. s. 449-450). Dla całości obrazu warto dodać przygotowany w beznadziejnie żałosny sposób indeks osób. Dowiadujemy się z niego (np. na s. 584), że Artur Grottger miał w rzeczywistości na imię Matjeko. Autor indeksu tak lubi Jana Tomasza Grossa (s. 584), że dał go aż w dwóch postaciach: Jana Grossa i Tomasza Grossa. Roman Dmowski występuje na zmianę jako Roman Dmowski i jako Adam Dmowski (s. 584). Najzabawniejsze jest jednak umieszczenie przez autora indeksu nazwy geograficznej Szklarska Poręba wśród indeksu osób. Dzięki temu dowiadujemy się, że Poręba to nazwisko, a Szklarska to imię (!). Szkodliwa "agitka" Jakie są ostateczne konkluzje z lektury prawie 600-stronicowej książki o Polsce? Moim zdaniem, jest to wyjątkowo szkodliwa książka z typu propagandowych cegieł, nazywanych dawniej "agitkami". Książka p. Bafoila et consortes nie ma dosłownie nic wspólnego z jakimikolwiek próbami obiektywnego historycznego czy politologicznego pisarstwa. Książka wciąż udowadnia z góry wymyślone tezy, a na dodatek roi się w niej od błędów merytorycznych. Jest karykaturą obrazu historii Polski i Polski współczesnej. Zdumiewa fakt, że w wydaniu tej książki-donosu na polską historię i na znaczącą część dzisiejszych sił politycznych w Polsce współdziałało kilku historyków polskich (prof. Andrzej Paczkowski, prof. Tomasz Nałęcz, wykładowca uniwersytecki Marcin Zaremba, prof. Bruno Drwęski, prof. Dariusz Jarosz) i redaktor Wojciech Kalinowski. Zdumiewa fakt, że najwyraźniej, chcąc zabłysnąć udziałem we francuskiej publikacji, nie zaprotestowali przeciw jej antypolskiej tendencji i, jak widać, w niczym nie wpłynęli na jej zmianę. Jedyną uczciwą metodą postępowania z ich strony powinna być rezygnacja z udziału w antypolskim gniocie. Nie uczynili tego, uwiarygodniając paszkwil F. Bafoila et consortes przez udział badaczy reprezentujących polską stronę. Uprzedzenia Daniela Beauvois Moje zaszokowanie omawianą wyżej francuską "księgą fałszu" szybko powiększyła kolejna lektura. W Strasburgu zakupiłem inną, stosunkowo niedawno wydaną, bo w 2004 roku, francuską historię Polski - "La Pologne. Histoire, société, culture" pióra Daniela Beauvois. Autor jest historykiem nader fetowanym w Polsce (w geremkowsko-michnikowskich kręgach) i odpowiednio wyróżnianym (doktoraty honoris causa na Uniwersytecie Jagiellońskim, Uniwersytecie Warszawskim i Uniwersytecie Wrocławskim). Wyróżnia się w ten sposób historyka pełnego uprzedzeń do naszej historii i świadomie pomniejszającego polski wkład w dzieje europejskie w różnych dziedzinach, a na dodatek mającego wyraźnego hopla na punkcie rzekomego "polskiego antysemityzmu" i innych naszych rzekomych narodowych fobii. Beauvois już całe dziesięciolecia temu "wyróżniał się" jako historyk o zdecydowanie lewicowych poglądach. Będąc dyrektorem Francuskiego Ośrodka Kultury przy Uniwersytecie Warszawskim (Centre d'Etudes Fran aises de l'Université de Varsovie), Beauvois zorganizował tam w 1971 r. specjalną sesję z okazji 100. rocznicy Komuny Paryskiej. Jako plon sesji wydano blisko 300-stronicową książkę z wstępem D. Beauvois. Francuski historyk nader żywo zajął się promowaniem "twórczości" Bronisława Geremka we Francji. Już w 1976 r. wyszła w Paryżu (kolejne wydanie w 1991 roku) ponad 350-stronicowa książka B. Geremka "Ludzie marginesu w średniowiecznym Paryżu" w przekładzie Beauvois. Mając takiego protektora, Beauvois szybciutko