Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Izrael najechał Strefę Gazy

Treść

Izraelskie czołgi, wspierane przez helikoptery, ogień z broni maszynowej oraz ostrzał artyleryjski, najechały wczoraj nad ranem Strefę Gazy. Wszystko po to, by... zmusić władze palestyńskie do uwolnienia uprowadzonego żołnierza, Gilada Szalita. Tymczasem palestyński Ludowy Komitet Oporu (PRC) zagroził zamordowaniem innego uprowadzonego Izraelczyka, 18-letniego osadnika Eliahu Aszeri, jeśli Izrael nie wstrzyma akcji.
Izraelskie czołgi wtargnęły do Strefy Gazy w pobliżu przejścia granicznego, gdzie uprowadzony został Szalit, a dwóch innych żołnierzy zostało zabitych - poinformowała Agencja Reutera. Atak został przeprowadzony niecały rok po wycofaniu się wojsk izraelskich oraz żydowskich osadników z tego terenu, po 38 latach okupacji. - Nie mamy zamiaru pozostawać w Strefie Gazy - zapewniał izraelski minister infrastruktury Benjamin Ben-Elizer. Odmówił jednak podania terminu wycofania się z palestyńskich terenów.
Podczas nalotu samolotów zostały zniszczone trzy mosty w kluczowych węzłach komunikacyjnych. Armia izraelska tłumaczyła to chęcią utrudnienia przemieszczania się palestyńskich bojowników. Helikoptery zniszczyły także palestyńską elektrownię, która zaopatrywała w energię większość budynków w Strefie Gazy.
Jeden z przywódców Hamasu, Nizar Rayan, wezwał palestyńskich bojowników do stawienia oporu izraelskim wojskom. Agencja Reutera poinformowała jednak, że na razie nie ma żadnych doniesień o ewentualnych starciach ani ofiarach. Inna z palestyńskich grup zagroziła, że jeśli izraelska armia się nie wycofa, to przeprowadzi egzekucję uprowadzonego na Zachodnim Brzegu Jordanu osadnika żydowskiego, 18-letniego Eliahu Aszeri.
Wysiłki mediacyjne mające na celu uwolnienie porwanych Izraelczyków nie przyniosły dotychczas rezultatów. Uczestniczący w rozmowach z prezydentami Autonomii Palestyńskiej i Syrii sekretarz generalny ONZ Kofi Annan zapowiedział, że będzie próbował porozumieć się także z premierem Izraela Ehudem Olmertem, aby zapobiec dalszej eskalacji przemocy.
Tymczasem minister sprawiedliwości Izraela Haim Ramon oświadczył wczoraj, że szef biura politycznego palestyńskiego Hamasu, przebywający w Syrii Chaled Maszaal, będzie celem zamachu, gdyż to on wydał rozkaz porwania izraelskiego żołnierza.
Wbrew wtorkowym doniesieniom rząd Hamasu - mimo politycznego porozumienia zawartego ze środowiskiem prezydenta Mahmuda Abbasa - nie uznał państwa Izrael. Amerykańska agencja Associated Press poinformowała, że Hamas zgodził się jedynie zawiesić swe akcje zbrojne na terytoriach izraelskich i utworzy państwo palestyńskie na terytoriach okupowanych od 1967 roku.
JS



Khaled Soufan, ambasador Palestyny w Polsce:
W Palestynie po wyborach parlamentarnych panuje zupełnie nowa sytuacja. Od tego czasu Izrael już kilkakrotnie zagroził agresją oraz ponownym okupowaniem Strefy Gazy. Była to odpowiedź na ostrzał terytorium izraelskiego rakietami Kassam. Rząd Hamasu przeżywa kryzys, co składa się na obecną trudną sytuację. W związku z napięciem w stosunkach palestyńsko-izraelskich cały region będzie przeżywał kryzys. Sądzę, że najlepszym wyjściem z tego impasu byłby powrót do negocjacji. Znamy stanowisko Izraela wobec rządu Hamasu, ale nie rozumiemy stanowiska Izraela wobec prezydenta Mahmuda Abbasa, który jest partnerem do rozmów pokojowych. Nie sądzę, że agresje wojskowe rozwiązują problem palestyński, gdyż przemoc rodzi przemoc z obu stron. Moim zdaniem, Izrael powinien wrócić do stołu negocjacyjnego, a Hamas - uznać podpisane wcześniej porozumienia. Uważam również, że porwany izraelski żołnierz powinien zostać uwolniony w celu uniknięcia dalszego rozlewu krwi.
not. JS

'Nasz Dziennik" 2006-06-29

Autor: ab