Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Irene pustoszy wybrzeże

Treść

Do co najmniej 14 wzrosła wczoraj liczba ofiar śmiertelnych huraganu Irene, który od piątku przetacza się przez wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Potężny żywioł, którego front ma około tysiąca kilometrów szerokości, zniszczył wiele budynków i setki kilometrów dróg. Ze wschodniego wybrzeża ewakuowanych zostało około 2 mln ludzi.
Jedna z ofiar szalejącego huraganu Irene to mężczyzna, który zginął w sobotę w miejscowości Chesterfield County w stanie Wirginia, gdy na jego dom spadło przewrócone przez wichurę drzewo. Wcześniej w ten sam sposób zginął 11-letni chłopiec, również z Wirginii. Pierwsze trzy ofiary huraganu to mieszkańcy Karoliny Północnej, gdzie Irene dotarł w pierwszej kolejności. Jak poinformował gubernator tego stanu Beverly Perdue, jeden z mężczyzn zginął uderzony odłamaną przez wichurę gałęzią drzewa, drugi został zmyty w czasie ulewy i najprawdopodobniej utonął, a trzeci zmarł na atak serca podczas zabezpieczania swojego domu przed nadejściem huraganu.
Od wczoraj z żywiołem walczy stan New Jersey, do którego Irene dotarł nad ranem z Maryland. Mieszkańcy tego ostatniego stanu przeżyli chwile grozy, gdy w Calbert Cliffs na skutek wichury automatycznie wyłączył się reaktor jądrowy pobliskiej elektrowni. Władze i rzecznik elektrowni uspokajają jednak, że nie ma bezpośredniego zagrożenia. W związku z wyłączeniem reaktora oraz z pozrywanymi tysiącami kilometrów przewodów elektrycznych bez prądu pozostaje jednak już ponad 2,5 mln ludzi. Według telewizji CNN, tylko w stanie Wirginia prądu nie ma w ponad 610 tys. gospodarstw domowych, w Karolinie Północnej co najmniej 516 tys., zaś w stanie Maryland - 40 tysiącach. Władze obawiają się, że ulewny deszcz towarzyszący wichurze spowoduje podtopienia i powodzie. Jak podkreślają służby meteorologiczne, fale pływowe osiągają już na Atlantyku wysokość kilku metrów, zalewając nadbrzeżne domy i kurorty. Władze ewakuowały już ze wschodniego wybrzeża około 2 mln ludzi.
Wymarły Nowy Jork
Wiejący z prędkością 130 km na godzinę huragan (siła wiatru w ciągu dnia osłabła do 100 km) dotarł wczoraj także do sąsiadującego z New Jersey stanu Nowy Jork, nad którym już od soboty utrzymywały się porywiste wiatry i ulewne deszcze. Jak podkreśla telewizja BBC, samo miasto Nowy Jork w oczekiwaniu na główne uderzenie Irene, które było słabsze, niż się spodziewano, wyglądało jak całkowicie wymarłe. Ci, którzy zdecydowali się pozostać, przeczekują huragan zamknięci w zabezpieczonych domach. Ostatnie godziny mieszkańcy spędzali na robieniu zapasów wody i żywności, a także baterii i świec. Jak podkreślali sklepikarze, produkty znikały z spółek sklepowych w szalonym tempie.
Decyzją władz już od piątku przestał tam działać transport miejski, zamknięte zostały lotniska i obowiązuje zakaz wychodzenia z domów. Wcześniej władze zarządziły ewakuację ponad 400 tys. osób mieszkających w najbardziej zagrożonych uderzeniem huraganu rejonów Nowego Jorku, w tym m.in. nisko położonych obszarów dzielnic Brooklyn i Queens, a także centrum Manhattanu. Ci, którzy nie poddali się pierwszym rozporządzeniom władz, zostali w sobotę poproszeni o pozostanie w domach. - Czas na ewakuację już minął. Zostańcie teraz tam, gdzie jesteście, i uczyńcie wszystko, co możliwe, by ochronić się przed żywiołem. My zrobiliśmy to, co było w naszej mocy - podkreślił w apelu do mieszkańców burmistrz miasta Michael Bloomberg, powtarzając go także po hiszpańsku. W pogotowiu na rozwój wypadków oczekuje Gwardia Narodowa i około 6,5 tys. żołnierzy, gdyż w poprzednich stanach olbrzymie porywy wiatru uniemożliwiały prowadzenie akcji ratowniczych karetkom pogotowia.
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik 2011-08-29

Autor: jc