w latach 90. został doktorem honoris causa takich czołowych uczelni, jak Uniwersytet Jagielloński czy Uniwersytet Warszawski (na pięć lat przed uhonorowaniem przez te uczelnie dużo wybitniejszego od Beauvois historyka i prawdziwego przyjaciela Polski prof. Normana Daviesa). Później został również doktorem honoris causa Uniwersytetu Wrocławskiego. Uhonorowanie tak wysokimi tytułami D. Beauvois w Polsce było tym dziwniejsze, że jego książki od początku "wyróżniały się" uprzedzeniami wobec Polski, a zwłaszcza szczególną tendencyjnością w pokazywaniu arcyponurego obrazu szlachty polskiej na Kresach. Znalazło to odbicie już w pierwszej książce D. Beauvois na ten temat "Le Noble, le serf, le revisor. La noblesse polonais entre le tsarisme et les masses ukrainiens (1831-1863)", Paris 1985. Już w rok po wydaniu tej książki na łamach "Przeglądu Historycznego" (zeszyt 4 z 1986 r.) ukazała się recenzja najlepszego polskiego znawcy XIX wieku prof. Stefana Kieniewicza, wytykająca Beauvois znaczące mankamenty jego książki, różne negatywne uproszczenia obrazu polskiej szlachty na Kresach. (Beauvois konsekwentnie w różnych książkach przedstawiał polską szlachtę jako jedynych, dodajmy bardzo okrutnych, wyzyskiwaczy ruskich chłopów). Prostując uproszczenia prof. Beauvois, prof. Kieniewicz pisał (s. 772), że prezentowany w jego książce "obraz życia polskiego na Ukrainie (...) niezupełnie pokrywa się z rzeczywistością. Uproszczony jest zatem podział mieszkańców Ukrainy na panów - przybyszów z Polski i poddanych - miejscowych chłopów. Po pierwsze, z Rusinów wywodzi się nie tylko parę kniaziowskich rodów (...), ale i spora liczba średniego ziemiaństwa o rdzennie rosyjskich nazwiskach. (...) Po drugie: z Polski od XV wieku napływał nie tylko element szlachecki, ale i chłopski, w drodze zbiegostwa, w drodze kolonizacji (...)". Profesor Kieniewicz stanowczo polemizował również z twierdzeniem Beauvois pokazującym skrajne zagrożenie stanu polskości na Kresach w XIX w. z powodu dobrowolnego wyparcia się jej przez nader licznych kolaborantów z carską Rosją. Profesor Kieniewicz pisał: "Nie ma racji Beauvois, nazywając Rzewuskiego [symbol prorosyjskiej kolaboracji - J.R.N.] porte parole większości wielkich posiadaczy". Według prof. Kieniewicza, większość polskich posiadaczy ziemskich na Ukrainie wyraźnie potępiała kolaborantów. W ocenie prof. Kieniewicza (s. 773): "Obraz szlacheckiego społeczeństwa, zarysowany w omawianym dziele, jest głęboko pesymistyczny: pasożytnicza, zakłamana rasa, skazana na likwidację. Przyjrzyjmy się jednakże dalszym jej kolejom, w ciągu półwiecza po powstaniu styczniowym. Pomimo przetrzebienia, pomimo prześladowań, ziemiaństwo południowych kresów zmodernizowało gospodarkę, podwoiło swoje fortuny, podciągnęło poziom kulturalny. Z tamtejszych stron, z pałaców, dworów i dworków szlacheckich wyszło wtedy niemało wybitnych jednostek. (...) Przypomnę (...) przekornie dwóch tylko synów tamtych ziem, którzy osiągnęli sławę światową: Paderewskiego i Conrada". Profesor Kieniewicz sprzeciwił się również (s. 776) uproszczonym osądom Beauvois głoszącego, jakoby "kler katolicki był aż dziwnie nieobecny w powstaniu 1863-1864 na Ukrainie". Profesor Kieniewicz, najlepszy znawca Powstania Styczniowego, przytoczył w tym kontekście jednoznaczne dowody na to, że było wręcz przeciwnie. Pomimo tej krytyki ze strony prof. Kieniewicza prof. Beauvois