Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Islamscy ekstremiści zaatakowali szkołę chrześcijańską

Treść

Bangladesz to kolejny, niearabski kraj islamu, w którym prześladuje się chrześcijan. Tym razem nieprzyjemny incydent wydarzył się w dystrykcie Gazipur. Liderzy radykalnego ugrupowania muzułmańskiego zaczęli rozsiewać plotki, że szkoła chrześcijańska zmusza studentów do konwersji na chrześcijaństwo.

Co najmniej 45 ekstremistów islamskich napadło na protestancką szkołę Steve Kim Mission School w Arambaugh. Studenci i nauczyciele zostali ranni. Policja aresztowała pięciu podejrzanych o nakłanianie do pogromu.

Dyrektor szkoły Michael Mandal powiedział portalowi AsiaNews, że „lokalne grupy wandali” zniszczyły szkołę, zaatakowały nauczycieli, tylko z tego powodu, że ktoś kłamliwie oskarżył chrześcijan o prozelityzm. Warto w tym miejscu podkreślić słowa Mandala, który skonstatował, że mowa o „wandalach”. Dużo bardziej szczery był jeden z muzułmańskich mieszkańców tego miasta, który stwierdził, że niektórzy muzułmanie poddani wpływom islamskich radykałów uwierzyli pogłoskom, że w Steve Kim Mission School praktykowana jest przymusowa konwersja. Tymczasem szkoła jest otwarta na studentów wszystkich religii i denominacji. Udostępnia książki, przybory szkolne i zapewnia darmowe posiłki dla swoich podopiecznych.

Nie muszę dodawać, bo to znany fakt, że w Bangladeszu (i nie tylko) szkoły chrześcijańskie, szczególnie katolickie należą do najlepszych w kraju. Kościół katolicki stworzył sieć ponad pół tysiąca instytucji edukacyjnych, od podstawówek po szkoły licealne, prowadzi dziesięć szkół wyższych (w tym jeden uniwersytet). 90 proc. uczących się podopiecznych to nie-chrześcijanie.

Islamiści mierzą zatem swoją miarą. W większości muzułmańskim społeczeństwie fałszywie zarzucana chrześcijanom postawa prozelicka jest absurdem, bo nieznaczna i codziennie poddawana presji wspólnota jest akurat ostatnią, która odważyłaby się na siłowe nawracanie (bez używania siły także) muzułmanów. Za to muzułmanie bardzo chętnie i powszechnie zmuszają chrześcijan do konwersji lub wywierają na nich presję do zmiany wiary.

Dziwnym trafem to przykre wydarzenie z dn. 6 listopada zbiega się z faktem, że oto chrześcijanie z Bangladeszu odważnie i kategorycznie zaczęli domagać się zapewnienia bezpieczeństwa i wolności dla pakistańskiej katoliczki Asii Bibi ze strony premiera Nawaza Sharifa.

3 listopada br. Stowarzyszenie Chrześcijan Bangladeszu (BCA) wysłało oficjalny list do premiera Pakistanu konstatując, że „Islamabad musi wreszcie zrozumieć i dojrzeć związek między wydaniem wyroku śmierci na Asii Bibi a morderstwami jej obrońców, Salmana Taseera i Shahbaza Bhattiego przez muzułmańskich ekstremistów”. Chrześcijanie z Bangladeszu oczekują także zapewnienia od rządu pakistańskiego bezpieczeństwa dla Asii Bibi.

Nirmol Rozario, sekretarz generalny BCA wysłał oficjalny list do premiera Pakistanu wyrażając głębokie zaniepokojenie losem chrześcijanki, matki pięciorga dzieci skazanej za rzekome bluźnierstwo na karę śmierci. Przypomnę, że dn. 16 października z niejasnych przyczyn sąd drugiej instancji w Lahaur podtrzymał wyrok śmierci na Asii Bibi.

W liście Rozario wyraził „nasze obawy, że prawo o bluźnierstwie jest używane otwarcie przeciwko chrześcijanom i innym mniejszościom”. Chrześcijanie z Bangladeszu apelują do rządu pakistańskiego „o przestrzeganie praw człowieka, obronę godności ludzkiej oraz zapewnienie kobiecie życia”.

Ta odwaga szybko spotkała się z błyskawiczną odpowiedzią ekstremistów islamskich grasujących po Bangladeszu.

Dr Tomasz M. Korczyński
Publicysta „Naszego Dziennika”
Nasz Dziennik, 9 listopada 2014

Autor: mj