Jagna może wygrać z każdym
Treść
- mówi Piotr Paluch, trener kadry polskich snowboardzistów
Za nami połowa sezonu, prawdę mówiąc - wyjątkowego dla polskiego snowboardu. Jest Pan zaskoczony tak dobrą postawą swych podopiecznych, szczególnie Jagny Kolasińskiej-Marczułajtis, która przecież dopiero co wróciła do sportu po urlopie macierzyńskim?
- Sezon przede wszystkim zaczął się bardzo nietypowo, bo od zgrupowania w Chile. Zwykle przygotowywaliśmy się w Austrii, ale w tym roku śniegu było tam jak na lekarstwo, więc musieliśmy szukać jakiegoś wariantu zastępczego. Pojechaliśmy całą kadrą do Chile, gdzie odbył się bardzo dobry, 20-dniowy obóz. Zrealizowaliśmy cały plan, wszystko przebiegło doskonale i z nadziejami oczekiwaliśmy nadejścia sezonu. I ten rozpoczął się bardzo dobrze. Pyta pan, czy jestem zaskoczony. Trudno powiedzieć. Przede wszystkim jestem zadowolony. Wydaje mi się, że teraz zbieramy efekty konsekwentnej i systematycznej pracy, wykonanej nie tylko przed i w trakcie tego sezonu, ale i w latach poprzednich. Mamy określoną koncepcję, którą wcielamy w życie i jak widać, z niezłym skutkiem. I to jest tajemnica, może nie sukcesów, ale po prostu dobrych startów.
Zawodnicy podkreślają znakomitą atmosferę panującą w kadrze. To ważne, a dawniej z tym bywało różnie?
- Zgadza się. Kadra troszeczkę zmieniła swój skład personalny i w tym momencie atmosfera faktycznie jest świetna, sprzyja owocnej pracy i dobrym wynikom. Myślę, że każdy czuje się bardzo dobrze na wyjeździe: czy to na zgrupowaniu, czy pucharowych zawodach. Jak wiadomo, przebywamy ze sobą znaczną część roku i tego czynnika nie możemy zaniedbać.
Jak Pan przyjął historyczne zwycięstwo Jagny Kolasińskiej-Marczułajtis w zawodach Pucharu Świata?
- Byłem po prostu bardzo szczęśliwy. Od razu, tuż po tych zawodach, rozpoczęła się dyskusja, czy był to sukces porównywalny z czwartym miejscem na igrzyskach olimpijskich w Salt Lake City. Ja uważam, że był to sukces większy, ba, największy w historii polskiego snowboardu. Wszak po raz pierwszy Polak stanął na najwyższym stopniu podium, a to jest olbrzymi splendor. A radość ze zwycięstwa była tym większa, iż osiągnięte zostało ono po kapitalnej walce i w świetnym stylu. Na tych zawodach Jagna musiała twardo i zażarcie walczyć o każdą dziesiątą, setną część sekundy i uczyniła to po mistrzowsku.
Taka wygrana to bodziec do dalszej pracy, nie tylko dla Jagny, i to też trzeba podkreślić.
Mówimy sporo o Jagnie, bo faktycznie w tym sezonie spisuje się ona nadzwyczajnie. A przecież dopiero niedawno powróciła na stoki po urodzeniu córeczki?
- I tym samym jej sukcesy nabierają jeszcze większej wagi. Przecież w tym sezonie, w zawodach, które ukończyła, nigdy nie wypadła poza czołową 16. Nieco słabiej pojechała może w miniony weekend we francuskim Alpe d'Huez, gdzie wpierw nie przebrnęła przez eliminacje, a następnego dnia zajęła 13. miejsce, ale poza tym było znakomicie. Na czele ze wspomnianym występem w Bad Gastein w Austrii, gdzie była najlepsza.
Jagna cały czas plasuje się w ścisłej czołówce i nie skłamię, mówiąc, że stać ją na wszystko. Przecież w Bad Gastein pokonała nie byle kogo, bo samą liderkę Pucharu Świata, Szwajcarkę Danielę Meuli, jak i swą odwieczną rywalkę, Francuzkę Julie Pomagalski. Potwierdziła więc, że może wygrać z każdym. Ja uważam, że śmiało może myśleć o medalach mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich, naprawdę.
A na sam koniec proszę przybliżyć plany na drugą część sezonu.
- Bardzo chciałbym, aby do dobrej dyspozycji wróciły Blanka Isielonis i Małgorzata Kukucz, bo - choć potrafią wiele - mają problemy z osiągnięciem optymalnej formy. A wierzę, że razem z Jagną jeszcze włączą się do walki o czołowe lokaty Pucharu Świata.
Natomiast jeśli chodzi o samą Jagnę, to cel na ten sezon właściwie został już osiągnięty, gdyż zdobyła taką ilość punktów, że w pierwszych zawodach przyszłego sezonu będzie losowana z czołowej 16. To oczywiście było minimum, teraz wszyscy mamy nadzieję, że uda się jej utrzymać świetną lokatę w klasyfikacji generalnej PŚ. Liczymy na ósemkę, może dziesiątkę. W tej chwili jest szósta.
Niedługo, bo na początku lutego, czekają nas też mistrzostwa świata juniorów. Jako że światowa czołówka, przynajmniej jeśli chodzi o konkurencje alpejskie, jest szalenie mocna, naszym sukcesem będzie awans do czołowej szesnastki któregokolwiek z zawodników. Liczymy za to na Paulinę Ligocką w konkurencjach freestylowych - nawet na medal.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
Nasz dziennik 14-01-2004
Autor: DW