pozostał w późniejszych publikacjach nader wierny swej uproszczonej, negatywnej wizji całościowego obrazu polskiego ziemiaństwa na Kresach. Skupiał się głównie na ukazywaniu jego rzekomego pasożytnictwa w całości i rzekomego, wyjątkowego okrucieństwa wobec ruskich chłopów. Jaskrawymi przykładami uproszczeń Beauvois, przyczerniających obraz polskiej szlachty na Kresach, były m.in. jego książki: "Polacy na Ukrainie 1831-1863: szlachta polska na Wołyniu, Podolu i Kijowszczyźnie", Paryż 1987; "Walka o ziemię: szlachta polska na Ukrainie prawobrzeżnej pomiędzy caratem a ludem ukraińskim 1863-1914", Sejny 1996; i "Trójkąt ukraiński: szlachta, carat i lud na Wołyniu, Podolu i Kijowszczyźnie 1793-1914", Lublin 2005. Szczególnie skrajna była piętnująca polskie ziemiaństwo na Kresach wypowiedź Beauvois w wywiadzie udzielonym Jarosławowi Kurskiemu w "Gazecie Wyborczej" z 27 stycznia 2007 roku. Beauvois stwierdził tam m.in.: "(...) Zjawisko gnębienia ludu ukraińskiego przez polskich ziemian nie ulega wątpliwości (...) poddaństwo ruskich chłopów bliskie było niewolnictwu. Stosunki dworu ze wsią były tak okrutne, jak na amerykańskich plantacjach bawełny, na francuskiej Martynice, czy gdzieś w Afryce. To naprawdę było coś strasznego". Wypowiedź ta spotkała się z ostrą polemiką wybitnego polskiego historyka prof. Jana Dzięgielewskiego. W wywiadzie udzielonym Jakubowi Brodackiemu z redakcji "Glaukopisu", zamieszczonym w internecie, prof. Dzięgielewski stwierdził m.in.: "Polemika na temat 'okrucieństwa szlachty polskiej' wydaje mi się bezcelowa. Osobników o skłonnościach nieludzkich, w każdym okresie, kraju, stanie są ilości proporcjonalne. Normalna większość, poza sytuacjami ekstremalnymi - rewolucje, wojny domowe - w relacjach z innymi ludźmi stara się postępować przynajmniej racjonalnie. Dlaczego więc stosunek szlachty polskiej wobec poddanych miałaby charakteryzować się nie tylko brakiem jakichkolwiek zasad moralnych, ale i rozsądku. Czy naprawdę sensem życia członków tego stanu było bezmyślne gnębienie chłopów, nie zważając na to, iż ci decydowali w dużej mierze o ich dochodach? Czas rozstać się z mitem, ukształtowanym według wskazań konferencji metodologicznej w Otwocku [chodziło tu o stalinowską, prosowiecką konferencję metodologiczną historyków w 1951 r. - J.R.N.]. (...) Stosunek do 'ludu ruskiego', zdaniem Beauvois'a, jakoby bardzo okrutny, wynikać mógł nie tyle z uprzedzeń etnicznych czy religijnych, ale z faktu istnienia na tych ziemiach wielkich majątków, których klucze, bądź poszczególne wsie, były wydzierżawiane. Arendarz nie traktował poddanych w sposób patriarchalny. Dla niego chłop był tylko siłą roboczą, a nie sąsiadem na pokolenia, miał jak najszybciej przynieść mu zysk, a co będzie po nim po okresie dzierżawy, mniej go obchodziło" (por. wywiad z prof. J. Dzięgielewskim - www.glaukopis.pl/pdf/5-6). Fałsze o XX-wiecznej historii Swego rodzaju szczytem zafałszowań prof. Beauvois na temat polskich dziejów stała się wspomniana już książka "La Pologne. Histoire, société, culture", wydana w Paryżu w 2004 roku. Roi się ona wprost zarówno od świadomych fałszów, jak i od skandalicznych błędów merytorycznych wynikających głównie z niedouczenia autora, wyraźnie niewiele znającego historię Polski poza badanym przez niego okresem 1793-1914. Dość przypomnieć szczególnie jaskrawy, szkolny wręcz błąd Beauvois (s. 32), że to Polacy