Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Izrael mówi o wojnie z Libanem

Treść

Około 30 celów na terytorium Libanu ostrzelało wczoraj lotnictwo izraelskie. Był to odwet za porwanie przez tamtejszych szyickich fundamentalistów dwóch izraelskich żołnierzy, a zapewne także za zabicie siedmiu innych, którzy zginęli rano w starciach na pograniczu z Libanem. Dlatego izraelski premier Ehud Olmert uznał, że kraj ten wypowiedział Izraelowi wojnę.
Według agencji EFE, izraelska armia niemal natychmiast po ataku rozpoczęła natarcie z lądu, morza i powietrza na cele w południowym Libanie. Jej zdaniem, w wyniku izraelskiego ataku w Tyrze poniosło śmierć co najmniej dwóch cywilów, a pięciu zostało rannych. Miasto zostało praktycznie odcięte od świata, ponieważ zbombardowano znajdujące się wokół niego mosty.
Korespondent EFE z Bejrutu pisze też, że według władz Libanu, do porannego ataku na izraelskich żołnierzy doszło po libańskiej stronie granicy, w okolicach miejscowości Aita Szaab.
Izrael wysłał za porywaczami pościg, w którym uczestniczy duża grupa żołnierzy wspieranych przez śmigłowce. Władze izraelskie nakazały mieszkańcom miast na pograniczu z Libanem udanie się do schronów. Podobny rozkaz dostali też polscy żołnierze stacjonujący pod sztandarem ONZ w Libanie.
Według izraelskiej telewizji, armia zdecydowała o rozpoczęciu mobilizacji rezerwistów. Zdaniem Agencji Reutera, może to zapowiadać izraelską kampanię na bardzo dużą skalę. Tym bardziej że w obawie przed nasilającym się konfliktem Izrael zaczęli opuszczać zagraniczni turyści.
Do porwania dwóch izraelskich ż ołnierzy w pobliżu granicy z Libanem przyznali się bojownicy z ugrupowania Hesbollah. Za ich uwolnienie ponownie zażądali wypuszczenia z więzień "tysięcy więźniów palestyńskich i libańskich". W rejonie porwania doszło również do zbrojnej potyczki, w wyniku której śmierć poniosło 7 żołnierzy izraelskich, a 8 odniosło rany. "To nie akt terrorystyczny. Chodzi o działanie państwa, które wypowiedziało nam wojnę bez jakichkolwiek przyczyn" - oświadczył premier Izraela Ehud Olmert. - Liban ponosi odpowiedzialność za to, co się wydarzyło, i Liban będzie musiał za to zapłacić - zagroził szef izraelskiego rządu.
Jednocześnie izraelska armia kontynuowała ataki na Gazę. W wyniku wczorajszych nalotów został kompletnie zburzony dwupiętrowy budynek w rejonie Szejch Raduan w Gazie, w którym - jak tłumaczą izraelskie władze wojskowe - odbywało się spotkanie wysoko postawionych bojowników wojskowego skrzydła Hamasu. Palestyńczycy informują, że spod ruin wyniesiono 6 ciał, w tym dwoje dzieci i dwie kobiety. Lekarze z miejscowego szpitala stwierdzili, że pod ich opieką znajduje się 36 poszkodowanych, których raniły odłamki. W wyniku ataku lotniczego gospodarz domu, aktywista ruchu Hamas, Nabil Abu-Salmia został zabity. Śmierć ponieśli również jego żona, córka, dwóch synów i sąsiad.
Samolot izraelski zaatakował również samochód, który podjeżdżał pod ten budynek. Strona żydowska informuje, że w wyniku ostrzału zginęło 3 Palestyńczyków. Znajdujący się wśród nich znaczący aktywista Hamasu Ahmad Randur miał odnieść ciężkie rany. Inne źródła podają, że Randur znajdował się w budynku, zanim został zburzony. O godzinie 5.30 izraelski samolot wystrzelił rakietę w samochód w pobliżu miejscowości Han-Junis w środkowej części Strefy Gazy. Źródła palestyńskie informują, że w samochodzie znajdowało się trzech palestyńskich bojowników. Wczoraj po południu izraelskie lotnictwo dokonało kolejnych nalotów, tym razem na miejscowość Deir el-Balah, w wyniku których zginęło 5 osób.
Równocześnie wojska izraelskie wczoraj o świcie wtargnęły do środkowych i południowych rejonów Strefy Gazy. Czołgi i oddziały piechoty przemieściły się na 700-800 m w głąb terytorium palestyńskiego w kierunku 100-tysięcznego miasta Han-Junis. Arabowie twierdzą, że izraelskie buldożery niszczą w tym rejonie użytki rolne. Dowódcy armii izraelskiej rozkazali palestyńskim siłom bezpieczeństwa, by te opuściły swoje przednie pozycje. Palestyńczycy utrzymują, że ich policja początkowo próbowała stawiać opór, jednakże w strzelaninie zginął jeden funkcjonariusz, a jeden został ranny. Palestyńczycy z niewielkiej wsi w pobliżu Han-Junis opowiedzieli, że izraelscy żołnierze przechodząc przez tę miejscowość nieustannie strzelali w powietrze. Przez głośniki rozkazali zastraszonym mieszkańcom, by nie wychodzili ze swoich domów.
Tymczasem - jak pisze analityczna strona internetowa geostrategy-direct. com, działająca pod egidą portalu World Tribune. com - Waszyngton traci zaufanie do izraelskiego kierownictwa, które uważa za niedoświadczone i politycznie nieskuteczne.
Waldemar Moszkowski

"Nasz Dziennik" 2006-07-13

Autor: wa