Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Interesy USA nadrzędne wobec NATO

Treść

Z dr. Ryszardem Żółtanieckim, specjalistą ds. bezpieczeństwa i strategii, wykładowcą w Collegium Civitas, rozmawia Anna Wiejak
Jaki wpływ na relacje między Stanami Zjednoczonymi a Rosją będzie miała nowa koncepcja strategiczna Paktu Północnoatlantyckiego?
- Interesy NATO są zmodyfikowane interesami poszczególnych krajów Sojuszu, przede wszystkim zaś Stanów Zjednoczonych, gdyż jest to siła napędowa i największa siła militarna - jedyne istniejące obecnie supermocarstwo. Te interesy są dosyć wyraźnie określone. W mniejszym stopniu problem stanowi obecnie walka z terroryzmem, z bezpośrednim zagrożeniem tym zjawiskiem, a nawet z lokalizacją czy "otorbieniem" Afganistanu. To państwo jest traktowane jako potencjalna wylęgarnia terrorystów, którzy mogą się stąd rozpełznąć na cały świat. Większym problemem jest natomiast opanowanie aspiracji nuklearnych, ambicji Iranu.
W tej chwili z samego dokumentu koncepcji strategicznej niewiele wynika...
- Myślę, że ostatnia wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy w Moskwie nada tej koncepcji bardziej konkretny charakter. Do tej pory było zbyt wiele niewiadomych. Jeżeli dojdzie do jakiegoś porozumienia między USA i Rosją, strategicznego porozumienia między NATO i Rosją, to wówczas nastąpi wymiana świadczeń, usług. Obydwie strony mają dość wyraźnie zidentyfikowane interesy i będą się starały nawzajem je zrealizować.
Może dojść do sytuacji, w której USA podejmą decyzję o porozumieniu się z Rosją ponad głowami Polski i Czech, po czym będą się starały narzucić im pewne rozwiązania?
- Uważam, że zdecydowanie tak, jeżeli będzie to zgodne z interesem Stanów Zjednoczonych i ich koncepcją bezpieczeństwa. Polska i Czechy nie odgrywają żadnej strategicznej roli w planach USA czy nawet w planach natowskich.
Czy w Pana opinii USA będą gotowe pójść na ustępstwa względem żądań Kremla i zbudować tarczę antyrakietową o mniejszym zasięgu, umiejscowić ją bliżej Iranu, ale we współpracy z Rosją?
- Myślę, że tu jest bardzo wiele różnych wariantów. Wariant tarczy w tej postaci, którą my znamy, jaka miała być instalowana w Polsce, jest tylko jednym z wielu możliwych. Sądzę, że byłby to zbyt daleki krok dla obydwu stron. Wpuszczanie przez Rosjan bazy amerykańskiej na swoje terytorium, a z kolei ze strony Stanów Zjednoczonych kompromis kosztem interesów sojuszników, wydają się mało prawdopodobne. Raczej dojdzie tu do jakiegoś zawieszenia, rozwiązania pośredniego, przedłużających się negocjacji. W tej sytuacji, jaką mamy obecnie, jeżeli proces wzajemnego zaspokajania własnych potrzeb przez Rosję i USA będzie się posuwał naprzód, to myślę, że instalacje w Polsce i w Czechach stracą - z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych - rację bytu. Takie rozwiązanie będzie po prostu nieopłacalne.
Polska nie posiada, oprócz wspólnego z Amerykanami projektu tarczy antyrakietowej, jakichś poważniejszych projektów o nacechowaniu politycznym, które podnosiłyby nasz status w regionie...
- Owszem, posiada w Bydgoszczy baterie łączności o bardzo dużym znaczeniu. Myślę, że powinniśmy mniej zwracać uwagę na bezpośrednie instalacje typu wyrzutnie rakiet, lotniska strategiczne, a bardziej skupić się na wysokiej technologii, logistyce, czyli np. aktywnym wejściu w system łączności natowskiej. Powinniśmy stać się integralnym elementem całego systemu bezpieczeństwa Paktu Północnoatlantyckiego. To, że na naszym terytorium będzie stacjonowało kilka dywizji czy baterii rakiet, czy jakichkolwiek innych obiektów, nie rozwiązuje sprawy, tak samo jak nie rozwiązuje zupełnie problemu naszego bezpieczeństwa tarcza antyrakietowa. Ta ostatnia jest instalacją nakierowaną na wyłapywanie pojedynczych pocisków, które będą leciały w tę stronę, nie jest natomiast w stanie zastopować zmasowanego ataku.
Jeżeli rzeczywiście pójdziemy w tym kierunku, ochroni to nas przed aspiracjami Rosji?
- Aspiracje Rosji są polityczne i ekonomiczne, baterie patriotów nie mają z tym nic wspólnego. Potrzebne są: silny system ekonomiczny, konsensus społeczny wokół podstawowych celów polityki zagranicznej, w tym również polityki wschodniej, spójna polityka. To są elementy, które mogą zastopować aspiracje rosyjskie. Rosjanie nie wysyłają i nie mają zamiaru wysyłać w naszym kierunku swoich dywizji ani wystrzeliwać w kierunku Polski swoich rakiet. Mają zupełnie inną strategię.
A w kierunku Ukrainy?
- Nie sądzę, nie w tej chwili, chociaż istnieją takie hipotezy. Atak militarny na Ukrainę? Oczywiście kwestia Krymu, kwestia Sewastopola, w ogóle problem floty czarnomorskiej - to są sprawy, które są nierozstrzygnięte. Na pewno jakaś debata - a może nawet ostry konflikt dyplomatyczny i polityczny - nastąpi. Rosjanie są bardzo pragmatyczni. Polityka rosyjska jest bardzo pragmatyczna, kalkulowana na zimno i co więcej - w tej zimnej kalkulacji jest skuteczna. Tylko szaleniec rozpoczynałby konflikt zbrojny.
O czym więc świadczy "pokojowa" misja mająca na celu ochronę interesów obywateli rosyjskich żyjących na Ukrainie?
- To są właśnie działania polityczne osłabiające Ukrainę, pokazujące życzliwej Rosji opinii publicznej, że Rosjanie są dyskryminowani na Ukrainie, a przecież wiemy, że w Europie Zachodniej jest bardzo dużo kręgów życzliwych Kremlowi. To jest ofensywa polityczna i dyplomatyczna i tarcza antyrakietowa nie ma z tym nic wspólnego. Przeciwdziałać temu może nasza mocna obecność na Ukrainie, powiązania ekonomiczne, realizacja programu polityki wschodniej Unii Europejskiej, Partnerstwa Wschodniego.
Tyle że ta unijna polityka wschodnia de facto nie istnieje. Państwa członkowskie nie były dotychczas w stanie wypracować wspólnego stanowiska.
- Ale my się też do tego specjalnie nie przykładamy. Zauważyła pani jakieś konkretne programy poza deklaracjami politycznymi? To my powinniśmy pokazać drogę, realizować pierwsze projekty, skuteczne, zakończone sukcesem. Nie wystarczy rzucić hasła i mieć pretensji do Francuzów, że oni mają inne interesy. Nie potrafimy walczyć o własne interesy, ale walczyć praktycznie, a nie takim sposobem, że wygłaszamy płomienne przemówienia w Sejmie czy w Parlamencie Europejskim, tylko że realizujemy z Ukraińcami wspólne programy, wspólne projekty. Zresztą mamy przy tym jeszcze poparcie Szwedów.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-07-10

Autor: wa