odnieśli zwycięstwo pod Legnicą w 1241 roku. Prezentację błędów i fałszów skandalicznej książki Beauvois rozpocznę jednak od XX wieku, w którego przypadku autor popisuje się najskrajniejszą tendencyjnością i ignorancką dezynwolturą. Weźmy np. sposób przedstawiania stosunków polsko-ukraińskich. Beauvois z werwą mnoży oskarżenia wobec polskiej Drugiej Rzeczypospolitej za politykę wobec ukraińskiej mniejszości narodowej. Na s. 339 pisze o wprowadzeniu przez Polaków prawdziwego terroru w 16 regionach z większością ukraińską w Galicji, o pacyfikacjach regionu Lwowa, aresztowaniu 1739 Ukraińców i osądzeniu 1143, o zniszczeniu 127 ukraińskich cerkwi na rozkaz władz polskich. Można tu podziwiać starania Beauvois o podawanie dokładnych informacji na temat polskich złych czynów. Jego precyzyjność natychmiast się kończy, gdy chodzi o przypomnienie zbrodni ukraińskich na Polakach. W tej sprawie Beauvois zamieszcza jedno jedyne oburzające zdanie na s. 372: "Polacy i Ukraińcy poddali się nawzajem dzikiej konfrontacji na Wołyniu w 1943". W ten sposób D. Beauvois stawia na równi polskie ofiary i ukraińskich katów. Mógłby oczywiście "twórczo" rozwinąć swoją myśl, pisząc, że w obozach zagłady w Auschwitz i Treblince dochodziło do "dzikich konfrontacji" między Żydami a Niemcami! Warto dodać, że Beauvois wystąpił z podobnym głupawym uogólnieniem, zacierającym odpowiedzialność nacjonalistycznych zbrodniarzy ukraińskich już we wstępie do swojej książki (na s. 11), pisząc o "wzajemnych masakrach" Polaków z Ukraińcami. A więc Polacy byli współwinni zbrodni?! Szczególnie wiele nieprawd odnotowujemy u D. Beauvois przy opisywaniu stosunków polsko-żydowskich. Za wszystko winieni są tu Polacy. Już w odniesieniu do okresu Drugiej RP czytamy na s. 340 o "antysemickiej zazdrości" wobec Żydów, o "skandalicznych wymuszeniach" na Żydach ze strony polskich nacjonalistów (s. 340), o ewolucji dużej części młodych polskich ludzi "ku wizji państwa monoteistycznego, gloryfikującego polską krew i ziemię, ukształtowywaniu się ich w grupy faszystowskie, które bardzo często atakowały sklepy żydowskie lub ludność żydowską, czyniąc swym hasłem antysemityzm" (s. 336). Na tejże stronie czytamy, że mniejsza część Akcji Katolickiej wyładowywała się w ekscesach antysemickich, niekiedy spotykanych na łamach "Małego Dziennika" ojca Kolbego, kanonizowanego przez Jana Pawła II męczennika miłości w niemieckim obozie. W książce Beauvois nie ma nawet odrobiny starań o przekazanie ogromnej złożoności kwestii żydowskiej w Polsce lat 1918-1939, którą tak doskonale przedstawił prof. N. Davies w "Bożym igrzysku". Wystarczyłoby zresztą, żeby D. Beauvois pofatygował się i przeczytał wspomnienia najsłynniejszego francuskiego ambasadora w Polsce przed 1939 r. Leona NoĎla pt. "Agresja niemiecka na Polskę" (Warszawa 1966). Znalazłby tam (na s. 33) m.in. takie oto oceny NoĎla: "Kwestia żydowska była zatem nie tyle sprawą wyznaniową, lecz raczej społeczną, gospodarczą. Antysemityzm wzrastał gwałtownie, nie dochodząc jednak nigdy - cokolwiek mówiono by o tym - do rzeczywistych prześladowań (...). Zresztą elementy żydowskie były dostatecznie liczne, silne i wpływowe, aby przeciwstawiać się polityce bardziej agresywnej, gdyby ich nie chroniły tolerancyjne tradycje, związane z charakterem polskim. Należy dodać dla sprawiedliwości, że w niektórych wypadkach odpowiedzialność za konflikty ponosili sami