Przejdź do treści
Przejdź do stopki

INWAZJA PSEUDONAUKI (2)

Treść

W Polsce pseudonaukowe teorie szerzone przez niemieckiego "terapeutę" Berta Hellingera i jego epigonów propagowane są w czasopismach psychologicznych, a nawet - niedawno - na stronach Ministerstwa Zdrowia. Mogą one być jednak wielce niebezpieczne dla poszczególnych uczestników hellingerowskich seminariów i wielkich inscenizacji. Stosuje on bowiem wyrwaną z kontekstu, znaną od dawna technikę terapii rodzinnej zaopatrzoną we własny, szczególny ezoteryczno-spirytystyczny światopogląd. "Ustawienia rodzinne" Hellingera dotyczą w większości zmarłych, traktowanych jako wielkie pole energii, którego pojedynczy człowiek jest tylko fragmentem, pozbawionym samoistnie i poważnie pojętej wolności. Terapia polega tu na "wyrównaniu" energii pola, w kluczu swoiście pojętej amoralnej i mechanicznej "sprawiedliwości" oddawanej zmarłym członkom rodzinnego klanu, odciętej jednak od sądów indywidualnie pojętego sumienia, opartego na tradycyjnie pojętym dobru i złu. Stąd u Hellingera najbardziej niebezpieczne jest niszczenie ludzkiego sumienia w połączeniu z otwarciem na spirytyzm (co ukrywa i banalizuje swoista nowomowa). Sprzyja temu nieweryfikowalność i pseudonauka, na której bazują jego iluministyczne i upraszczające oceny złożonych ludzkich problemów. Pseudoterapeutyczne udawanie boga Prestiżowe czasopismo "Psychologie heute" krytykuje od dawna pseudonaukową i niebezpieczną "metodę" Hellingera. W numerze 3/1998 Andreas Fincke, referent Ewangelickiego Centrum Problemów Światopoglądowych, postawił pytanie: "Kto przeszkodzi temu, aby Hellinger w obecności 500 zachwyconych widzów ulegał swojemu własnemu oddziaływaniu i rozwijał mrzonki o wszechmocy?". Czasopismo "Focus", nr 13/98, przypisuje Hellingerowi "zastraszający terapeutyczny despotyzm". Podejmuje, moim zdaniem, zupełnie trafnie problem traktowania na serio wynurzeń Hellingera o rodzinie i rodzie przez niektórych wykształconych psychologów. To właśnie jest bardzo niebezpieczne. Nie przeszkadza to jednak, że tacy uczniowie Hellingera, jak J.E. Lynch, pojawiają się także na KUL, co - jak się wydaje - jest owocem manipulacji niektórych organizatorów tego rodzaju spotkań. Ponadto w Polsce ideologię Hellingera, NLP i inne pseudonaukowe teorie oraz praktyki propaguje czasopismo psychologiczne "Charaktery". Natomiast w niemieckim naukowym czasopiśmie psychologicznym "Report Psychologie", nr 5-6/99, profesorowie Lukesch, Perrez i Schneewind podkreślają, że "pseudonaukowe i pseudopsychologiczne oferty", do których zaliczają się "ustawienia rodzinne" według Berta Hellingera, "mimo swego niepoważnego charakteru zdobywają liczną publiczność". Ubolewają także: "Nie można nie zauważyć tego, że na tym półlegalnym rynku działają psychologowie o wykształceniu akademickim, którzy swoimi tytułami akademickimi przydają tym metodom powagi, co do której nie ma żadnych rzeczowych podstaw". Profesorowie proponują cały szereg inicjatyw, poczynając od uświadamiania opinii publicznej aż do udzielania upomnień, "jeśli rozpowszechniane są oferty terapeutyczne wskazujące na nadużycia pod względem prawnym". Według wybitnego psychologa i znawcy sekt Colina Goldnera z Forum Psychologii Krytycznej, nie znajdujemy u niemieckiego pseudopsychologicznego guru, jakim jest Hellinger, ani jednego parametru, który