Islamiści podminowują Europę
Treść
Coraz większa liczba mieszkańców państw Europy Zachodniej obawia się islamizacji. Pierwszym przejawem długo skrywanego strachu przed muzułmanami były ubiegłoroczne antyislamskie zamieszki w Holandii, zaś obecnie przejawem tego lęku jest fakt, że głównym powodem, dla którego większość Holendrów, a także Francuzów chce głosować przeciwko konstytucji Unii Europejskiej, jest obawa przed otwarciem granic wspólnoty dla Turcji, a w dalszej perspektywie także dla Maroka czy Tunezji.
Oprócz Holandii, a także Niemiec, krajem szczególnie narażonym na islamizację jest Francja, gdzie w błyskawicznym tempie legalnie powstają szowinistyczne organizacje i stowarzyszenia grupujące francuskich muzułmanów. Ich członkowie niemalże nie kryją wrogich zamiarów wobec ludności autochtonicznej. Francuskie służby wywiadowcze już ostrzegają władze przed rozszerzaniem się w tym kraju wpływów ekstremistów islamskich. Eksperci alarmują, że w interesie Francji leży, aby jak najszybciej zdelegalizować przynajmniej niektóre ugrupowania islamskie. Jednocześnie oskarżają oni Paryż o lekceważenie zagrożenia, które może wstrząsnąć przyszłością nie tylko kraju, ale i całego kontynentu.
O rozszerzających się we Francji wpływach skrajnego islamu pisał niedawno m.in. tygodnik "Valeurs Actuelles". Według niego, ruchowi temu przewodzi grupa o nazwie Bracia Muzułmanie. Ruch powstał w 1928 r. w Egipcie. Jego dewizą jest: "Bóg naszym celem, prorok naszym przywódcą, Koran naszą konstytucją, dżihad naszą drogą, męczeństwo za wiarę naszą największą nadzieją". Od kilku lat wciąż wzrasta wpływ skrajnego islamu na coraz szersze rzesze arabskich imigrantów nad Sekwaną.
W jednym z raportów francuskiego wojskowego i policyjnego wywiadu stwierdzono m.in.: "We Francji islamiści upolityczniają się. Bracia Muzułmanie zrozumieli, że działalność terrorystyczna nie jest użyteczna, chyba że znajdą się oni w trudnej sytuacji. W tym przypadku Francja nie uchroni się przed silnymi działaniami. Obecnie jednak wydaje się, że nie jesteśmy w takiej sytuacji, bo uzyskali oni bardzo wiele od francuskiej republiki". Raport dodaje, że ustępstwa te poczyniono w imię praw człowieka. Chodzi m.in. o utworzoną w ubiegłym roku tzw. Francuską Radę Kultu Muzułmańskiego, w skład której weszło najbardziej integrystyczne ugrupowanie - Unia Francuskich Organizacji Islamskich.
Porozumienie rządu francuskiego z muzułmanami umożliwiło skrajnym ugrupowaniom utworzenie na bazie prawa o stowarzyszeniach z 1901 r. centrów islamskich, które działają jawnie, zgodnie z obowiązującym prawem.
Wojna w umysłach islamistów
W ten sposób Francja zaoferowała islamistom "usługi" swojego ustawodawstwa. Jest to tym bardziej niebezpieczne, że - jak stwierdza inny raport wywiadu - "w umysłach islamistów rozpoczęła się trzecia wojna światowa. Wojna, której nadzieje wpisują się w prostej linii w Monachium [konferencja z 1938 r., podczas której Francja i Wielka Brytania poczyniły duże ustępstwa wobec Hitlera, co zachęciło go do prowadzenia agresywnej polityki wobec pozostałych państw, wobec których III Rzesza wysuwała roszczenia terytorialne - przyp. red.]".