Żydzi, pogardzając chrześcijanami i prowokując ich nieraz swoją arogancją". Ciekawe, że nawet w tak skrajnie filosemickim czasopiśmie jak "Tygodnik Powszechny" ukazał się kiedyś bardzo realistyczny tekst na temat stosunków polsko-żydowskich w Drugiej Rzeczypospolitej. Myślę tu o artykule Mieczysława Pszona publikowanym już po śmierci autora w "Tygodniku Powszechnym" z 22 października 1995 roku. Pszon pisał tam m.in., że: "(...) W II Rzeczypospolitej jednym z najbardziej destrukcyjnych elementów - poza mniejszościami narodowymi - byli Żydzi. Wyobraźmy sobie kraj, w którym jest 10 procent ludności całkowicie obcej - obcej nie tylko językowo, ale i obyczajem, wiarą czy strojem. (...) Te 10 procent ludzi odgrywało nieporównywalnie wielką rolę w stosunku do swej liczebności, szczególnie w niektórych działach gospodarki, gdzie niektóre sektory były w 100 procentach prowadzone przez Żydów i chronione przed dopuszczeniem do nich Polaków. (...) W dodatku minimalny procent Żydów zajmował się produkcją (...). Z kolei, jeżeli w Krakowie na 800 adwokatów było tylko 60 Polaków (podobnie było z lekarzami) i powstał mechanizm chronienia tych zawodów przed dopuszczeniem do nich Polaków, to ludziom ręce opadały. (...) Zatem konflikty były przede wszystkim na tle gospodarczym (...). Chodziło (...) o ten łańcuszek pośredników w handlu, w rzemiośle, który blokował możliwość jakiegokolwiek odciągnięcia ludzi ze wsi (...)". W ślad za kłamstwami Grossa Szczególnie zafałszowany i jednostronny jest kreślony przez Beauvois obraz stosunków między Polakami a Żydami w czasie wojny. Beauvois poświęca dosłownie cztery wiersze (s. 369) na opisanie pomocy dla Żydów ze strony Polaków. Wielokrotnie więcej, bo aż 64 wiersze (s. 362, 366, 368, 369, 370, 371) jest poświęcone potępieniu zachowań polskich w duchu J.T. Grossa i powtórzeniem jego kłamstw. Na przykład na s. 362 Beauvois powtarza bez żenady obalone już kłamstwo Grossa o torturowaniu i spaleniu 1600 Żydów (!) w Jedwabnem, zamiast wynikającej z ekshumacji liczby 250-300 Żydów. Cytując wypowiedź gen. Stefana Roweckiego "Grota" o sile nastrojów antyżydowskich, Beauvois przemilcza podane przez Roweckiego wytłumaczenie tego faktu rozmiarami żydowskiej kolaboracji z Sowietami w latach 1939-1941 na Kresach. Milczy o popełnionych przez komunistycznych Żydów mordach na Polakach (egzekucje w Grodnie, Brzostowicy Małej, zamordowanie dominikanów w klasztorze w Czortkowie, zbrodnie w Koniuchach, Nalibokach, etc.). Przemilcza raport Jana Karskiego ze stycznia 1943 r., dowodzący, że po rozpoczęciu masowej eksterminacji Żydów w społeczności polskiej w sprawie losu Żydów: "(...) Jedynym uczuciem, górującym ponad wszystkie inne, było oburzenie i zgroza" (por. J.R. Nowak: "Nowe kłamstwa Grossa, Warszawa 2006, s. 68-69). U Beauvois niemal zupełnie wyparowała rola armii sowieckiej i NKWD w sowietyzacji Polski od 1944 roku. Na ten temat dowiadujemy się tylko (s. 380-381) o aresztowaniu "szesnastu", a na s. 383 o tworzeniu sowieckich komendantur wojskowych na terenie całej Polski. Nie dowiemy się natomiast z książki Beauvois dosłownie nic o roli oddziałów sowieckich i NKWD w sowietyzacji i zniewoleniu Polski, aresztowaniu tysięcy AK-owców i mordowaniu ich lub zsyłce na Sybir, roli wojsk sowieckich w rozbijaniu podziemia niepodległościowego. Jakże inaczej wygląda na tym tle dramatyczny obraz działań represyjnych wojsk