Przejdź do treści
Przejdź do stopki

IPN w liczbach

Treść

W latach 2001-2005 prokuratorzy IPN musieli umorzyć ponad tysiąc śledztw, głównie z powodu śmierci sprawców - wynika ze sprawozdania z działalności Instytutu Pamięci Narodowej, które wpłynęło do Sejmu.

Sprawozdanie dotyczy zasadniczo okresu ostatnich dwóch lat funkcjonowania Instytutu Pamięci Narodowej, ale zawiera także dane podsumowujące działalność IPN za kadencji poprzedniego prezesa Leona Kieresa. W tym okresie, mimo skierowania do sądów 105 aktów oskarżenia, dotychczas zapadło tylko 35 wyroków skazujących wobec 40 osób. Część oskarżonych uniewinniono, niektóre sprawy umorzono, a pozostałe są w toku. W tych latach nie zapadł, niestety, żaden prawomocny wyrok wobec stalinowskiego sędziego lub prokuratora za tzw. mordy sądowe mimo kilkunastu prowadzonych spraw. Najwyższy wyrok za zbrodnię komunistyczną to 6 lat pozbawienia wolności dla oficera UB z Zamościa za znęcanie się nad przesłuchiwanymi.
Sprawozdanie mówi również o stopniu obciążenia prokuratorów pionu śledczego śledztwami. W ciągu dwóch ostatnich lat każdy z blisko 100 prokuratorów prowadził 25 śledztw. Zakończyli oni blisko 1300 postępowań dotyczących przede wszystkim zbrodni komunistycznych, ale ponad 1000 zostało umorzonych, głównie z powodu śmierci sprawców. Z powodu złego stanu zdrowia umorzono np. kilka śledztw wobec stalinowskiego sędziego wojskowego odpowiadającego za liczne wyroki śmierci - Mieczysława Widaja. Za te "zasługi" pobiera on do tej pory 9 tys. zł emerytury, której wojskowej części zamierza go pozbawić resort obrony narodowej.
W ciągu pięciu lat wpłynęło do Instytutu około 52 tys. wniosków o udostępnienie akt służb specjalnych PRL. Wyraźny ich wzrost można zaobserwować po opublikowaniu w internecie tzw. listy Wildsteina. Dotychczas już ponad 18 tys. osób złożyło zapytanie, czy to oni figurują na liście, z czego w przypadku 1,4 tys. osób IPN odpowiedział twierdząco. W latach 2004-2005 Instytut wydał ponadto 2,6 tys. zaświadczeń o nadaniu statusu pokrzywdzonego.
Zenon Baranowski

"Nasz Dziennik" 2006-03-28

Autor: ab