świadczyłby o poważnym, naukowym charakterze jego terapii: brak jest diagnozy, brak interwencji, brak wskazań, brak prakseologii, brak oceny terapii pod kątem racjonalności, skuteczności, nie ma tu niczego, co czyniłoby tę terapię poważną. Metoda Hellingera to istny szwindel. To zabarwione ezoteryką amatorskie przedstawienie i nic więcej. Może ono być jednak wielce niebezpieczne dla poszczególnych uczestników. Jest to słuszne tym bardziej, że Hellinger wyrwał z kontekstu znaną od dawna technikę terapii rodzinnej i zaopatrzył ją w swój szczególny ezoteryczno-spirytystyczny światopogląd. Właśnie ta ezoteryczna konotacja charakteryzuje jego terapię i odróżnia ją istotnie od poważnej terapii rodzinnej. Stąd towarzystwa niemieckie, ale i polskie (mówiące słabym głosem) odcinają się od tej koncepcji systemowości. Oto fragmenty Stanowiska Niemieckiego Towarzystwa Terapii Systemowej i Terapii Rodzinnej (Deutsche Gesellschaft für Systemische Terapie und Familientherapie; dostępnego na stronie www.dgsf.org/themen/berufspolitik/hellinger): 1) "Praktyka ustawień rodzinnych według B. Hellingera daje Zarządowi powód do wyraźnej krytyki i rodzi niepokój o ewentualne narażanie na szwank klientów". 2) "Hellinger w swoich wielkich przedstawieniach oddziałujących mocno na publiczność stosuje ustawienia rodzinne. Już tu rodzą się pytania o definicję roli terapeuty i definicję relacji wewnątrz tria: publiczność - klient - terapeuta. W swoich ustawieniach rodzinnych Hellinger postuluje istnienie porządku podstawowego i hierarchii oraz zawsze przedstawia swoje koncepcje, interpretacje i interwencje z absolutną pewnością, która w ogromnym stopniu ogranicza autonomię klientów [zob. dalej]. Jednocześnie unika poważnej i krytycznej dyskusji nt. swojej metody i woli otaczać się gromadą 'wierzących' zwolenników. Prowadzi to do powstania aury 'niekrytykowalnego', co jest nie do pogodzenia z przejrzystością terapii systemowej" [zob. dalej]. 3) "Za niebezpieczną dla klienta i nie do przyjęcia pod względem etycznym ocenić należy również rzeczywistą praktykę ustawień rodzinnych" [tu następuje opis szczegółów]. Hellinger wyraźnie udaje boga, który ponadto zniewala człowieka. Dlatego Zarząd NTTSiTR wymaga od terapeutów i doradców terapii systemowej krytycznego i zdystansowanego stosunku do metod i sposobu postępowania B. Hellingera i wyraża nadzieję, że renomowani praktycy ustawień rodzinnych oddzielą się radykalnie od spekulacji czy "objawień" Berta Hellingera. Podobnie wygląda Stanowisko Towarzystwa Systemowego (Terapii Systemowej) z maja 2002 (Systemische Gesellschaft [Deutscher Verband für systemische Forschung, Therapie, Supervision und Beratung e.V.; dostępne na stronie www.systemischegesellschaft.de/download/stellunghellinger.pdf): "Jako jeden z wiodących Związków Psychoterapii Systemowej dystansujemy się od stosowania tego rodzaju ustawień rodzinnych, w trakcie których przy wyłączeniu osobistej odpowiedzialności za ewentualne skutki [zob. dalej] oraz przy braku jakiegokolwiek zabezpieczenia jakości i kontroli (np. przez superwizję) ludzie narażeni są na pewnego rodzaju 'pracę uzdrowieniową', w trakcie której wzbudza się w nich nierealne nadzieje i przekazuje ekstremalnie uproszczone związki myślowe". Związki pseudonauki z ezoteryzmem i spirytyzmem Te zależności można jeszcze zebrać w kilku punktach, które sugeruje cytowany już C. Goldner: 1) Osoby biorące udział w ustawieniu rodzinnym wchodzą w kontakt z - jak to nazywa Hellinger - wyższym, "wiedzącym polem", które jest pewnego rodzaju "duszą świata" (tu krzyżuje się pseudonauka z dogmatycznym i parareligijnym ezoteryzmem, sięgającym m.in. do idei neoplatonizmu). 