Ja jestem dobrym pasterzem
Treść
"Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi..." (1 J 3, 1). Jedno krótkie zdanie, a zawiera w sobie tak wiele z przesłania Dobrej Nowiny. Być dzieckiem Bożym to szczególny przywilej, o tyle ważny, że otrzymany darmo, przez zasługi Jezusa Chrystusa. Chyba nigdy nie będziemy w stanie do końca pojąć tej niezwykłej łaski - z tej przyczyny, że nasze życie zbyt zanurzone jest w doczesność, która często przesłania prawdziwy obraz Boga. W naszym ludzkim świecie rzadko można otrzymać coś za darmo. Trudno nam pojąć darmową miłość Boga i w nią uwierzyć, bo nader często nawet religię traktujemy jak handel wymienny: ja Ci, Panie Boże, oddaję to, co Ci się należy - Ty za to pomagaj mi w życiu, bądź wtedy, kiedy jest trudno, przymykaj oko na moje grzeszki. Traktujemy ją jako "pakt" neutralności i autonomii. Dlatego rozchodzą się drogi Boże i ludzkie, brak punktów stycznych sprawia, że to, co powinno być najpiękniejsze, zamienia się w karykaturę. "Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego" - pisze św. Jan. Świat dlatego Go nie zna, bo tak mało miłości wśród tych, których stworzył i odkupił. Ona, nie słowa czy deklaracje, ma być drogowskazem, sednem świadectwa, jakie winniśmy zanieść światu.
Czwarta niedziela wielkanocna tradycyjnie nazywana jest Niedzielą Dobrego Pasterza. Kościół modli się za kapłanów, o dobre, liczne powołania. Stawia im za wzór Jezusa, który oddaje życie za swoje owce. Jest to zupełnie inny rodzaj przywództwa niż te, jakie znamy z codzienności. Nie polega na dominacji, gradacji ról, podporządkowywaniu sobie innych, ale na służbie - ofiarnej i bezinteresownej, posuwającej się aż do granicy całkowitej rezygnacji z siebie. Ponieważ Kościół to także ludzie, często ten obraz jest zamazany. Przeprowadzane od czasu do czasu sondaże pokazują, że Polacy chcieliby silnego przywódcy, który poprowadziłby ich w jednym, określonym kierunku, który autorytarnie określiłby zasady i wyznaczył kryteria. Jest to nałożenie pewnej matrycy z innych sfer życia publicznego. Kościół ma swojego Przywódcę - jest nim Chrystus. Nie może być innego. Jezus jednak do niczego nie przymusza, On jedynie proponuje, wskazuje kierunek. Podobnie nawet najlepszy kardynał, biskup, proboszcz nie rozwiąże za nas tego, co leży w gestii każdego człowieka, co jest zlokalizowane w przestrzeni jego wolności. Ich rola jest inna: mają pokazać pewną koncepcję życia, której przyjęcie będzie zarazem wyborem drogi - także wtedy, gdy jest ona trudna, idąca pod prąd oczekiwaniom. Mają poprowadzić ku Chrystusowi i ukazać Go "takim, jakim jest" - bez załamań, rys. Człowiek ma dokonać wyboru.
Troska o dobrych pasterzy, o kapłanów, biskupów, modlitwa, aby byli mocni w swojej wierze i nadziei, to obowiązek wszystkich wiernych. Oni są "z ludzi wzięci i dla ludzi postawieni". Jakie są rodziny, jaki świat, tacy kapłani. To przecież dzieci swoich czasów. Dziękujemy dziś Bogu za nich, za to, że są, że nie boją się być wyzwaniem dla często zepsutego, coraz bardziej zdezorientowanego świata. To wielka rzecz szafować Bożym miłosierdziem, ze swoich dłoni czynić tron dla Chrystusa. Niech ich nigdy nie zabraknie, niech znajdą się nowi, którzy odważnie pójdą za głosem powołania i staną się znakami innego świata.
ks. Paweł Siedlanowski
"Nasz Dziennik" 2009-05-02
Autor: wa