Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jabłko przegra z bananem?

Treść

W tym roku przeciętny Polak zje prawdopodobnie około 15,5 kg jabłek. To o prawie 1 kg mniej niż w 2009 roku. Ten spadek można tłumaczyć m.in. słabymi zbiorami jabłek (dlatego owoce są drogie). Duże znaczenie ma i to, że wielu Polaków woli importowane banany, pomarańcze i mandarynki niż krajowe owoce.
Prognozy dotyczące konsumpcji jabłek przedstawił Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, którego eksperci oszacowali, że w tym roku na jednego Polaka przypadnie 15,5 kg tych owoców, podczas gdy rok temu było to 16,4 kilograma. Gorzej było tylko w 2007 roku (14,2 kg), ale wtedy z powodu wiosennych silnych przymrozków produkcja jabłek spadła o ponad połowę. Wówczas owoce były bardzo drogie, co hamowało konsumpcję. Także w tym roku, w wyniku deszczów i powodzi, zbiory znacznie spadły, co wpłynęło na wzrost cen jabłek, a to z kolei skutkuje tym, że kupujemy ich mniej. Według sadowników, jest to, niestety, normalna sytuacja rynkowa. - Owoce są słabej jakości i w większości trafiają do zakładów przetwórczych. Z tego powodu mniej jest owoców deserowych, a ich ceny są wysokie - tłumaczy Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP. Dlatego nie jest on zdziwiony, że w hurcie jabłka kosztują (w zależności od regionu i gatunku owoców) od 1,5 do blisko 3 złotych. W handlu detalicznym ceny są oczywiście wyższe. Już teraz jabłka są droższe o około 1/3 w porównaniu z jesienią 2009 r., a jeszcze drożej może być na wiosnę, choć zdaniem ekspertów i samych rolników barierę cenową określą konsumenci - jeśli jabłka będą za drogie, to od razu spadnie ich konsumpcja i wszyscy uczestnicy rynku to odczują. - Nie wyobrażam sobie, aby kilogram jabłek kosztował więcej niż 4, no może 5 zł w przypadku najpopularniejszych gatunków. Droższych jabłek nikt nie kupi, bo klienci po prostu przerzucą się na cytrusy - mówi Stanisław Bielski, właściciel sklepu owocowo-warzywnego. - Już teraz wielu ludzi woli kupować banany i mandarynki, których ceny są porównywalne, a niedługo mogą nawet spaść. Jabłka zaś mają, niestety, podrożeć - dodaje. Ponadto, zwłaszcza w okresie przedświątecznym, rośnie zapotrzebowanie na mandarynki, banany, pomarańcze, winogrona czy kiwi. I niewykluczone, że część konsumentów także później pozostanie przy zagranicznych owocach, rezygnując z jabłek. Chyba że kurs złotówki nie będzie sprzyjał importowi, a wtedy polskie owoce częściej znajdą się w koszykach z zakupami. - Także jako handlowcy obserwujemy, że wielu konsumentów przedkłada importowane owoce nad jabłka. Nie wiem, czy to kwestia mody, czy skutecznej reklamy, ale to po prostu widać. Może za wcześnie byłoby bić na alarm, że jabłko przegrywa z bananem, ale jakąś część rynku jednak nasze owoce mogą stracić - podkreśla Stanisław Bielski.
Według ostatnich prognoz w tym roku zbiory jabłek będą mniejsze niż w ubiegłym o co najmniej 500 tys. ton. W poprzednim sezonie nasi rolnicy zebrali z sadów 2,6 mln ton. W tym roku, według GUS, ma to być 2,1 mln ton, ale eksperci są zgodni, że szacunki są zbyt optymistyczne.
IERiGŻ zapowiada plony na poziomie około 1,8 mln ton, a część prognoz mówi nawet o zbiorach jabłek na poziomie ledwie 1,6 mln ton. Jeśli prognozy Instytutu się potwierdzą, to do krajowej konsumpcji trafi około 600 tys. ton, a resztę wyeksportujemy lub przerobimy na koncentrat.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2010-11-04

Autor: jc