2) Hellinger stosuje w swojej terapii powtarzanie rytualnych zdań, skierowanych często bezpośrednio do osób zmarłych (taka jest klasyczna definicja spirytyzmu), np. "Ty jesteś wielki, a ja jestem mały", "Oddaję Ci honor" (to działanie może mieć inicjacyjny charakter ewokacji spirytystycznych). Sam Hellinger przyznaje się do spirytyzmu i sympatyzuje z szamanizmem. 3) Ezoteryczne inklinacje Hellingera oraz spirytystyczne podejmowanie kontaktów ze zmarłymi przodkami lub wchodzenie w "wiedzące pole", z którego wywodzi on swoje rzekomo "odwieczne prawdy", spoufalają się z aktualnym duchem czasów (gdzie istotna jest moda na wiedzę paranormalną czy jasnowidzenie, będącą swoistą nieweryfikowalną, magiczną "drogą na skróty"). 4) Chodzi o to, że w obszarze niemieckojęzycznym są tysiące terapeutów i terapeutek, którzy pracują według zaleceń Hellingera. Wśród tej liczby znaleźć można zdumiewająco dużą ilość osób o kwalifikacjach akademickich, jednak większość z nich pochodzi z rozległego obszaru psychosceny ezoterycznej. Są to homeopaci, terapeuci wierzący w reinkarnację czy inni ezoterycy: po prostu wszystko, co pochodzi ze sceny ezoterycznej czy okultystycznej zasadniczo jest kompatybilne z Hellingerem. Koncepcje Junga, Steinera, a nawet Crowleya korespondują z nim. Nawet jeśli terapia hellingerowska wielkim nakładem sił próbuje sprawiać wrażenie profesjonalnej, jest ze wszech miar nieprofesjonalna. Z poważną psychoterapią kliniczną ma tyle wspólnego, co astrologia z astronomią, a mianowicie zupełnie nic. Abstrahując od tego, większość terapeutów pracujących według koncepcji Hellingera nie jest uprawnionych do leczenia. Stąd Ewangelickie Biuro Centralne ds. Zagadnień Światopoglądowych w Berlinie zalicza autorytarną terapię ustawień B. Hellingera do myślenia ezoteryczno-magicznego. Ideologia rozpowszechniana przez jego "Międzynarodowy Zespół Rozwiązań Systemowych" i trzydniowe kursy przygotowujące przyszłych "terapeutów ustawień rodzinnych" krytykowana jest niezwykle ostro przez znawców sekt. Postrzegają oni to jako wspólnotę ideologiczną o charakterze kryminalnym, którego jednak na razie nie można potwierdzić pod względem prawnym. Tę opinię potwierdzają samodzielni badacze. Według Klaudii Barth, Hellinger jest przykładem na to, jak bardzo akceptowane jest - nawet w kręgach naukowych - "myślenie ezoteryczno-irracjonalne". Koncepcja Hellingera jest mieszaniną socjoterapeutycznych metod ustawień rodzinnych oraz ezoteryczno-szamanistycznej wiedzy tajemnej. Podobnie pisze psycholog Irmela Wiemann: "Przed dwoma laty otrzymałam od pewnej pani psycholog pełen zachwytów list: 'Hellinger jest dla mnie objawieniem'. Uchwyciła to, co najbardziej istotne w fenomenie Hellingera: Czyżby objawienie miało coś wspólnego z poważną terapią?". Czemu to jednak służy? Zamach na wolność i niszczenie sumienia W swoich terapiach krótkoterminowych, oferowanych podczas seminariów i wielkich inscenizacji, Hellinger głosi oddanym mu zwolennikom swoją uzyskaną potajemnie mądrość, przemawiając do nich kaznodziejskim