Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Irak bez naszych inwestorów

Treść

Polski Koncern Naftowy Orlen nie wyklucza, że weźmie udział w drugiej rundzie koncesyjnej na wydobycie ropy w Iraku. Mimo że nasza firma jest zainteresowana irackimi złożami, jak dotychczas ich eksploatacją zajmują się Amerykanie, Brytyjczycy, Rosjanie i Francuzi. Za wielkimi obietnicami polityków uzyskania przez polskich inwestorów korzyści z obecności naszych wojsk w Iraku nie poszły żadne konkretne rozwiązania - wskazuje Krajowa Izba Gospodarcza. Problemy finansowe polskich firm, uniemożliwiające im inwestycje w Iraku, mogłyby zostać rozwiązane dzięki gwarancjom udzielonym przez amerykańskich partnerów. Jednakże do zapewnienia takiego rozwiązania zabrakło woli politycznej rządu. - PKN Orlen jest zainteresowany dostępem do złóż ropy naftowej w Iraku - potwierdził w rozmowie z nami dyrektor ds. wydobycia PKN Wiesław Prugar. - Jesteśmy zainteresowani zarówno bezpośrednim, mniejszościowym partnerstwem w już odkrytych złożach, jak i w obszarach czysto poszukiwawczych - podkreślił. Wyraził przy tym gotowość do podjęcia rozmów (we współudziale z partnerami) na temat ewentualnej rewitalizacji eksploatowanych wcześniej złóż. Zaznaczył jednak, iż wszystko będzie zależeć od sytuacji polityczno-militarnej w Iraku, a co za tym idzie - możliwości zapewnienia bezpieczeństwa eksploatacji, a przede wszystkim pracujących tam ludzi. Pierwsza tura przydzielania koncesji na eksploatację irackich złóż ropy została zakończona 30 czerwca 2008 roku. Wprawdzie polskie firmy nie wzięły w niej udziału (ponieważ ani państwo, ani firmy o to nie zadbały - zabrakło dobrej dyplomacji oraz lobbingu), ale zdaniem ministra ropy Republiki Iraku Husseina Al-Shahristaniego, "droga do irackich złóż nie jest dla Polski zamknięta". Główną bolączką polskich firm uniemożliwiającą im działania w Iraku są finanse. To właśnie brak kapitału, obok względów bezpieczeństwa, jest główną przeszkodą, z którą zderzył się Orlen. Zdaniem prezesa Krajowej Izby Gospodarczej Andrzeja Arendalskiego, Polska w sposób zbyt nieśmiały domagała się jakichś korzyści ekonomicznych z obecności naszych wojsk w Iraku. - W Polsce media szeroko prezentowały gospodarcze perspektywy związane z naszym militarnym zaangażowaniem. Zresztą polskie firmy masowo się zgłaszały do odbudowy Iraku. My prowadziliśmy taką listę na zlecenie Ministerstwa Gospodarki, a znalazło się na niej 1800 firm, które chciały współpracować i dostarczać sprzęt, ale i inwestować. Natomiast ówczesne polskie władze niezbyt energicznie się tego domagały - stwierdza. - Ci, którzy się domagali, to dostali, jak np. Turcy. Na to mi zwracali uwagę moi amerykańscy koledzy, pytając, dlaczego wy niczego nie chcecie. Amerykanie to nie są tacy, co przychodzą i dają. Trzeba żądać i twardo stawiać na swoim, wtedy się coś dostanie - dodaje prezes Krajowej Izby Gospodarczej. Na profesjonalnych inwestycjach w ropę, jak twierdzą specjaliści z branży, stracić nie można. Do tego Irak stanowi obecnie szczególnie atrakcyjny kąsek dla inwestorów. Z 80 odkrytych w Iraku złóż, 27 jest już eksploatowanych. Geolodzy wytypowali ponadto 400 miejsc, w których może znajdować się ropa. Nie ulega zatem wątpliwości, że skoro Polska nie jest zasobna ani w ropę, ani w gaz, takie inwestycje warto podejmować. Amerykanie zawiedli Zdaniem Arendarskiego, problem braku finansów mógłby zostać rozwiązany przez gwarancje udzielone przez amerykańskich partnerów. - Kongres USA przeznaczył środki głównie dla firm amerykańskich, które niespecjalnie chciały się tym dzielić - zauważył. Koszty kredytów byłyby bardzo wysokie, jeżeli w ogóle pożyczki zostałyby przyznane. Jedynie Amerykanie mogli rozwinąć tę akcję inwestycyjną, ponieważ mieli środki przyznane przez Kongres. Tymczasem polscy przedsiębiorcy, podobnie zresztą jak i KIG, liczyli, iż firmy amerykańskie staną się strategicznym partnerem polskich przedsiębiorstw. Jednak Polacy nie otrzymali żadnych atrakcyjnych propozycji ze strony Amerykanów. Jak poinformowało nas Ministerstwo Gospodarki, obecnie jedynym aktywnym obszarem współpracy gospodarczej z Irakiem jest wymiana handlowa. - Za pośrednictwem Ambasady Iraku w Warszawie, Ambasady RP w Bagdadzie i MSZ na bieżąco otrzymujemy informacje o przetargach i ofertach współpracy - oświadczyła rzecznik prasowy Ministerstwa Gospodarki Wioleta Witczak. Dodała, że w ten sposób strona iracka przekazała informacje m.in. na temat przetargu na modernizację infrastruktury wydobywczej ropy naftowej w Iraku oraz o rozpisaniu przetargu na budowę oczyszczalni ścieków w Karbali. Polskim firmom zaproponowano również odbudowę cementowni w Falludży. Na dziś brakuje jednak nowych ofert. Niejasne