Francuscy politycy nie będą mogli powiedzieć, że o niczym nie wiedzieli, bo od 10 lat są o tym informowani. Ale oni nie przestali przyjmować na terytorium republiki muzułmańskich integrystów, którzy są traktowani jak jakaś narodowa mniejszość posiadająca prawo do pobytu. "Traktuje ich się u nas jak Indian w Ameryce. W Monachium była alternatywa - wybrać odwagę lub się ugiąć. Opowiedziano się za drugim rozwiązaniem i widzieliśmy, co się wydarzyło. Czy nie wyciągnęliśmy lekcji danej przez Hitlera?" - pytają autorzy raportu.
Wtapianie w społeczeństwo
Postawa władz francuskich wobec islamistów jest bardzo dwuznaczna i niejasna. Korzystają z niej ekstremiści, którzy wchodzą w kontakty z politykami, stają na czele licznych islamskich stowarzyszeń, fotografują się z lokalnymi przedstawicielami władz samorządowych. Czy w tej sytuacji można mówić o możliwości ich wydalenia z Francji? Stają się oni z czasem ważnymi osobami, posiadającymi lokalne, silne poparcie.
Dobrym przykładem tego może być zaangażowanie Danielle Mitterrand, żony byłego prezydenta, na rzecz utworzenia Europejskiego Instytutu Nauk Humanistycznych (IESH), który jest prawdopodobnie największym w Europie ośrodkiem kształcenia imamów. Swoją działalność rozpoczął on w 1990 r. w Saint-Léger-de-Fougeret w Burgundii. Kierowanie instytutem zostało powierzone ludziom czerpiącym z ideologii Braci Muzułmanów.
Francuskie służby wywiadowcze informowały o organizowaniu przez instytut szkoleń i kolonii wakacyjnych, w czasie których nauczano języka arabskiego i studiowano Koran. Islamiści wykorzystywali je do werbunku najbardziej skrajnych fundamentalistów, którzy następnie byli wysyłani do Wielkiej Brytanii na "dokończenie edukacji", gdzie poszerzali szeregi islamskich bojowników w Czeczenii i Afganistanie.
Mimo szeregu niepokojących raportów IESH nigdy nie stał się obiektem zainteresowania policji. Wciąż traktuje się tę instytucję jako reprezentatywną dla wszystkich francuskich muzułmanów.
Wykorzystywanie przywilejów demokracji
Innym problemem jest kwestia finansowania miejsc islamskiego kultu we Francji. Islamiści i w tej sprawie świetnie wykorzystują luki francuskiego ustawodawstwa, tworząc stowarzyszenia o charakterze społeczno-kulturalnym, które nie są zobowiązane do przedstawiania rozliczeń finansowych.
Z danych wynika, że to właśnie fundamentalistyczna Unia Francuskich Organizacji Islamskich najlepiej wykorzystuje prawo o stowarzyszeniach z 1901 r. Głównym strategicznym celem tej organizacji jest wprowadzenie swoich członków do wszystkich warstw społecznych i kręgów kulturalnych, a także instytucji publicznych, nie wyłączając policji.
Rekrutacja jak w sekcie
Fundamentaliści islamscy prowadzą na co dzień agresywną akcję rekrutacyjną. Młodzi ludzie przy akompaniamencie muzyki uczą się na pamięć szeregu wybranych wersetów z Koranu. Otrzymują bezpłatnie materiały na płytach CD i kasetach magnetofonowych, by mogli słuchać ich w samochodach, póki całkowicie ich nie zapamiętają. Pokazywane są im też specjalnie przygotowane filmy propagandowe.
Cały system polega na odcięciu młodzieży od rzeczywistości i pozbawieniu jej możliwości realnej oceny narzucanej propagandy. Okazuje się, że akcje te przynoszą oczekiwane przez integrystów rezultaty. Tym bardziej że towarzyszy im różnorodna pomoc materialna. Tym, którzy nie mają pracy, pomaga się ją zdobyć. Mającym kłopoty mieszkaniowe szuka się dachu nad głową dzięki wewnętrznej, grupowej solidarności. Z czasem wystawia się na próbę szkolonych ludzi, domagając się od nich np. pieniędzy czy przechowywania fałszywych dokumentów. Przychodzi w końcu moment, kiedy dyskutuje się z nimi o ich przyszłości, sprawdza, czy są gotowi wszystko poświęcić dla islamu i pojechać np. udzielić pomocy braciom muzułmanom we wschodniej Europie lub Azji. Zachęcani są też do wyjazdu na studiowanie rygorystycznego prawa islamskiego (szariatu) w Londynie lub Brukseli.
