Irak zagrożony katastrofą humanitarną
Treść
Brak wody, prądu i groźba epidemii
Władze Iraku, miejscowi katolicy i międzynarodowe organizacje charytatywne apelują o pomoc dla nękanej wojną ludności tego kraju, której właściwie już od początku bombardowań brakuje wody, żywności i lekarstw. W najgorszej sytuacji znajdują się dzieci. Tymczasem USA i ONZ dopiero przygotowują akcję humanitarną. Organizacja obawia się jednak, że nie zbierze potrzebnych funduszy, ponieważ wiele krajów podkreśla, że to USA i Wielka Brytania powinny wynagrodzić Irakijczykom wyrządzone krzywdy. Wszystko jednak wskazuje na to, że te dwa kraje, które rozpętały wojnę, chcą przerzucić znaczną część kosztów pomocy na inne państwa.
Katolicki metropolita Basry ks. abp Djibrail Kassab zaapelował za pośrednictwem Caritas Jordania jak najszybszą pomoc dla mieszkańców miasta. Obawia się on głównie epidemii chorób spowodowanych brakiem wody pitnej. Ksiądz abp Kassab zwrócił uwagę na trudną sytuację dzieci, które coraz bardziej cierpią z powodu braku wody pitnej, pożywienia i lekarstw. Blisko 2-milionowa Basra jest wciąż bombardowana przez agresorów.
Francuska organizacja charytatywna Secours Catholique (odpowiednik Caritas) wyraziła zaniepokojenie także sytuacją w Bagdadzie. Według jej relacji, w ostatnich dniach w szpitalach Bagdadu jest coraz mniej lekarstw i materiałów opatrunkowych. Personel pracuje dniami i nocami i jest już u kresu sił. Coraz częściej, na skutek bombardowań, rejestruje się przypadki poronień i przedwczesnych porodów, a także zawałów serca.
Tymczasem USA nie dość, że zwlekają z udzieleniem pomocy Irakijczykom, to przeznaczają na nią znikome jak na swoje możliwości środki. ONZ przygotowuje apel o największą w historii jednorazową pomoc humanitarną. Być może dziś zwróci się do państw świata o zebranie 2,1 mld USD dla Iraku. Przedstawiciele Organizacji obawiają się jednak, że odzew nie będzie wielki. Wiele krajów wskazuje bowiem, iż to USA i Wielka Brytania, które rozpętały wojnę bez zgody ONZ, powinny w głównej mierze ponieść koszty pomocy humanitarnej dla Iraku.
Jednak administracja Stanów Zjednoczonych do tej pory - jak wynika z ostatnich informacji - zaplanowała przeznaczenie na ten cel ok. 429 mln USD pomocy, z czego o 320 mln prezydent Bush ma dopiero poprosić Kongres USA. 429 mln USD to mniej więcej równowartość 430 pocisków zdalnie sterowanych. Niekiedy Amerykanie zrzucali ich w ilości niewiele mniejszej na Irak jednego dnia. Dodatkowo USA zapowiedziały przekazanie temu krajowi 600 tys. ton pszenicy (o wartości ok. 300 mln USD). Przedstawiciele administracji twierdzą też, że wojska koalicji zgromadziły w Kuwejcie i innych punktach 3 mln dziennych racji żywnościowych dla Irakijczyków. Z wypowiedzi amerykańskich polityków wynika jednak, że USA czekają z ich przekazaniem, podobnie jak ONZ z uruchomieniem programu "ropa za żywność".
ONZ zatwierdziła podobno plan zakupu m.in. żywności, lekarstw i produktów pierwszej potrzeby o wartości 8,9 mld USD w ramach programu "ropa za żywność", który obecnie rewiduje, by - jak twierdzi - dostosować go do bieżącej sytuacji. Zostanie on jednak uruchomiony dopiero po zakończeniu wojny. Niedawno Organizacja wstrzymała ten program, pozbawiając Irak głównego źródła dochodów.
Zaś pracownicy Międzynarodowego Czerwonego Krzyża mają prowadzić naprawę systemu wodociągowego w Basrze. Według USA, do tej pory udało się przywrócić dostawę wody w dwóch piątych miasta.
Na świecie cały czas organizowane są protesty przeciw wojnie, coraz częściej pacyfikowane przez policję. W środę amerykańscy funkcjonariusze aresztowali w Detroit katolickiego biskupa i dwie laureatki pokojowej Nagrody Nobla, uczestniczących w antywojennej manifestacji.
Przekazanie Irakowi 68 milionów USD pomocy zadeklarowała też Kanada. Władze w Bagdadzie zwróciły się zaś do Rosji z prośbą o pomoc humanitarną. Olga Wdowiczenko, dyrektor generalny rosyjskiego zjednoczenia "Maszynoimport", które działa w Bagdadzie, poinformowała, że irackie ministerstwo handlu poprosiło o produkty żywnościowe o wartości 25 mln USD.
Jeszcze przed rozpoczęciem wojny USA prowadziły rozmowy m.in. z Japonią, by zgodziła się ponieść część kosztów konfliktu w Iraku. Tokio partycypowało w takich kosztach podczas pierwszej wojny w Iraku w 1991 r. Jednak tym razem Japonia odrzuciła prośbę administracji prezydenta George'a W. Busha, tłumacząc się złym stanem gospodarki.
BM, PAP, KAI, Reuters
Nasz Dziennik 28-03-2003
Autor: DW