przepisy, ryzyko i brak doświadczenia Oprócz braku środków do zabezpieczenia kredytów pojawiają się także inne trudności, w tym niejasne przepisy co do tego, kto prowadzi działalność koncesyjną. Jak zauważył Piotr Woźniak, minister gospodarki w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, istnieją dwie grupy ryzyka, zupełnie różne od tych spotykanych w innych zakątkach świata. - W innych obszarach świata jest tylko ryzyko finansowe i zawodowe takie jak wszędzie, wierci się zgodnie z rozpoznaniem, ale nie zawsze się trafia albo nie zawsze się trafia to, co się chce. Zamiast ropy się trafia solankę, zamiast solanki gaz itd. Ale to jest ryzyko, które wszyscy wszędzie ponoszą. W Iraku są dwa inne ryzyka, po pierwsze, tzw. ryzyko polityczne. Polega ono na tym, że nie wiadomo, kto jest organem koncesyjnym na tych obszarach roponośnych: czy władze Kurdystanu, czy władze federalne irackie - tłumaczy Woźniak. Wreszcie trzeci czynnik ryzyka stanowią trwające nadal działania wojenne. Wprawdzie w bieżącym roku, w porównaniu z poprzednim, przestępczość w Iraku zmniejszyła się o 90 procent, jednakże ryzyko nadal jest zbyt wielkie. - Irak jest bardzo bogaty w złoża ropy i gazu, więc oczywiście jest wart ryzyka. Kraj ten jest dość dobrze geologicznie rozpoznany, to znaczy, że pierwsze ryzyko jest stosunkowo niewielkie - skonstatował były minister. W Iraku inwestują przede wszystkim wielkie koncerny amerykańskie, firmy rosyjskie i niemieckie. Mają one zdecydowanie lepszą ochronę oraz o wiele większe zaplecze finansowe niż polskie firmy. Nie tylko zresztą polskie. Zdecydowana większość potencjalnych inwestorów czeka na wyjaśnienie sytuacji politycznej. Ona jednak klaruje się powoli. Problem bezpieczeństwa jest możliwy do rozwiązania właśnie dla dużych koncernów, które mają na to środki, natomiast dla polskich firm - bardzo trudny. Dla mniejszych firm, takich jak Orlen, problemem są nie tylko pieniądze, ale też brak doświadczenia w porównaniu z innymi, konkurencyjnymi przedsiębiorstwami na świecie. - Niestety odróżnia nas brak doświadczenia w wydobyciu, zwłaszcza na obszarach o ogromnym ryzyku politycznym i militarnym. Staramy się zatem koncentrować na działaniach w tych miejscach i obszarach, gdzie są one akceptowalne - powiedział "Naszemu Dziennikowi" rzecznik prasowy PKN Orlen Dawid Piekarz. Nadal mamy szanse W ostatnim czasie do Iraku udali się ministrowie resortów gospodarczych Niemiec i Japonii, którym towarzyszyły misje handlowe przedsiębiorców. Aktywne na tym obszarze są firmy z Chin, Francji, Kanady, Korei Południowej, Norwegii, Rosji, Turcji, USA. Polskie Ministerstwo Gospodarki nie przewiduje jednak większych przedsięwzięć ze strony polskich przedsiębiorców. Resort zwraca uwagę, że dynamika wymiany handlowej Polski z innymi krajami Bliskiego Wschodu - Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi czy Arabią Saudyjską, gdzie ryzyko działania jest znacznie niższe, a podmioty z całego świata działają bez przeszkód - cały czas rośnie. Polskie firmy w ostatnim czasie zdołały znaleźć tam odbiorców dla swojej produkcji, zatem - zdaniem ministerialnych analityków - podobny scenariusz będzie miał także miejsce w Iraku wraz z postępem stabilizacji sytuacji politycznej i gospodarczej w tym kraju. Nieco bardziej powściągliwy w optymistycznych prognozach jest Andrzej Arendarski. W jego opinii, trudno jest powiedzieć, w ciągu jak długiego czasu polskie firmy będą mogły inwestować w Iraku. - Polskie firmy w ogóle nie mają zbyt dużo kapitału, więc nawet nie inwestują dużo w tych miejscach bardziej bezpiecznych niż Irak - skonstatował, oceniając, że polskie przedsiębiorstwa rozpoczną inwestycje na irackim rynku najwcześniej za 5 lat, kiedy unormuje się tam sytuacja pod względem bezpieczeństwa. Zdaniem prezesa KIG, polskie firmy z Polski mogłyby działać również na innych płaszczyznach, nie tylko w dziedzinie ropy naftowej. Nie uważa jednak, aby opłacalna dla naszych przedsiębiorstw była odbudowa infrastruktury ze względu na zapotrzebowanie na tego typu prace w naszym kraju. - W związku z funduszami unijnymi i brakiem ludzi do pracy ta oferta jest mało konkurencyjna w porównaniu z tym, co będzie w najbliższych latach w Polsce. Remonty dróg, sieci kanalizacyjnych - to jest nasza mocna strona i moglibyśmy to robić - wnioskuje Arendarski. - Następnie możemy remontować różne instalacje przemysłowe, które zostały zniszczone, a które były budowane przez polskie firmy. Poza tym odbudowa i budowa całego przemysłu przetwórczego, który produkuje żywność - tu moglibyśmy bardzo dużo zrobić, bo mamy konkurencyjne oferty - przypomniał. Podkreślił jednak, iż nie spodziewa się, aby nastąpiło to szybko. Anna Wiejak "Nasz Dziennik" 2008-09-21

Autor: wa