Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Izrael zaatakuje Iran?

Treść

Posłom Knesetu nie udało się popchnąć USA do nowej wojny

"Jeżeli nie będzie politycznego rozwiązania problemu irańskiego, Izrael rozwiąże go drogą wojskową" - podano w oświadczeniu izraelskich parlamentarzystów przekazanym w czwartek na briefingu dla dziennikarzy w ambasadzie Izraela w USA. Członkowie komisji Knesetu ds. zagranicznych i obrony, którzy odbywają wizytę parlamentarną w tym kraju, przeprowadzili serię spotkań z amerykańskimi senatorami i kongresmanami.
Jednym z najbardziej podstawowych tematów, jakie poddano pod dyskusję, była kwestia irańskiego programu nuklearnego. W trakcie spotkania z przedstawicielami mediów, które odbyło się w ambasadzie Izraela w Waszyngtonie, przewodniczący komisji Knesetu ds. zagranicznych i obrony Juwal Sztajnic wyraził równocześnie swoje rozczarowanie z powodu "stosunku administracji USA do irańskiego problemu jądrowego". - W świetle problemów, jakie mają USA w związku z tragedią wywołaną przez niszczące huragany, powstaje odczucie, że irańskiemu problemowi nie poświęca się dostatecznej uwagi - ubolewał Sztajnic, którego cytuje izraelski dziennik "Maariv".
Przewodniczący opozycji parlamentarnej, deputowany Josef Lapid, ujawnił, że w trakcie odbytych spotkań z senatorami i kongresmanami jednoznacznie dał im do zrozumienia, że w przypadku, gdyby Iran miał zostać mocarstwem jądrowym, "Izrael nie będzie miał innego wyjścia, jak działać". Lapid nie ukrywał, że wolałby, by ten problem Izraela po raz kolejny został rozwiązany rękami Amerykanów. Według Lapida, "bardziej pożądane byłoby, gdyby Izrael nie wykorzystywał środków będących do jego dyspozycji, a problem rozwiązałyby USA".
Aby przekonać dziennikarzy do racji izraelskich, Lapid nie zawahał się wykorzystać etosu żydowskiej martyrologii. - Naród żydowski ofiarował sześć milionów ludzi, ponieważ Zachód nie zrozumiał, co reprezentował sobą Hitler (...). Nie jesteśmy gotowi ofiarować kolejnych sześciu milionów tylko dlatego, że świat nie rozumie, kim są irańscy ajatollahowie - straszył Lapid.
Zabiegi izraelskich deputowanych zbiegły się w czasie z kolejną odsłoną afery szpiegowskiej z udziałem Izraela. Larry Franklin, były wysoki urzędnik Pentagonu, przyznał się do "przekazywania tajnych informacji przedstawicielom zagranicznego państwa", którym - jak podają media - jest właśnie Izrael. Poinformował o tym w czwartek rzecznik prasowy sądu okręgowego w Alexandrii w stanie Wirginia, w USA. W czasie kolejnego posiedzenia sądu w przyszłym tygodniu ma zostać ogłoszone oficjalne oświadczenie w tej sprawie. Larry'ego Franklina oskarża się o bezprawne przekazywanie tajnych informacji trzeciej stronie w celu uzyskania korzyści majątkowych.
Larry Franklin został aresztowany w sierpniu ub.r. Oskarża się go o to, że przemycał informacje na temat Iranu za pośrednictwem dwóch zajmujących wysokie stanowiska przedstawicieli proizraelskiego amerykańskiego lobby AIPAC (American Israel Public Affairs Committee) Stevena Rosena i Keitha Weissmana, wobec których przygotowywane jest odrębne oskarżenie o szpiegostwo.
Do części materiału dowodowego przeciwko Franklinowi należy 14 rozmów telefonicznych zarejestrowanych przez FBI, które prowadził on z Naorem Gilonem, doradcą ds. politycznych w ambasadzie Izraela w USA. Sąd dysponuje również dowodami świadczącymi o tym, że Franklin przesyłał faksem kilka tajnych dokumentów, zawierających dane o "jądrowym programie jednego z bliskowschodnich państw" (według wszelkiego prawdopodobieństwa - Iranu), a także w trakcie kilku spotkań informował o tym Gilona.
Gdyby sąd uznał go za winnego wszystkich zarzucanych mu przestępstw, groziłaby mu kara 55 lat pozbawienia wolności. Jednakże, jak podał izraelski portal informacyjny Sem40, sprawa może skończyć się dla Franklina "prawnym kompromisem", ponieważ zdecydował się on na współpracę z FBI. Dzięki udzielonym przez niego informacjom, Amerykanom udało się ustalić informatorów działających w AIPAC.
WM

"Nasz Dziennik" 1-2 października 2005

Autor: mj