Zachód - wróg w całości
Autor książki "Bracia Muzułmanie" Emmanuel Razavi podkreśla, że ugrupowanie to we Francji głosi te same idee i zasady, co ich wyznawcy w Kairze, Ammanie czy Kabulu. Widać u nich "konsekwentnie antyzachodnią i antydemokratyczną logikę". W jego opinii, "Francja jest tak samo przez nich traktowana jak Stany Zjednoczone, a skoro Amerykanie są sojusznikami Żydów, Francuzi nie mogą być przyjaciółmi muzułmanów". Mimo nienajlepszych oficjalnych relacji miedzy Izraelem i Francją Bracia Muzułmanie traktują ją jako sojuszniczkę państwa żydowskiego. Na jej terytorium uprawiają swoją niebezpieczną dla całej zachodniej cywilizacji politykę.
Na razie nad Sekwaną nic się nie robi, by temu przeciwdziałać. Emmanuel Razavi alarmuje, że w interesie Francji leży, by jak najszybciej "zabronić działalności niektórym ugrupowaniom islamskim".
Franciszek L. Ćwik, Caen
Winny jest liberalizm
Dr Mieczysław Ryba, KUL:
Sprzeciw Francuzów i Holendrów wobec konstytucji europejskiej, tak mocno ostatnio deklarowany w sondażach, zaskakuje w sposób bardzo mocny wszystkich obserwatorów. Pojawiło się dużo nowych elementów, które zaczęły ich niepokoić. Przede wszystkim obawiają się oni utraty wielu przywilejów socjalnych czy konkurencji ze strony nowych krajów, które weszły do Unii. W tym kontekście taki element zagrożenia stanowi tu Turcja, szczególnie dlatego że zarówno Francuzi, jak i Holendrzy mają już doświadczenie obcowania z mniejszościami z krajów islamskich, co jest wielokrotnie przez nich odbierane jako doświadczenie trudne.
Szczególnie ma to związek z brakiem asymilacji ze strony Algierczyków czy Marokańczyków oraz podobnym spodziewanym zagrożeniem ze strony Turcji. Jest to na pewno bardzo schizofreniczna sytuacja, gdyż z jednej strony narody Europy Zachodniej są bardzo mocno zlaicyzowane, z drugiej - odchodzą od klasycznych wzorców moralnych, co generuje bardzo niski przyrost naturalny i dużą emigrację.
To, co mówi się o zagrożeniu muzułmańskim dla tożsamości Europy, wypływa przede wszystkim z faktu, że ta klasyczna kultura europejska została zanegowana w większości krajów Unii Europejskiej. Liberalizm praktycznie zdegradował klasyczną kulturę europejską, narodową i chrześcijańską i na tym tle muzułmanie są spostrzegani jako zagrożenie, ponieważ są bardzo silni i dynamiczni w kontekście swojego życia religijnego, kulturowego i moralnego.
W takim zwarciu liberałowie nie mają szans, gdyż nie są w stanie przeciwstawić żadnych pozytywnych wzorców. Problem jest nie w tym, że są muzułmanie, lecz w tym, że postępuje gwałtowna degradacja kształtowanego przez liberałów świata. Jeśli się chce ratować cywilizację europejską, to nie przez takie czy inne sztuczne nakazy, lecz - tak jak głosił Jan Paweł II - przez powrót narodów do kultury i cywilizacji miłości.
not. JS
"Nasz Dziennik" 2005-05-11
Autor: ab