IPN otworzył swoje archiwa
Treść
Instytut Pamięci Narodowej zdecydował się wczoraj wieczorem na publikację na swych stronach internetowych katalogów nazwisk osób publicznych wraz z danymi z archiwów bezpieki na ich temat. Przesądziły ekspertyzy prawne i stanowisko kolegium IPN. Nie obeszło się jednak bez falstartu.
Prezes instytutu Janusz Kurtyka oświadczył, iż nie będzie w tym zbiorze tych, którzy kandydują w nadchodzących wyborach. Ale już około godz. 18 Polska Agencja Prasowa ujawniła na podstawie katalogów m.in. część zapisów na temat premiera, który startuje do Sejmu. Nie było tam niczego kompromitującego (jest m.in. adnotacja o sfałszowanej "lojalce"), zresztą informacje pojawiły się tak wcześnie na skutek "próby technicznej".
Co przesądziło o publikacji, którą kilka dni temu Janusz Kurtyka postanowił wstrzymać, obawiając się, że IPN zostanie oskarżony o udział w przedwyborczych rozgrywkach politycznych? Otóż członkowie kolegium uznali, że należy owe katalogi opublikować. Prawnicy też nie widzieli przeszkód.
Zgodnie z ustawą lustracyjną, która 15 marca weszła w życie, IPN miał w ciągu pół roku zacząć publikować cztery katalogi. Pierwszy - to spis osób, które miały współpracować z tajnymi służbami PRL (możliwość ujawnienia takiego katalogu zakwestionował w maju Trybunał Konstytucyjny i tego katalogu na stronach nie ma); drugi - oficerów służb PRL, wreszcie - osób przez te służby rozpracowywanych oraz przywódców władz komunistycznych. Instytut miał także podać informacje o zapisach o osobach pełniących ważne funkcje publiczne. Termin rozpoczęcia publikacji katalogów upłynął 15 września. Rzecznik praw obywatelskich uważa, że wstrzymać publikację można jedynie z przyczyn technicznych.
Zdecydowano się zatem przede wszystkim na ujawnienie materiałów dotyczących prezydenta, premiera, obu marszałków, członków władz IPN, prokuratorów Prokuratury Krajowej oraz sędziów Sądu Najwyższego, Trybunału Stanu, Trybunału Konstytucyjnego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, a także prezesów wojewódzkich sądów administracyjnych.
Jak wyjaśniono, w katalogu pracowników i oficerów służb PRL dobór osób do pierwszej transzy został dokonany losowo, a podstawę publikacji stanowią akta osobowe i karty przebiegu służby. Katalog osób rozpracowywanych zawiera dane osób, od których IPN dostał pisemną zgodę na publikację ich nazwisk. Nie ma tu nazwisk ludzi, którzy już nie żyją. Katalog przywódców PRL, PZPR i tzw. stronnictw sojuszniczych w pierwszej kolejności zawiera dane członków władz centralnych PPR, PZPR oraz szefów komitetów wojewódzkich partii.
Sędziowie na liście
Katalogi to lektura trudna i mało atrakcyjna, głównie dla specjalistów - uważa historyk IPN Antoni Dudek. Nie sądzi, by służyły one masowemu odbiorcy, ale wczoraj wieczorem serwer instytutu był oblegany. Trudno było też dowiedzieć się, dlaczego przez moment dostępne informacje nagle znikły. Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk poinformował, że instytut przeprowadził jedynie próbę publikacji, a katalogi pojawiły się dopiero około godz. 20.
A jest co czytać - w katalogu znaleźć można np. nazwisko sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego - prawdopodobnie tego, o którego współpracy z SB niedawno spekulowano. Mowa o prof. Janie Grabowskim, który 16 maja 1973 r. zarejestrowany został przez Wydział III KWMO Katowice jako kandydat na tajnego współpracownika. W sierpniu 1973 r. nastąpiła zmiana kategorii rejestracji na TW o pseudonimie "Wisz". Wyrejestrowany został ów współpracownik 14 stycznia 1975 r. "ze względu na wstąpienie do PZPR" - czytamy. Niestety, zachowane materiały są w sporej mierze zniszczone - wynika z adnotacji przy jego nazwisku.
Znajdziemy też informacje dotyczące sędziego Trybunału Konstytucyjnego Adama Jamroza (to jego ze składu orzekającego w sprawie ustawy lustracyjnej wyłączył prezes TK). Czytamy m.in., że "w ewidencji wewnętrznej Departamentu I figuruje od 7 XII 1977 r. pod numerem 12 166 jako kontakt operacyjny "LARDO".
O drugim z sędziów, którego ze składu trybunału wtedy wyłączono - Marianie Grzybowskim - czytamy: "rejestrowany w czerwcu 1970 r. przez służby wojskowe [brak bliższych danych]". A także: "19 czerwca 1989 r. przerejestrowany jako kontakt operacyjny "KRAKATAU"; w dzienniku rejestracyjnym Departamentu I, sprawa otrzymała numer 19390".
Ujawniono także wyjątkowo mało czytelne zapisy dotyczące Jacka Majchrowskiego (bo jest sędzią Trybunału Stanu). Czytamy zatem m.in.: "rejestrowany 28.02.1975 r. przez Wydział VIII [od 01.01.1978 zmienił numer na XI] Departamentu I pod numerem 40 878 (...)" oraz - "zatwierdzony do prac MOB [dostęp do informacji niejawnych], zabezpieczony "do wszystkich państw kapitalistycznych oraz Albanii, Chin i Jugosławii" - akta GC 04764/87 (sygn. IPN Kr 040/23). (...)".
Marszałek i prezes do wglądu
Wśród ujawnionych danych są zapisy służb PRL dotyczące marszałka Sejmu Ludwika Dorna. Czytamy m.in., iż w grudniu 1975 r. został zarejestrowany przez Wydział III KSMO w kategorii kandydat na tajnego współpracownika. Brak jednak "śladów wskazujących na podejmowanie przez SB jakiejkolwiek próby faktycznego pozyskania" Dorna do współpracy. W październiku 1976 r. zresztą zmieniono charakter rejestracji na figuranta (a więc osobę inwigilowaną - przyp. red.) - chodzi o SOR (czyli sprawę operacyjnego rozpracowania) o kryptonimie "BAUM". Sprawa dotyczyła zaś działalności Ludwika Dorna w KSS KOR, publikowania w "Głosie" itd.
Prezes TVP i od niedawna członek kolegium IPN - Andrzej Urbański - podpisał przed laty lojalkę - wynika z zapisów. Uczestniczył w strajku w grudniu 1981 r., utrzymywał kontakt z działaczami "Solidarności"; ale po rozmowie ostrzegawczej deklarację podpisał. "Sprawę zakończono z powodu zaniechania wrogiej działalności" - czytamy.
Urbański zareagował natychmiast na tę publikację. "Odmówiłem podpisania lojalki, oświadczyłem jedynie, że nie będę prowadził działalności terrorystycznej" - napisał w przesłanym PAP komunikacie.
Być może podobnych oświadczeń przeczytamy w najbliższych dniach więcej. Samych osób publicznych jest w katalogu 441. A są jeszcze katalogi: funkcjonariuszy, osób pełniących kierownicze stanowiska we władzach PRL oraz ludzi rozpracowywanych przez służby (na razie podano 647 nazwisk). Ich lektura zajmie więc dziennikarzom i historykom co najmniej kilka dni.
EWA ŁOSIŃSKA, (PAP)
"Dziennik Polski" 2007-09-26
Autor: wa