sowieckich w Polsce, tak plastycznie kreślony przez prof. Normana Daviesa w "Bożym igrzysku" (Kraków 2007, s. 932-933, 934, 1013-1014, 1017-8). Przecież to nie krasnoludki, lecz Sowieci narzucili w Polsce tzw. władzę ludową. Beauvois nie informuje jednak o tym przez jakąś "delikatność" francuskich czytelników, którzy będą sądzić, że komuniści doszli w Polsce do władzy o własnych siłach. Jeden z najgłupszych fragmentów książki Beauvois znajdujemy na s. 483. Beauvois piętnuje tam Polskę ostatnich lat za wyłamanie się z solidarności europejskiej i szukanie protektora w Stanach Zjednoczonych. Daje przy okazji pełen lekceważenia, skrajnie przyczerniony i kłamliwy swoisty skrót historii Polski, a raczej jej karykaturę. Pisze: "Prawie wszyscy królowie Polski byli cudzoziemcami. Polska, podzielona czy nie, zawsze oczekiwała swego wskrzeszenia lub wielkości od zagranicznego poparcia: Napoleon, Aleksander I, Franciszek Józef, potem po 1918 Foch, a dla niektórych Hitler, Stalin lub Reagan. Łatwo było schlebiać kultowi siły u narodu admirującego Piłsudskiego, narodu stale wyszydzanego, zdradzanego, zawodzonego. Przedwojenni nacjonaliści polscy żądali zamorskich kolonii. G.W. Bush ofiarował im kawałek Iraku dla zarządzania po wojnie". Cytowany fragment książki Beauvois aż roi się od świadomie sączonych nieprawd. Stwierdzenie: "Prawie wszyscy królowie polscy byli cudzoziemcami", wyraźnie kłóci się z obecnością na tronie polskim takich władców, jak: Bolesław Chrobry, Bolesław Śmiały, Przemysław II, Władysław Łokietek, Kazimierz Wielki, Michał Korybut Wiśniowiecki, Jan III Sobieski, Stanisław August Poniatowski. Tadeusz Kościuszko, książę Józef Poniatowski czy później Romuald Traugutt cieszyli się w Polsce dużo większym autorytetem niż Aleksander I czy Franciszek Józef. Od tego ostatniego na ogół nie oczekiwano wskrzeszenia Polski. Józef Piłsudski cieszył się w Polsce prawdziwym kultem u większości Narodu, kultem, z którym nawet w części nie można porównać popularności Focha. Niesmaczne wręcz jest wspominanie Hitlera lub Stalina jako tych, od których niektórzy Polacy jakoby oczekiwali wskrzeszenia Polski lub zagranicznego poparcia. Jeśli byli tacy nieliczni Polacy, którzy oczekiwali czegoś od Hitlera, to była to garstka wyrzutków. Na Stalina zaś mogli stawiać tylko współcześni targowiczanie. Smutne, że tego typu brechty pisze profesor z Francji, "wsławionej" haniebnymi rządami zależnego od Hitlera rządu Vichy, z marszałkiem Pétainem na czele. Głupawe wręcz jest insynuowanie, że polscy "nacjonaliści" z pazernością rzucili się na zarządzanie kawałkiem Iraku. Wyrazem skrajnej tendencyjności Beauvois jest jego atak na Jana Olszewskiego i zainicjowanie lustracji w Polsce (s. 464). Beauvois zarzuca J. Olszewskiemu, że spowodowana przez jego inicjatywę lustracyjną psychoza "w ciągu sześciu miesięcy sparaliżowała życie polityczne. Zaczęto podejrzewać cały świat, a zwłaszcza Wałęsę, o to, że był donosicielem lub 'kolaborantem' (...)". W przeciwieństwie do piętnowanego przez Beauvois Olszewskiego jego wyraźnymi herosami ostatnich dziesięcioleci są najwyraźniej: Geremek, Kuroń i Michnik. Ten ostatni jest szczególnie mocno eksponowany w książce Beauvois, który pisze na jego temat we fragmentach publikowanych na 12 stronach "La Pologne" (więcej niż o Mickiewiczu!). Prof. Jerzy Robert Nowak "Nasz Dziennik" 2008-09-24

Autor: wa

Tagi: jerzy robert nowak