tonem i nieustannie się uśmiechając. Zachowuje się jednak jak guru, którego nie można kwestionować, gdyż jego nieweryfikowalna wiedza pochodzi z "innego porządku" czy prywatnego objawienia. Hellinger ostatecznie udaje boga, który ponadto zniewala człowieka, choć mówi dużo o jego wyzwoleniu. Hellinger mówi o mistycznej "duszy", ale nie zatrzymuje się przy niej, lecz umiejscawia ją w wyższej sile porządkowej (Ordnungsmacht). W ten sposób wkracza w wymiar duchowości, wyraźnie i świadomie przekraczając kompetencje psychologa. "Istnieją wymiary duszy, które nas przekraczają. Nie mamy duszy, lecz jesteśmy w duszy". Ten "porządek" kosmiczno-boski działa wewnątrz każdego rodu czy klanu rodzinnego. Celem jest życie w "harmonii" z tym porządkiem - a to "bycie w harmonii nie jest czymś dowolnym". W tym kontekście mówi też o sumieniu klanowym, rodowym, archaicznym czy kolektywnym, które przewyższa sumienie indywidualne, oparte na zasadzie indywidualnej wolności. Według niego jednak idea wolności, o której każdy sądzi, że ją w trakcie swego postępowania posiada, jest zupełną iluzją. Jest to także uderzenie w sumienie, we właściwie pojęte dobro i zło. Mamy też zamach na wolność Boga. Hellinger sądzi, że odkrył naturalne zasady "wyższego" porządku, niemające nic wspólnego z darem Łaski, czyli wolnością Boga. One są ważniejsze od Boga. Ludziom, którzy szukają u niego pomocy, radzi, aby kierowali się tymi niewzruszonymi, odwiecznymi, ale i bezdusznymi zasadami. Jest to ważniejsze od wolności i miłości, od indywidualnego sumienia. Tylko nieliczni mogą odkryć te podstawowe siły działania i porządek kosmiczny. Oddziałuje on "nieświadomie". Hellinger z góry odmawia osobie szukającej pomocy jakiejkolwiek zdolności rozeznania. Rozwiązanie problemu leży w porządku kosmicznym i szukający pomocy nie potrafi go dostrzec. Tylko on - Hellinger - może go rozpoznać. On ma wgląd w ten boski - ponad Bogiem - porządek świata i stamtąd otrzymuje intuicyjne czy mediumiczne natchnienia, jak ma wyglądać terapeutyczne rozwiązanie konkretnego przypadku. Podobnie działają "inicjowani" przez niego. Koncepcji pracy Hellingera nie da się więc zrozumieć w sposób logiczny i racjonalny. "Dusza łączy się z czymś więcej. Tak więc czasem przychodzi mi nagle na myśl rozwiązanie i widzę powiązania, których nie można wywnioskować. Zobaczyłem np., że jeśli ktoś nosi brodę, to ma matkę, która pogardza swoim ojcem i uważa się za kogoś lepszego". Oto objawienie, iluminacja, gnoza... Jest to jednak gnoza, która musi zniewalać dusze i niszczyć sumienia. Terapia Hellingera jest dlatego niebezpieczna, że osoby szukające pomocy nie uczą się, jak zerwać "naturalnie" ze szkodzącymi im relacjami uzależnień. Muszą one poddać się autorytarnemu prowadzeniu terapeuty, który odmawia im zdolności samodzielnego wyjaśnienia ich egzystencjalnych i duchowych sytuacji życiowych. Wskutek tego wzmacnia się bezsilność i niesamodzielność osób, które przychodzą po pomoc. Nie tylko na gruncie ezoteryczno-spirytystycznych teorii, ale także poprzez autorytarny przymus ginie również ludzkie sumienie, które - z chrześcijańskiego punktu widzenia - decyduje nie tylko o zdrowiu i chorobie (związek grzechu z chorobą), ale też o zbawieniu wiecznym. Wrócimy jednak do tego - najwyższej wagi - tematu. Ks. Aleksander Posacki SJ "Nasz Dziennik" 2008-04-28

Autor: wa