IPN ma ograniczone możliwości
Treść
Z sędzią Bogusławem Nizieńskim, byłym Rzecznikiem Interesu Publicznego, rozmawia Anna Skopinska
Jak Pan ocenia omawiany wczoraj w Sejmie projekt nowelizacji tzw. ustawy lustracyjnej?
- Trudno mi ustosunkować się, bo nie znam ostatecznego projektu ustawy o ujawnianiu dokumentów znajdujących się w IPN. Jest prawdą, że krąg osób podlegających lustracji jest bardzo obszerny. O ile dotychczasowa ustawa lustracyjna obracała się w granicach ok. 30 tys. osób podlegających lustracji, o tyle ta nowa ustawa, której projekt jest przedstawiany w Sejmie, obejmuje od 120 do 150 tys. osób. A jeśli chodzi o możliwości "przerobowe" IPN, to - jak oświadczył prezes Instytutu prof. Janusz Kurtyka - IPN jest aktualnie w stanie zweryfikować ok. 3 tys. w ciągu miesiąca. Oznacza to, że w skali roku, przy bardzo dobrze zorganizowanej pracy i skierowaniu do tych czynności wielu pracowników, IPN jest w stanie obsłużyć od 30 do 35 tys. osób. Część tych ludzi w ciągu roku nie może być zweryfikowana. To są minusy.
Czy w porównaniu z dotychczasową ustawą, gdzie sąd lustracyjny po uznaniu za kłamcę danej osoby odsuwał ją od pełnienia funkcji publicznych na kilka lat, dyskutowany obecnie projekt spełnia położone w nim oczekiwania?
- To nie jest już ustawa lustracyjna. Osoby, które mają objąć funkcje publiczne, muszą przedstawić zaświadczenia, że złożyły w ogóle żądanie ustalenia, iż nie współpracowały ze służbami specjalnymi PRL. A poza tym nie ma tu tej sankcji, jaka jest w ustawie lustracyjnej, tzn. że osoba, która złożyła niezgodne z prawdą oświadczenie, jeżeli wykaże to sąd, że jest to rzeczywiście niezgodne, przez 10 lat traci uprawnienia do zajmowania funkcji publicznych. Tutaj tego nie ma. Ale to jest ustawa oparta na zupełnie innej zasadzie, na innej filozofii. To nie jest już niejako karalność w cudzysłowie za złożenie niezgodnego z prawdą oświadczenia, jak ma to miejsce do dziś. Tylko jest to po prostu ujawnienie, czy jakieś materiały znajdują się w zasobach archiwalnych IPN. Ale ustawa nie operuje żadnymi środkami quasi-penalnymi, jak ta dzisiejsza.
Ma Pan zastrzeżenia do tej ustawy?
- Ja tylko mówię, że te zastrzeżenia podnoszą ci, którzy są tego zdania, że lepsze efekty osiągnie się, jeżeli dotychczasową ustawę lustracyjną w sposób zasadniczy się zmodyfikuje. Poszerzy się krąg osób podlegających lustracji. Nie będzie już biura Rzecznika Interesu Publicznego, natomiast stroną oskarżycielską staną się prokuratorzy IPN.
Niedawno zarządy mediów publicznych wezwały dziennikarzy do autolustracji.
- Nie wiem, po prostu nie wiem, czy IPN jest przygotowany już badać te osoby, które zażądają takich oświadczeń. To jest sprawa Sejmu, Senatu. Ja mogę mówić tylko o tym, jak te rzeczy są przedstawione w ustawach.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2006-07-21
Autor: wa