Irydy złomu warte?
Treść
Samolot szkolno-bojowy I-22 Iryda wyprodukowany w Polskich Zakładach Lotniczych w Mielcu nie będzie służył polskiej armii. Specjalny zespół Ministerstwa Obrony Narodowej zdecydował o losie polskiego produktu, z którym jeszcze kilka lat temu wiązano duże nadzieje, a który teraz służyć będzie wyłącznie celom badawczym i muzealnym. Tym samym grube pieniądze z kieszeni polskiego podatnika zostały wyrzucone w błoto.
Samolot szkolno-bojowy I-22 Iryda to jedna z niewielu maszyn lotniczych skonstruowanych i zbudowanych w Polsce. Prace nad projektem rozpoczęły się jeszcze w 1976 roku. Pięć lat później zatwierdzono produkcję, a w 1982 roku rozpoczęła się budowa prototypu do prób naziemnych. Pierwsze samoloty seryjne zostały zbudowane 1992 roku, ale w wojsku pojawiły się dopiero dwa lata później. Przez pewien czas Irydy były wykorzystywane m.in. przez Szkołę Orląt w Dęblinie, ale po katastrofie w styczniu 1996 roku, w której zginęło dwóch pilotów, zaprzestano szkoleń na tym samolocie i przekazano go PZL Mielec celem modyfikacji.
W styczniu 2003 roku ówczesny wiceminister obrony Janusz Zemke, w odpowiedzi na interpelację jednego z posłów w sprawie dokończenia rządowego programu Iryda, stwierdził, że katastrofa wyklucza celowość dalszych prac w tym zakresie, co zbulwersowało mielecką załogę. Ostatecznie zaprzestano kontynuowania programu Iryda, ponieważ samoloty te nie spełniały wszystkich wymogów Sił Powietrznych RP.
Program Iryda został urwany w połowie drogi, a pieniądze przeznaczone na budowę i udoskonalenie polskiej myśli technicznej zostały zmarnotrawione. Łącznie zbudowano 17 maszyn, jednak mimo deklaracji kolejnych rządów żaden z nich nie został wykorzystany w polskiej armii. W 2000 roku międzyresortowy zespół ekspertów powołany przez ówczesny rząd wydał pozytywną opinię na temat Irydy, a w ustawie budżetowej na rok 2001 Sejm przyznał 24 miliony złotych na kontynuację prac nad samolotem. Mimo że PZL w Mielcu wyłożyły z własnej kieszeni spore środki na modernizację jednej z maszyn, to pieniędzy z budżetu państwa nie otrzymały.
Kilka lat temu przeprowadzono testy, które po raz kolejny potwierdziły klasę samolotu. Poprawiono też jego parametry: zmodernizowano m.in. pokładowy system awioniki, i mimo że w opinii fachowców Iryda to samolot bezpieczny, kompatybilny z F-16, który z powodzeniem mógłby być wykorzystany w ramach szkolenia pilotów, to jednak nie wzniesie się w powietrze. Zarząd PZL Mielec był nawet gotowy prowadzić dalsze prace nad samolotem, ale bez wsparcia finansowego rządu nie mógł udźwignąć samodzielnie tego problemu. - Szkoda, że Irydzie nie dano szansy - uważa były prezes PZL Mielec Janusz Szortyka.
Koszt wyprodukowania jednej Irydy to kilka milionów dolarów. Dwie maszyny decyzją MON zostały już wcześniej przekazane Muzeum Wojska Polskiego i Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych. Pozostałe niechciane przez kolejne polskie rządy i ministrów obrony, które do niedawna zajmowały hangary mieleckiej fabryki, także wywieziono. - O tym, że samoloty zostaną zabrane, zdecydowało MON. Obecnie zakład, którego właścicielem od niemal roku jest jeden z największych producentów śmigłowców, amerykański koncern Sikorsky Aircraft Corporation, dostosowuje swe moce do produkcji m.in. elementów śmigłowca Black Hawk - wyjaśnia Janusz Zakręcki, prezes PZL Mielec.
Tym sposobem z zakładu usunięto nikomu nieprzydatny, kosztowny złom. Jak podkreśla płk Cezary Siemion z Departamentu Prasowo-Informacyjnego MON, nieużywane od lat samoloty zostały przeznaczone na cele badawcze, szkoleniowe i muzealne. Nie na wiele zdały się też negocjacje w sprawie sprzedaży mieleckich Iryd do Indii, o co jeszcze w lutym zabiegała grupa zbrojeniowa Bumar. Program Iryda realizowany w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, który - jak wynika z szacunkowych danych - kosztował podatników około miliarda złotych, legł więc w gruzach.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2007-12-19
Autor: wa