Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak by się nie narazić Platformie

Treść

Politycy nie mają z mediami łatwego życia. Dziennikarz zapyta o to czy tamto - co zdaniem przedstawiciela Narodu dla własnego i jego znajomych dobra nie powinno wyjść na światło dzienne - czy też wytropi jakieś przekręty. Nie ma łatwo, chyba że jest się politykiem Platformy Obywatelskiej. Przez ostatnie lata największe media działające w naszym kraju, łagodnym traktowaniem, do tego stopnia rozpieściły polityków PO, że teraz każde, najprostsze pytanie o realizację sztandarowych obietnic rządu grozi śmiertelnym obrażeniem się, a może nawet i sądem. Na radio RMF obraził się szef doradców premiera Michał Boni. Tylko dlatego, że był pytany przez dziennikarkę, kiedy rząd Platformy zamierza wprowadzić obiecany podatek liniowy i dlaczego jeszcze nie zlikwidował - z postulatem czego PO szła do wyborów - podatku Belki. - To jest ostatni mój... Może pani wyłączyć? To jest moja ostatnia rozmowa z RMF FM. Sorry. W życiu już nie - kończył rozmowę Michał Boni. Obraził się też szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak, grożąc rozgłośni sądem za materiał o tym, iż miał rekomendować do rad nadzorczych państwowych firm swoich kolegów. Platforma nie ma jednak na co narzekać. Największe media niewygodne dla rządzących sprawy przemilczają i pomijają - jak chociażby ostatnio sprawę "kręcenia" przez marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego w prokuraturze w sprawie jego kontaktów z byłymi funkcjonariuszami WSI. A niektóre inne materiały zwyczajnie manipulują, narażając się niekiedy wręcz na śmieszność. Kilka miesięcy temu jedna ze stacji telewizyjnych robiła materiał z podwałbrzyskiego Żarowa. Reporter przepytywał mieszkańców, na okoliczność, czy się nie obawiają konsekwencji tego, że ich gmina jest na krawędzi bankructwa. Przypadkiem tak się składa, że burmistrzem Żarowa był w przeszłości, przez wiele lat obecny szef klubu PO Zbigniew Chlebowski, przewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Jakaż to świetna okazja, aby pana posła poprosić o opinię w tej sprawie. Tym bardziej że pojawiały się pogłoski, iż to działania mistrza Platformy od finansów, który dziś odpowiada za pracę w Sejmie nad budżetem państwa, doprowadziły Żarów na skraj bankructwa. Oczywiście przez następnych parę lat tego człowieka - winny czy niewinny - można by było na antenie telewizji odsądzać od czci i wiary, wyśmiewając jego zdolności zarządzania, a przy okazji kpić z partii, że ma takiego machera od finansów. Ale że poseł jest z Platformy, to była cisza. Nie ma to jednak, jak nadgorliwi rozmówcy, zwłaszcza jeżeli rozmowa prowadzona jest na żywo. Gdy rozmówca niespodziewanie wyrwał się, by dziękować, że "pan Chlebowski to rządził bardzo dobrze", reporter zrobił minę, jakby za chwilę miał dostać zawału. Na tym jednak "wątek Chlebowskiego" się skończył, a widzowie zapewne nawet nie zrozumieli, "o co z tym Chlebowskim chodziło". Biorąc pod uwagę, że politycy PO byli cały czas przez największe media głaskani, nic dziwnego, że teraz najprostsze, niewygodne i nawet nienapastliwe pytania budzą ich nerwowość. Dlatego z olbrzymim podziwem należy patrzeć na polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy przez dwa lata rządów byli codziennie, niemal w każdej rozmowie z dziennikarzami większości nieprzyjaznych im mediów oblewani kubłem pomyj. Mając tak nieprzyjazne nastawienie mediów jak PiS, rząd Platformy zrejterowałby już po miesiącu. Trzeba jednak zaznaczyć, że choć PiS dzielnie przetrwało lata swoich rządów, to "wymiękło" już po skróceniu kadencji, ogłaszając bojkot dwóch stacji telewizyjnych. Świński łeb dla Drzewieckiego Ale przyjazne media mogą również służyć do "wewnątrzmafijnych" porachunków. To, że Platforma Obywatelska jest podobno mafią, ujawnił opinii publicznej poseł tego ugrupowania Janusz Palikot. Gdy w programie TVN 24 przekazywał dla prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej ociekający krwią świński łeb, wyjaśniał: "To jest symbol mafijny. To się między gangami daruje sobie nawzajem. I ja to wysyłam tej mafii PZPN-owskiej". Czy ostrzeżenie w ramach takich porachunków otrzymał teraz polityk PO Mirosław Drzewiecki? Z poniedziałkowego programu TVN "Teraz My" dowiedzieliśmy się, że reporterzy "dotarli" do informacji, iż w 1999 roku podczas pobytu na Florydzie Drzewiecki został zatrzymany za pobicie żony. Aby uzyskać "darmowego" obrońcę z urzędu, miał oświadczyć, że nie pracuje i nie zarabia, jak również nie ma żadnych inwestycji. I to mimo że już dwa lata wcześniej tygodnik "Wprost" klasyfikował Drzewieckiego w setce najbogatszych Polaków. Czy to przypadek, że sprawę ujawniono w czasie, gdy Donald Tusk przebywa poza krajem? Premier, komentując sprawę, stwierdził, iż nie sądzi, aby miała ona większe znaczenie dla funkcjonowania ministra. Sam Drzewiecki, który tłumaczył, że żadnego pobicia nie było, a o incydencie opowiadał tylko w kręgu swoich znajomych, oświadczył w radiu TOK FM: "Jeżeli trzeba, nie muszę być ministrem". Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-11-19

Autor: wa